Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Armikrog Recenzja gry

Recenzja gry 4 października 2015, 16:28

autor: Filip Grabski

Recenzja gry Armikrog - duchowego następcy przygodówki The Neverhood

Plastelinowa przygodówka point'n'click stworzona przez ludzi odpowiadających za Neverhooda brzmi jak spełnienie marzeń wielu fanów gatunku. Czy Armikrog dorównał rozbudzonym oczekiwaniom i dostarcza rozrywki na wysokim poziomie?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • świetna oprawa audiowizualna;
  • humor;
  • wyluzowany, absurdalny klimat;
  • daleko idące skojarzenia z Neverhoodem.
MINUSY:
  • nieco za krótka;
  • brak podpowiedzi potrafi mocno sfrustrować;
  • sporo technicznych błędów.

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w czasach, gdy karta dźwiękowa nie była jeszcze standardowym wyposażeniem komputera, a elegancko rozmyte tekstury pojawiały się tylko u właścicieli akceleratorów Voodoo, pojawiła się wyjątkowa gra. Szalenie zabawna i oryginalna przygodówka typu „wskaż i kliknij”, którą zbudowano za pomocą plasteliny. The Neverhood nie odniósł komercyjnego sukcesu, ale stał się tytułem kultowym, a wielu graczy obecnie z nostalgią wspomina perypetie Klaymena. Dzisiaj, niemal dokładnie 19 lat później, możemy zagrać w Armikrog – duchowego następcę tamtej gry, który z wysoką rozdzielczością miesza klimat i mechanikę sprzed lat.

Twórcy Armikroga to prawdziwa śmietanka: Doug TenNapel, ojciec Neverhooda i Earthworm Jima, stoi za narodzinami świata i postaci w nowej grze, założyciele studia Pencil Test – Ed Schofield i Mike Dietz, już wcześniej współpracowali z Dougiem przy wspomnianych tytułach, zaś muzyczna oprawa znowu stała się ciałem dzięki piekielnie utalentowanemu Terry'emu S. Taylorowi. Zdolni, chętni ludzie wyposażenie w pieniądze zebrane od fanów na Kickstarterze obiecali powrót tego, co najlepsze. Czy słowa dotrzymali? Czy Armikrog to godny spadkobierca Neverhooda?

Recenzja gry Armikrog - duchowego następcy przygodówki The Neverhood - ilustracja #2

The Neverhood pojawił się 31 października 1996 roku i zaczarował graczy wyjątkową, plastelinową formą prezentowania gry. Ręcznie zbudowany świat i poklatkowo animowane postacie połączone z dużą dawką absurdalnego humoru i ciekawymi zagadkami sprawiły, że dziś o tym tytule pamięta wielu. Szkoda zatem, że rynkowa kariera gry nie była oszałamiająca: z półek zniknęło ok. 50 tysięcy egzemplarzy, a szerszą bazę fanów zyskała dzięki domyślnej instalacji na kilkuset tysiącach twardych dysków komputerów firmy Gateway oraz... piractwu w Rosji i Iranie.

Dobro...

Armikrog robi doskonałe pierwsze wrażenie. Gra uruchamia się momentalnie, gracza witają w menu przetłumaczone na rodzimy język plastelinowe guziki i charakterystyczna muzyka w tle. Rozpoczęcie nowej przygody uruchamia prostą, rysowaną animację, z której dowiadujemy się wszystkiego, co niezbędne. Dryfująca gdzieś w przestrzeni planeta umiera – do jej ocalenia jest niezbędna jest substancja o nazwie P-tonium. Dwóch dzielnych astronautów poleciało w siną dal na poszukiwania, ale dotąd nie wróciło. Teraz krótką słomkę wyciągnął Tommynauta, osobnik niedoświadczony, ale pełen energii. Wraz ze swoim niewidomym psopodobnym stworem Dziub-Dziubem ochoczo wyrusza na misję, ale coś idzie nie tak i chłopaki rozbijają się na powierzchni tajemniczego świata.

Ładne to, prawda? - 2015-10-04
Ładne to, prawda?

Gdy na ekranie pojawia się poklatkowa, plastelinowa animacja, wszystko momentalnie staje się lepsze. Świetne projekty postaci, cudownie namacalna scenografia i bardzo wyluzowane podejście do atmosfery wywołują szeroki uśmiech. Tommy – w odróżnieniu od Klaymena – jest całkiem gadatliwy, a jego wierny towarzysz chętnie wdaje się z nim w dyskusje. Ich starcie z wielkim, włochatym, groźnie wyglądającym przedstawicielem lokalnej fauny przywołuje wspomnienia „pojedynku” Klaymen kontra Weasel, któremu zresztą nie ustępuje humorem. Gdy animacja się kończy i dostajemy w końcu możliwość sterowania postaciami, wszystko jest super. Toż to najprawdziwszy Neverhood, tyle że po liftingu!

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.