Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 grudnia 2015, 01:01

autor: Luc

Recenzja gry Just Cause 3 - efektowna demolka w cieniu licznych baboli - Strona 4

Po niezłym Mad Maksie studio Avalanche wróciło do serii, która wyniosła je niemal na sam szczyt. Po pięciu latach przerwy ponownie wcielamy się w Rico Rodrigueza, aby w efektownym stylu obalić kolejną dyktaturę. Z jakim skutkiem?

Mapa jest ogromna, a wyzwolenie wszystkich miejscowości to zabawa na przynajmniej kilkadziesiąt godzin. - 2015-12-02
Mapa jest ogromna, a wyzwolenie wszystkich miejscowości to zabawa na przynajmniej kilkadziesiąt godzin.
Recenzja gry Just Cause 3 - efektowna demolka w cieniu licznych baboli - ilustracja #2

Na tle fatalnych aktorów podkładających głosy bohaterom wyróżnia się jedna postać – spiker oficjalnego, propagandowego radia Di Ravello. Wcielił się w niego świetny David Tennant (m.in. Doctor Who, Casanova), ale niestety słyszymy go bardzo rzadko. Okazję do popisania się swoimi umiejętnościami otrzymał jedynie w krótkich, dość zabawnych ogłoszeniach emitowanych po tym, gdy Rico wyzwoli którąś z miejscowości.

Przy temacie spowolnień i przestojów będąc, muszę nawiązać do jeszcze jednego, niespodziewanego problemu. A w zasadzie dwóch – ekranów ładowania oraz obowiązkowych funkcji sieciowych. Oba elementy potrafią zatrzymać zabawę na przynajmniej kilkanaście sekund, a w grze, w której liczy się przede wszystkim wartka akcja, takie rzeczy nie powinny być dopuszczalne. Zacznijmy od tej drugiej sprawy, czyli łączenia się z siecią. Just Cause 3, mimo że trybu multiplayer na razie nie posiada, stale podpina się do oficjalnych serwerów. Dzięki temu możemy porównywać nasze rekordy (np. w długości lotu) z tym, co osiągnęli inni gracze. W teorii to całkiem fajna opcja, ale w rzeczywistości wygląda to następująco – jeżeli gra choćby na sekundę straci połączenie, zostaje automatycznie zatrzymana i pozostaje w zawieszeniu aż do momentu ponownego zalogowania. Możemy oczywiście wybrać opcję zabawy offline, ale wówczas tytuł i tak co jakiś czas próbuje samodzielnie skontaktować się z serwerem. Jest to szalenie uciążliwe i zabija przyjemność z zabawy. Jedynym, co w moim przypadku zadziałało, było po prostu odłączenie kabla z internetem... ale trudno to nazwać idealnym rozwiązaniem.

W tym kraju tylko Rico może używać spadochronu! - 2015-12-02
W tym kraju tylko Rico może używać spadochronu!

Żadnej recepty nie udało mi się natomiast znaleźć na drugą ze wspomnianych spraw – ekrany ładowania. Te w moim przypadku nie były przesadnie długie (zazwyczaj trwały kilka, maksymalnie kilkanaście sekund), ale z uwagi na ich ilość wrażenie nudnego oczekiwania jest naprawdę silne. Ekran ładowania pojawia się przed podjęciem wyzwania, po wyzwaniu, przed cutscenką, po cutscence, po śmierci, przed początkiem misji, po zakończeniu misji i tak dalej, i tak dalej... Jest tego zatrważająco dużo, a gdy dorzuci się pauzy spowodowane brakiem łączności z serwerem, można odnieść wrażenie, że Just Cause 3 to po prostu gra turowa.

Gdyby nie tocząca się w kraju wojna, moglibyśmy rozstawić na pokładzie leżaki. - 2015-12-02
Gdyby nie tocząca się w kraju wojna, moglibyśmy rozstawić na pokładzie leżaki.

Chaos to nasz żywioł

W ostatecznym rozrachunku Just Cause 3 okazuje sie jednak produkcją niezłą. „Tylko” albo „aż”. Elementom sandboksowym nie jestem w stanie absolutnie nic zarzucić i próżno szukać na rynku tytułu, który oferuje tyle swobody i chaotycznej zabawy, przy jednocześnie olśniewających wizualiach. Z drugiej jednak strony doskonałą chwilami rozgrywkę prześladują liczne problemy natury technicznej, nie najlepiej zrealizowana walka oraz kiepska fabuła, wciskana graczom na siłę. Wszystkie te wady w pojedynkę nie są mocno znaczące, ale razem sprawiają, że podczas rozwałki co chwilę coś jest nie tak. Od trzeciego tytułu z bądź co bądź udanej serii można chyba wymagać trochę więcej.

Luc | GRYOnline.pl