Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 lutego 2016, 12:35

autor: Maciej Żulpo

Recenzja gry The Flame in the Flood - oceniamy survival of współtwórców BioShocka - Strona 3

The Molasses Flood zabiera graczy w survivalową podróż po zatopionym świecie The Flame in the Flood. Czy kickstarterowy projekt ma szansę przetrwać w świadomości graczy?

Z czasem odwiedzane miejsca nabierają falloutowej duszy.

Przedstawiony świat miał w założeniu oddawać specyfikę opuszczonych południowych terenów Stanów Zjednoczonych – dostajemy zatem przypominającą Missisipi rzekę (centralny punkt mapy), sporo drzew i mokradeł przywodzących na myśl Luizjanę, konfederacko-rustykalną duszę poszczególnych skrawków lądu i nadającą przygodzie komiksowy charakter kanciastość modeli. Właściwe oświetlenie i balansowanie kolorystyką (szczególnie podczas zmian pogody) połączone z małymi, acz cieszącymi oko szlifami (jak dynamiczne odbicia na tafli wody) dodają wszystkiemu trochę smaku. Niestety, powtarzalność generowanych losowo wysepek szybko przyćmiewa początkowe zauroczenie walorami artystycznymi produkcji, bezlitośnie serwując kolejną dawkę monotonii. Po niedługim czasie przestają pomagać nawet zmiany wyglądu otoczenia i klimatu całych lokacji towarzyszące przepływaniu przez nowe regiony – gdziekolwiek nie zacumujemy, odczuwamy nieustanne deja vu. Niestety, samą atmosferą i miłą dla oka oprawą artystyczną survivalu się nie zbuduje.

Zebranie odpowiednich materiałów pozwoli uczynić z tratwy pływający hotel.

Klimat jako taki jest za to budowany przez muzykę – ale tylko miejscami. Folkowy soundtrack Chucka Ragana – choć miły dla ucha i odpowiednio kształtujący nastrój – w testowanej przeze mnie wersji miał problemy z rozbrzmiewaniem częściej niż raz na pół godziny. Scout i Aesop trwali zatem w ciszy, która najwyraźniej stanowiła pokłosie jakiegoś technicznego babola. Wtedy też zastanawiałem się, czy takie małe, psujące nieco spójność produkcji niedociągnięcie nie jest czasem doskonałą wizytówką całego The Flame in the Flood.

Popłynęli

Dzieło The Molasses Flood nie okazuje się niczym innym jak typowym, pozbawionym polotu, standardowo wykonanym survivalem, w którym wciąż natykamy się na pojedyncze, ale odczuwalne braki. Tytuł chciałby być ciekawy od strony fabularnej – ale brakuje mu fabuły. Chciałby stanowić duże, wyjątkowe wyzwanie – ale jego mechanice brakuje głębi pomimo niezłej koncepcji. Chciałby uraczyć gracza przyjemną ścieżką dźwiękową – ale brakuje mu dopracowania, by muzyka odtwarzała się w odpowiednich momentach. Chciałby być niepowtarzalny, ale za dużo w nim powtarzalności. The Flame in the Flood podporządkowało się jednej wizji, wokół której studio zbudowało całą mechanikę. Przy okazji gdzieś na etapie produkcji twórcy trochę się zaplątali i chyba zapomnieli, czym ich gra miała tak naprawdę być. Dla fanów gatunku stanowić będzie w rezultacie budzący umiarkowany apetyt kąsek, zaś osób dotychczas niezainteresowanych – najprawdopodobniej nie oczaruje.

Relacje Scout z Aesopem niestety nie stanowią ważnej części rozgrywki.

Maciej Żulpo | GRYOnline.pl