Recenzja gry The Walking Dead: Michonne - więcej akcji, jeszcze mniej wyborów - Strona 2
Dużo akcji, wyborów moralnych i jeszcze mniej konsekwencji naszych decyzji – najnowszy interaktywny serial studia Telltale Games dostarcza jeszcze więcej tego, do czego fani zostali przyzwyczajeni cztery lata temu.
Byłem dość sceptycznie nastawiony do silniejszego związania gry z „główną” linią fabularną, gdyż poprzednie dwa sezony ceniłem w dużej mierze właśnie za to, że mogłem się nimi w pełni radować, nie musząc być na bieżąco z serialem, który w pewnym momencie na tyle mocno mnie znudził, że przestałem go oglądać. Na szczęście pierwszy z planowanych trzech epizodów Michonne już w ciągu kilku początkowych minut ładnie nakreśla, kim jest główna bohaterka, co ją dręczy i na co ją stać. A że oprócz kobiety póki co nie spotykamy żadnej innej ważnej serialowo-komiksowej postaci, grą spokojnie mogą cieszyć się nawet osoby, dla których jest to pierwsze spotkanie z wymyślonym przez Roberta Kirkmana uniwersum.
Mimo że dotarcie do końca In Too Deep zajmuje standardowe dla odcinków gier Telltale Games dziewięćdziesiąt minut, opowieść okazuje się wyjątkowo mało treściwa – wydaje się to tym bardziej dziwne, że nie jest to jak zazwyczaj jedna piąta czy szósta całości, ale aż jedna trzecia pełnego sezonu. Gdybym się uparł, fabułę całego epizodu mógłbym z powodzeniem streścić – nie pomijając żadnych istotniejszych informacji – w trzech, czterech zdaniach. Rekompensować ma nam to zwiększona liczba starć ze szwendaczami, podczas których Michonne regularnie popisuje się władaniem mieczem, a chwila nieuwagi gracza kończy porażką. Nie była to moim zdaniem właściwa decyzja, gdyż gra ma zbyt prosty system walki, by się na nim w tak dużym stopniu opierać, ale zapewne znajdą się sympatycy takiego rozwiązania. Raczej mało kogo zachwyci natomiast kompletny brak zapadających w pamięć scen – w epizodzie nie wydarzyło się nic, czego wcześniej byśmy już przynajmniej kilka razy nie widzieli. Do dziś pamiętam sekwencje z psem oraz zaszywanie rany z pierwszego odcinka drugiego sezonu The Walking Dead – w Michonne nic nie zrobiło na mnie podobnego wrażenia. Nowa miniseria nad swoją poprzedniczką góruje natomiast – i jakością zbliża się tu do pierwszego sezonu – pod względem postaci pobocznych. Podczas gdy w sezonie drugim poza Clementine w pamięć nie zapadał niemal nikt, tak tutaj już po pierwszych odcinku nakreślonych zostaje przynajmniej kilka interesujących charakterów.
Większy nacisk na akcję niesie ze sobą mniejsze przywiązanie do wyborów dokonywanych w trakcie gry. Choć ciężko w to uwierzyć, w najnowszej produkcji studia Telltale Games podejmowanie decyzji jest jeszcze mniej znaczące i bardziej iluzoryczne niż zazwyczaj, a twórcy nawet nie starają się specjalnie mocno wmówić nam, że nasze rozstrzygnięcia odbiją się później jakimiś konsekwencjami. Przykład tego mamy już po kilku minutach od rozpoczęcia zabawy – heroina przykłada sobie do głowy lufę, pozwalając nam zadecydować, czy pociągnie za spust. Z oczywistych względów wybranie opcji twierdzącej i tak nie powoduje wcześniejszego zakończenia zabawy i nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek dał się na taką sztuczkę nabrać. Paradoksalnie jednak takie podejście zniwelowało jedną z wad trawiących większość dzieł tego studia – nasi towarzysze w końcu nie mają tendencji do skakania sobie do gardeł o byle co, sztucznie wymuszając konflikt, w którym musimy opowiedzieć się po jednej ze stron. Spięć jest mniej, ale gdy już się pojawiają, są przynajmniej ku nim sensowne podstawy i ich uczestnicy nie zachowują się jak zgraja rozwydrzonych dzieciaków.