Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 1 lutego 2016, 13:46

autor: Luc

Recenzja gry XCOM 2 - drugie UFO, czyli wróg poznany - Strona 4

Strategiczno-taktyczna seria, w której walczymy z kosmitami, znów powraca. Po bardzo udanym Enemy Unknown i Enemy Within, XCOM 2 nie miał łatwego zadania, ale ze starcia z wysokimi oczekiwaniami wychodzi z podniesioną przyłbicą.

Jest kolorowo, są rakiety, trujące opary oraz moce psioniczne - czego chcieć więcej?

Szersza perspektywa

Toczenie pojedynków w trybie turowym to jedno, ale jak wiadomo XCOM to także strategiczna rozgrywka na nieco większą skalę. Z racji tego, że tym razem odbijamy Ziemię, a nie jej bronimy, realizacja celów wygląda nieco inaczej niż poprzednio. Zamiast stacjonować w bazie, z której obserwujemy sytuację na świecie, tym razem jesteśmy w pełni mobilni i regularnie przemieszczamy się z jednego końca mapy na drugi. Odpowiadamy nie tylko za odbijanie kolejnych regionów z rąk kosmitów, ale także za wspieranie ośrodków ruchu oporu, zbieranie surowców, odwiedzanie czarnego rynku oraz napadanie choćby na konwoje transportowe ADVENT-u. Całość uzupełniana jest o budowanie specjalnych wież w poszczególnych rejonach, które zwiększają dochód, a także o radzenie sobie z tak zwanymi mrocznymi wydarzeniami. Te ostatnie są o tyle istotne, że jeśli zaczniemy je ignorować, napotykani przeciwnicy będą otrzymywać uprzykrzające nam życie bonusy – na przykład zatruwające pociski. Mało tego, niektóre z nich powodują przyśpieszanie realizacji tajemniczego projektu Awatar – jeżeli obcym uda się go przeprowadzić, kampania zakończy się porażką. Ten dodatkowy czynnik bardzo korzystnie wpływa na rozgrywkę i nigdy nie mamy poczucia „bezcelowości”, które czasami towarzyszyło nam w poprzednich odsłonach. Nieustannie wisi nad nami widmo przegranej, a to sprawia, że planowanie kolejnych podróży oraz akcji nie dość, że sprawia więcej frajdy, to i zmusza do intensywniejszego myślenia.

Nasza baza jest nieco mniejsza niż poprzednio, ale nie wpływa to na jej możliwości.

I choć mobilność naszej bazy oraz zaproponowany schemat odbijania Ziemi to spore zmiany w porównaniu z tym, co widzieliśmy poprzednio, w przypadku samych typów misji twórcy ponownie wybrali „bezpieczną drogę”, serwując w większości to, co już znamy. Mamy więc ratowanie cywilów, eliminowanie przeciwników, bronienie lub przejmowanie przekaźników oraz eskortowanie – jednym słowem standard, który jednak pomimo swej „wtórności” wciąż jest szalenie grywalny, a dzięki dobrze zrealizowanemu balansowi doprowadzenie misji do końca stanowi pewne wyzwanie, nawet wtedy, gdy wiemy, czego się spodziewać. Zwolennicy zmian nie będą oczywiście całkowicie rozczarowani – otrzymaliśmy także dwie ciekawe, nowe aktywności. Pierwsza to podkładanie ładunków w placówkach ADVENT-u, po którym musimy ewakuować naszą drużynę (tu faktycznie da się ograniczyć strzelanie do minimum i skradanie się jak najdłużej ma sens), zaś druga to obrona bazy. Niestety, w tym ostatnim przypadku to nie do końca to, czego można by się było spodziewać – nie przypomina to „klasyki” ani nawet tego, co widzieliśmy w Enemy Within. Zamiast tego po prostu walczymy w terenie, starając się zniszczyć wrogi przekaźnik i nie dopuścić hordy przeciwników do wskazanego miejsca na mapie. Cóż, zawsze coś.