Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 lutego 2016, 14:44

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Far Cry: Primal - oryginalny czas i miejsce akcji, wyświechtane rozwiązania - Strona 5

Z współczesnego pola walki trafiamy do świata, w którym podstawowym narzędziem argumentacji swoich poglądów jest maczuga, a zamiast wsiadać do czterokołowego pojazdu dosiadamy czworonoga. Oto Far Cry Primal, opowieść dziejąca się 12 tysięcy lat temu.

Mamuty są nie do ruszenia. Ich zaczepianie to proszenie się o szybki zgon.

Wielce satysfakcjonujące są polowania na niektóre z potężnych gatunków zwierząt. Do mamutów nie ma co startować przez kilka pierwszych godzin, ale spotkanie z nosorożcem włochatym czy przepięknym łosiem pompuje do krwi mnóstwo adrenaliny. Na mamuty możemy zresztą polować, nawet jeśli pierwsza czy kilka kolejnych prób się nie powiedzie, ponieważ gra zapamiętuje rany zadane dużym zwierzętom. W dalszej części konstruujemy także pułapki, dzięki którym łatwiej ubija się większe okazy. Poza tym warto zwrócić uwagę na zróżnicowane zachowanie fauny. Na przykład tygrys szablozębny za skarby świata nie wejdzie za nami do wody, zaś inne stworzenia nie będą miały z tym wielkiego problemu.

Poskramianie drapieżnych ssaków jest banalnie proste. Największym problemem jest znalezienie przedstawiciela danego gatunku.

Władca Zwierzów

Jeżeli komuś przeszkadza nachalny HUD, jego poszczególne elementy można wyłączyć w menu gry. Niestety, nie oznacza to, że z ekranu da się pozbyć wszelkich ikonek. Pozostaną te, którymi oznaczone są misje fabularne, a także wskaźnik pozycjonujący współpracujące z nami zwierzę.

Uwaga o tygrysie i wodzie nie pojawiła się przypadkiem, ponieważ inną z nowości jest możliwość przywołania zwierzęcego towarzysza. Najpierw jednak musimy takowego poskromić, co sprowadza się do rzucenia kawałka mięsa w jego pobliżu i dziwacznego procesu, polegającego na wymachiwaniu rękoma. W sumie na ujarzmienie czeka siedemnaście różnych stworzeń – od malutkich kojotów po wielkiego niedźwiedzia. Tu wkrada się do gry kolejny element fantastyczny. Każde z oswojonych zwierząt można wezwać i wydawać mu proste rozkazy pójścia w dane miejsce lub ataku na inne bydlątko czy wskazanego człowieka. Taki atak jest bardzo widowiskowy i kiedy uda nam się poskromić coś faktycznie dużego, jak lew jaskiniowy, tygrys szablozębny czy niedźwiedź, możemy właściwie sami zaprzestać walki ze zwykłymi przeciwnikami i tylko obserwować, jak nasz pupil rozprawia się ze swoim celem. Świetnie też wyglądają polowania na inne większe stworzenia, kiedy nasz wielki kocur pędzi za jakiem, przewraca go w biegu, po czym chwyta za gardło kłami i dusi tak przez kilka sekund. Widok sam w sobie okrutny, ale jakże przepiękny w kontekście umiejętności animatorów i grafików.

Koci sojusznik bez problemu zagryzie jaka.

Po nabyciu odpowiedniej umiejętności mamy szansę użyć niektórych podopiecznych także jako wierzchowców. Nic nie stoi na przeszkodzie, by walczyć z grzbietu niedźwiedzia za pomocą włóczni, podczas gdy on sam rozszarpuje przeciwników pazurami. Ten sposób prowadzenia starć nie przypadł mi jednak do gustu, gdyż jest zbyt chaotyczny. Przy okazji warto wspomnieć, że tak jak w FC4 mogliśmy dosiadać słoni, tak w Primalu możemy korzystać z uprzejmości mamutów. To potężni sojusznicy. A jakby tych wielkich zwierząt było komuś mało, to szaman potrafi przygotować narkotyk, po wypiciu którego przeniesiemy się bezpośrednio do ciała mamuta, aby wykonać dodatkowe misje przeznaczone dla tego giganta.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej