Recenzja gry Minecraft: Story Mode - początek wielkiej przygody w klockowym świecie
Tym razem specjaliści od epizodycznych przygodówek ze studia Telltale Games na warsztat wzięli powstały z sześcianów świat Minecrafta, wzbogacając go o rozbudowaną historię pełną akcji i przygód.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Liczba gier, nad którymi równocześnie pracuje Telltale Games, może budzić podziw. Jeszcze nie doczekaliśmy się finału Tales from the Borderlands czy Game of Thrones, a już rozpoczyna się kolejna epizodyczna seria, która – zważywszy na dotychczasowy cykl produkcyjny tego niezależnego dewelopera – będzie nam towarzyszyć przynajmniej do przyszłorocznego lata. Minecraft: Story Mode tym razem jako podstawę do opowiedzenia historii opartej na obowiązkowo trudnych (i równie obowiązkowo iluzorycznych) wyborach wykorzystuje jedną z najsłynniejszych gier ostatnich lat – Minecrafta. Wybór takiej, a nie innej licencji z jednej strony jest prawdopodobnie gwarantem sprzedaży, która przebije wszystkie poprzednie sukcesy tego amerykańskiego studia, z drugiej wywołał sporo kontrowersji wśród graczy, obawiających się zrobionego tanim kosztem skoku na portfele bardzo młodych i często mało wybrednych odbiorców. Na szczęście to, co można zobaczyć podczas pierwszego, zatytułowanego The Order of the Stone epizodu Minecraft: Story Mode, rokuje bardzo pozytywnie i zapowiada grę, którą zainteresować powinni się nie tylko najmłodsi fani dzieła studia Mojang.
Podobnie jak w przypadku poprzednich produkcji studia Telltale Games postanowiliśmy wystawić końcową ocenę grze Minecraft: Story Mode dopiero po publikacji ostatniego, piątego epizodu.
Creeper, Wither i ja
Ponieważ oryginalny Minecraft fabuły jako takiej nie posiada, scenarzyści Telltale Games nie byli w żaden sposób ograniczeni i pierwszy raz od dawna mogli pozwolić sobie na całkowitą dowolność kształtowania historii. Z okazji tej skorzystali, tworząc pełną akcji i humoru opowieść przygodową tak, by przede wszystkim przypadła do gustu typowemu odbiorcy oryginalnej gry, czyli dziecku dopiero od niedawna cieszącemu się dwucyfrowym wiekiem. Stąd, choć fabule nie brak dramaturgii, a stawką już po godzinie gry stają się losy świata, przemoc jest tu przedstawiona mocno umownie, odcienie szarości zaś są jedynie lekko zaakcentowane w powszechnej oraz wyrazistej czerni i bieli charakterów. Również wybory moralne zostały odpowiednio złagodzone i nie jesteśmy zmuszeni do decydowania o życiu i śmierci jednych postaci kosztem innych. Tytuł ten spokojnie może być więc ogrywany przez najmłodszych fanów.
Głównym bohaterem Minecraft: Story Mode jest Jesse – chłopak lub dziewczyna (wyboru płci oraz koloru skóry dokonujemy przed startem zabawy) – który/która w chwili rozpoczęcia przygody razem z paczką znajomych szykuje się do konkursu budowniczego, w którym bezowocnie próbują wygrać od lat. Braki doświadczenia grupka rekompensuje pasją i determinacją, wynik zawodów szybko przestaje mieć jednak znaczenie, gdyż Jesse i spółka wplątują się w wydarzenia (oraz mają swój udział w ich eskalacji), mogące doprowadzić do zagłady całego klockowego świata. Zaprezentowany w pierwszym epizodzie wycinek historii ma bardzo lekki ton. Kiedy już zdarza się, że akcja zwalnia, to zazwyczaj tylko po to, by budować napięcie albo zmusić do rozwiązania prostej zagadki. Co jednak ważne, choć fabuła ewidentnie kierowana jest do młodszych użytkowników, Telltale odpuściło sobie jej infantylizowanie, więc również starsi gracze mogą śledzić ją bez zażenowania. Sam początkowo miałem spore problemy z „wczuciem się” w główną postać, przede wszystkim z powodu nieposiadania przez nią tak wyrazistego charakteru jak w przypadku bohaterów innych gier tego studia, ale przy końcówce byłem już całkiem ciekaw, co wydarzy się dalej.
Jestem pełen podziwu, jak wiele elementów z oryginalnego Minecrafta Telltale zdołało zmieścić w stosunkowo krótkim epizodzie. W trakcie The Order of the Stone na naszej drodze stają chociażby kultowe creepery, Jesse w charakterze zwierzaka posiada świnkę imieniem Reuben, podróż zabiera bohaterów między innymi do Nether, zaś w fabule bardzo ważne miejsce zajmuje tworzenie narzędzi oraz całych budynków. No i oczywiście świat tytułu wygląda jak niemal żywcem wyjęty z produkcji studia Mojang – wszędzie pełno rozpikselowanych klocków. Nawet takie drobiazgi jak elementy interfejsu czy ikony zapisywania stanu gry zostały przerobione tak, by maksymalnie przypominać pierwowzór. Osoby, które na dziele Markusa „Notcha” Perssona zjadły zęby, będą w siódmym niebie.