Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 lutego 2016, 09:00

autor: Luc

Recenzja gry Dying Light: The Following - ostry skręt w kierunku Far Cry'a - Strona 4

Jedna z ciekawszych gier z zombiakami właśnie doczekała się pokaźnego rozszerzenia. The Following stara się nie tyle bazować na Dying Light, co popychać go w nowym kierunku, choć chwilami zapomina chyba o tym, że nie każda zmiana jest zmianą dobrą.

Ludzie, zombie dwa bratanki... czyżby czekały nas czasy wyczekiwanego spokoju?

Grind z zachodem słońca w tle

W nocy jest więc jeszcze ciężej, niż było do tej pory, ale Crane nie został na szczęście pozostawiony sam sobie. Nasz bohater otrzymał łącznie dwa dodatkowe drzewka umiejętności. Pierwsze, odpowiedzialne za jazdę, pomaga odblokowywać ulepszenia do naszego samochodu, zaś drugie – tak zwane „drzewko Legendy” – usprawnia protagonistę, który przecież i bez dodatkowych umiejętności do mięczaków nie należał. Mimo wszystko zdobywanie kolejnych poziomów mistrzostwa nie jest najprostsze – w ciągu łącznie 12 godzin, jakie zajęło mi ukończenie bez większego pośpiechu całej historii, dobiłem do piątej rangi Legendy, co stanowi zaledwie niewielką część nowego drzewka. Ci, którzy zapragną uczynić z Kyle’a bestię nie do powstrzymania, mają więc przed sobą sporo grindowania, ale jeśli rozgrywka w Dying Light już wcześniej Wam odpowiadała, nie będziecie mieć z tym żadnego problemu.

Żniwa w tym roku uznajemy za otwarte!

Bez narzekań powinno obyć się także w kwestii oprawy graficznej, która – tu niespodzianek absolutnie brak – wciąż prezentuje się fantastycznie. To nadal ten sam wysoki poziom, który – choć trafiają się drobne błędy (głównie związane z fizyką) oraz pojedyncze archaiczne tekstury – mimo wszystko stanowi jeden z mocniejszych punktów całej produkcji. Na otwartych przestrzeniach gra świateł wygląda jeszcze lepiej niż w podstawce i gdyby nie to, że po zmroku najlepiej uciekać w bezpieczne rejony, siedziałbym na polach i podziwiał olśniewające zachody słońca. Na mniej więcej identycznym poziomie utrzymuje się także warstwa audio, z jednym małym zastrzeżeniem. O ile do ścieżki dźwiękowej w zasadzie nie można się przyczepić, o tyle polski dubbing chwilami przyprawia o ból głowy. Niektóre z głosów brzmią świetnie, ale przy innych rozdźwięk pomiędzy tym, co widzimy, a tym, co słyszymy, jest wręcz karykaturalnie wielki. Szczęśliwie w The Following na rozmowach nie spędzamy przesadnie wiele czasu, o niekończących się męczarniach nie ma więc mowy.

Wyżynanie zombie to jedno, ale i czasem wypada wpaść także i do świątyni.

Gwałtowne hamowanie

Zbierając wszystkie moje doświadczenia związane z dodatkiem, muszę przyznać, że to dość interesująca pozycja, która jednak będzie mieć tylu zwolenników, ilu przeciwników. Z jednej strony oferuje ciekawszą i nieco bardziej intrygującą historię, pogłębiony rozwój postaci i modyfikowalne auta jako nowy element rozgrywki, z drugiej niemal całkowicie zrywa z tym, co większość pokochała w Dying Light, czyli dynamiczny parkourem. Nie jest oczywiście tak, że nowości nie bronią się swoją jakością – są całkiem niezłe, ale choć naprawiają kilka bolączek podstawki, w ich miejsce wprowadzają kolejne, przez co bilans plusów i minusów wychodzi niemal na zero. The Following popchnęło grę bardziej w kierunku charakterystycznym dla Far Crya – czy przypadnie Wam to do gustu, pozostaje kwestią mocno subiektywną. Mimo wszystko, jeżeli Dying Light wspominacie z uśmiechem na twarzy, The Following po prostu wypada się zainteresować – gra nawet ze zmienioną przez DLC formułą wciąż jest jednym z lepszych tytułów z zombiakami, jakie ukazały się w ostatnich latach.

Luc | GRYOnline.pl