Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 grudnia 2015, 16:21

autor: Luc

Recenzja gry Underrail - Metro, Fallout i garść oryginalnych pomysłów - Strona 3

Jeżeli decyzja Bethesdy o odejściu od klasycznej formuły Fallouta Was rozczarowała, wizja powrotu do oldskulowej formuły z pewnością wydaje się atrakcyjna. Underrail stara się jak najlepiej zagospodarować niszę... ale czy faktycznie mu się to udaje?

O tym, co "umarło" w niektórych szafach chyba lepiej nie wiedzieć.

Tu bowiem Stygian Software trzeba mocno pochwalić. To, co udało im się wykreować na potrzeby swojej produkcji jest szalenie intrygujące. Choć narracja kuleje, a poszczególne postacie nie zapadają przesadnie w pamięć, to atmosfera odwiedzanych miejsc nie pozostawia żadnego pola do narzekań. O ile nie znajdujemy się akurat w bliźniaczo podobnych podziemnych korytarzach i zamiast tego przechadzamy się którejś ze stacji czy wewnątrz budynku, trudno nie poczuć się jak w rzeczywistości czerpiącej garściami z uniwersum nie tylko Fallouta, ale i choćby Metra. I to oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. W pełnej immersji przeszkadza jednak… oprawa graficzna. Do wszechobecnej brzydoty i plastikowych animacji da się po pewnym czasie przywyknąć, ale nawet wtedy trudno się nie skrzywić na widok tekstur z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. Część osób nie będzie na to zwracała uwagi (zwłaszcza, że wymagania sprzętowe gry są absurdalnie niskie), ale obiektywnie patrząc, od strony wizualnej Underrail prezentuje się koszmarnie. A do tego dochodzi jeszcze chwilami mało czytelny interfejs i niewyraźna czcionka. Na najwyższym poziomie nie stoi także dźwięk jaki zdecydowano się w produkcji zaimplementować – o ile soundtrack, choć stosunkowo niedługi, może się podobać, o tyle odgłosy przeciwników czy wyprowadzanych ciosów są po prostu kiepskie. Atakujące nas kilkukrotnie szczury czy skorpiony już na samym początku brzmią irytująco, a gdy słyszałem je po raz setny, miałem ochotę wyrzucić głośniki przez okno.

Psioniczne zdolności potrafią przechylić wynik walki na naszą korzyść.

Blisko, ale niezupełnie

Gdy zbiorę w jedno czas spędzony z tytułem oraz wszystko to, co napisałem powyżej, Underrail wypada jednak jak na niezależną produkcję (i to do kupienia za niewielkie pieniądze) zaskakująco pozytywnie. Choć brakuje jej chwilami tego, co tak mocno do dziś przyciąga mnie do klasycznych Falloutów, ma przebłyski geniuszu, w których do złudzenia przypomina dzieła spod egidy Interplay. Ciekawie wykreowany świat zwiedza się bardzo przyjemnie, mechanika walki oraz rozwoju postaci pozwala na mnóstwo swobody i gdyby nie fakt przeciętnej narracji oraz kiepskiej oprawy audio-wizualnej, mielibyśmy do czynienia z czarnym koniem w wyścigu o miano RPG roku. Zamiast tego, otrzymaliśmy „tylko” dobrą, oldskulową produkcję, która wprawdzie przypadnie do gustu najbardziej zatwardziałym fanom gatunku, ale całą resztę zniechęci już po kilku pierwszych godzinach zabawy… i nie zaoferuje niczego przesadnie lepszego także i w późniejszym czasie. Zasłużonego miana „prawie FalloutaUnderrail absolutnie wstydzić się nie powinno, ale w jednej lidze ze swoim wielkim pierwowzorem stać z pewnością nie może.

Luc | GRYOnline.pl