Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 lutego 2016, 12:50

Recenzja gry The Walking Dead: Michonne - więcej akcji, jeszcze mniej wyborów - Strona 2

Dużo akcji, wyborów moralnych i jeszcze mniej konsekwencji naszych decyzji – najnowszy interaktywny serial studia Telltale Games dostarcza jeszcze więcej tego, do czego fani zostali przyzwyczajeni cztery lata temu.

Michonne szybko udowadnia, że twarda z niej kobieta.

Byłem dość sceptycznie nastawiony do silniejszego związania gry z „główną” linią fabularną, gdyż poprzednie dwa sezony ceniłem w dużej mierze właśnie za to, że mogłem się nimi w pełni radować, nie musząc być na bieżąco z serialem, który w pewnym momencie na tyle mocno mnie znudził, że przestałem go oglądać. Na szczęście pierwszy z planowanych trzech epizodów Michonne już w ciągu kilku początkowych minut ładnie nakreśla, kim jest główna bohaterka, co ją dręczy i na co ją stać. A że oprócz kobiety póki co nie spotykamy żadnej innej ważnej serialowo-komiksowej postaci, grą spokojnie mogą cieszyć się nawet osoby, dla których jest to pierwsze spotkanie z wymyślonym przez Roberta Kirkmana uniwersum.

Walki jest tu więcej niż w innych grach tego studia.

Mimo że dotarcie do końca In Too Deep zajmuje standardowe dla odcinków gier Telltale Games dziewięćdziesiąt minut, opowieść okazuje się wyjątkowo mało treściwa – wydaje się to tym bardziej dziwne, że nie jest to jak zazwyczaj jedna piąta czy szósta całości, ale aż jedna trzecia pełnego sezonu. Gdybym się uparł, fabułę całego epizodu mógłbym z powodzeniem streścić – nie pomijając żadnych istotniejszych informacji – w trzech, czterech zdaniach. Rekompensować ma nam to zwiększona liczba starć ze szwendaczami, podczas których Michonne regularnie popisuje się władaniem mieczem, a chwila nieuwagi gracza kończy porażką. Nie była to moim zdaniem właściwa decyzja, gdyż gra ma zbyt prosty system walki, by się na nim w tak dużym stopniu opierać, ale zapewne znajdą się sympatycy takiego rozwiązania. Raczej mało kogo zachwyci natomiast kompletny brak zapadających w pamięć scen – w epizodzie nie wydarzyło się nic, czego wcześniej byśmy już przynajmniej kilka razy nie widzieli. Do dziś pamiętam sekwencje z psem oraz zaszywanie rany z pierwszego odcinka drugiego sezonu The Walking Dead – w Michonne nic nie zrobiło na mnie podobnego wrażenia. Nowa miniseria nad swoją poprzedniczką góruje natomiast – i jakością zbliża się tu do pierwszego sezonu – pod względem postaci pobocznych. Podczas gdy w sezonie drugim poza Clementine w pamięć nie zapadał niemal nikt, tak tutaj już po pierwszych odcinku nakreślonych zostaje przynajmniej kilka interesujących charakterów.

Spory między postaciami pojawiają się rzadziej, ale dzięki temu nie są tak wymuszone.

Większy nacisk na akcję niesie ze sobą mniejsze przywiązanie do wyborów dokonywanych w trakcie gry. Choć ciężko w to uwierzyć, w najnowszej produkcji studia Telltale Games podejmowanie decyzji jest jeszcze mniej znaczące i bardziej iluzoryczne niż zazwyczaj, a twórcy nawet nie starają się specjalnie mocno wmówić nam, że nasze rozstrzygnięcia odbiją się później jakimiś konsekwencjami. Przykład tego mamy już po kilku minutach od rozpoczęcia zabawy – heroina przykłada sobie do głowy lufę, pozwalając nam zadecydować, czy pociągnie za spust. Z oczywistych względów wybranie opcji twierdzącej i tak nie powoduje wcześniejszego zakończenia zabawy i nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek dał się na taką sztuczkę nabrać. Paradoksalnie jednak takie podejście zniwelowało jedną z wad trawiących większość dzieł tego studia – nasi towarzysze w końcu nie mają tendencji do skakania sobie do gardeł o byle co, sztucznie wymuszając konflikt, w którym musimy opowiedzieć się po jednej ze stron. Spięć jest mniej, ale gdy już się pojawiają, są przynajmniej ku nim sensowne podstawy i ich uczestnicy nie zachowują się jak zgraja rozwydrzonych dzieciaków.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej