Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 listopada 2015, 11:08

Recenzja gry Star Wars: Battlefront - to nie jest Battlefield w kosmosie - Strona 2

Blastery? Są! Miecze świetlne? Są! Uwielbiani bohaterowie i złoczyńcy z filmowego uniwersum? Są! Niezapomniany klimat Gwiezdnych wojen? Jest! Rozrywka na setki godzin? Hmm...

DICE pokazuje, że ma już spore doświadczenie z silnikiem Frostbite 3.

To wszystko składa się na grę, której największym atutem jest odwzorowanie świata i klimatu Gwiezdnych wojen. Bezdyskusyjnie nie ma innego tytułu, który tak bardzo umożliwia wczucie się w pokochane przez miliony ludzi na całym świecie uniwersum. DICE jest znane również z tego, że w swoich grach umieszcza całą masę easter eggów i nawiązań. Stąd też w grze znajdziemy takie miejsca jak jaskinia na Hoth, do której zawleczony został pojmany w charakterze przekąski Luke, pokój ze zbiornikiem bacta, gdzie Skywalker dochodził do siebie, czy nawet aluzję do usuniętej z V epizodu sceny, w której pokazano zlokalizowane w Echo Base pomieszczenie ze schwytanymi wampa. Jest gniazdo Sarlacca, są przelatujące na skonstruowanych przez siebie skrzydłach Ewoki czy uciekający przed nami w popłochu Jawowie. Star Wars: Battlefront wygląda jak marzenie graczy kochających Gwiezdne wojny.

Tytuł oferuje dziewięć trybów rozgrywki. Część z nich to coś, co doskonale znamy z innych gier: potyczka to typowy team deathmatch, ładunek to doskonale znane capture the flag, a eskadra to obecne w Battlefieldach air superiority (i sposób na osłodzenie graczom braku bitew w kosmosie). Do gustu przypadła mi pogoń za droidami, która jest odmianą dominacji – na mapie znajdują się trzy ruchome roboty, które przejmujemy dla swojej drużyny; zwycięża ta, która jako pierwsza zdobędzie je wszystkie (a w przypadku upłynięcia czasu – dwa z trzech droidów). W supremacji, którą cechuje wiele podobieństw do trybu podboju, znajdziemy 5 punktów, przy czym aktywne do przejęcia są zawsze jedynie dwa. W ten sposób gra wymusza starcia w obrębie obu tych aktywnych lokacji, co przy dość sporych mapach i 40 graczach na serwerze stanowi idealne rozwiązanie stale angażujące wszystkich w walkę. Bohaterowie i złoczyńcy pozwalają wcielić się w postacie znane z filmów i... jest to chyba główny atut tego trybu. Gdy już nauczymy się dobrze posługiwać bohaterami, to zabawa może sprawić sporo satysfakcji, ale na razie większość graczy rzuca się bezmyślnie w wir walki, by wypróbować herosa, którego ciężko znaleźć w trybie supremacji czy ataku AT-AT. Będąc już przy tym ostatnim, dodam, że twórcy posłuchali opinii graczy i zmienili balans rozgrywki. Teraz machiny kroczące mają słaby punkt, a przy sporym wyborze ofensywnych gwiezdnych kart zniszczenie olbrzymów nie jest już tak trudne – powiedziałbym nawet, że jest zbyt łatwe i tym razem to Imperium musi mocno się postarać, żeby wygrać. DICE zaprojektowało tryby gry, dopasowując je jednocześnie do konstrukcji map i liczby graczy, dzięki czemu wszystko jest na swoim miejscu i – o ile drużyna współpracuje ze sobą – dostajemy możliwość rozegrania wciągających i wyrównanych meczów.

Zróżnicowane tryby dostępne w Star Wars: Battlefront pozwalają dobrze się bawić, zarówno podczas mniejszych, jak i większych meczów.

Właśnie za wspomnianą wyżej konstrukcję map należy pochwalić twórców. DICE jest studiem od lat tworzącym pola walki, czasem nawet zgodnie z sugestiami graczy (vide Operacje Społecznościowe w Battlefieldzie), toteż lokacje w Star Wars: Battlefront zostały pomyślane w taki sposób, by wymusić na uczestnikach zabawy wszechstronność i elastyczność. Jest wiele dróg i możliwości przerwania linii obrony jednej ze stron, w związku z czym jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, by bitwa utknęła w miejscu i nie dało się przesunąć frontu w jedną lub drugą stronę. Duży wpływ mają na to przejścia, korytarze lub elementy otoczenia, które mogą służyć za dobre osłony. Tego typu wrażliwe punkty da się zablokować za pomocą stacjonarnych działek, otrzymanych z podniesionego wzmocnienia, ale w świecie gry nie ma żadnego przyczółka, którego nie można by zniszczyć dobrze rzuconym granatem termicznym. Podkreślić należy również, że choć dostępne są jedynie cztery planety, mapy w ramach nich różnią się zależnie od trybu i nie spotkamy się z sytuacją, że trzeba biegać w poszukiwaniu przeciwnika po zbyt dużym obszarze lub że giniemy zaraz po respawnie, ponieważ graczy w lokacji jest zbyt wielu. Nie wszystko jednak okazuje się tak idealne, jak mogłoby się wydawać.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej