autor: Michał Chwistek
Recenzja gry Until Dawn – śmiertelne konsekwencje naszych decyzji w horrorze na PS4 - Strona 2
Po wydaniu takich tytułów jak Heavy Rain, Beyond: Two Souls czy The Order: 1886 firma Sony dokłada do swojego katalogu kolejny interaktywny film. Czy Until Dawn zasłuży w tej kategorii na Oscara?
Mimo całkiem sensownego scenariusza i ciekawych zwrotów akcji, gdyby Until Dawn było tylko filmem, to byłby to film raptem na szóstkę. Nie znajdziemy tu wybitnej gry aktorskiej czy scen na długo zapadających w pamięć. Na szczęści Until Dawn jest grą, a nie filmem, i to właśnie interaktywność tego tytułu sprawia, że okazuje się on dużo lepszy, niż się początkowo wydaje.
Zanim przyjrzymy się bliżej rozgrywce, warto wspomnieć o dwóch elementach, które mają olbrzymi wpływ na odbiór gry jako całości. Po pierwsze, w Until Dawn nie istnieje możliwość utworzenia osobnego sejwa. Wszystko zapisuje się automatycznie, przez co nie ma szansy cofnięcia raz podjętych decyzji czy powtórzenia scen akcji. Po drugie, każdy z ośmiu grywalnych bohaterów może zginąć, ale też każdy z nich może przeżyć i doczekać świtu. Ich los leży w naszych rękach. Połączenie obu tych rozwiązań sprawia, że niemal przez cały czas odczuwamy olbrzymie napięcie i stres. Śmierć w Dark Soulsach to przy zgonie w Until Dawn całkiem miłe doświadczenie. Istnieje co prawda możliwość szybkiego wyłączenia aplikacji lub konsoli przed dokończeniem automatycznego zapisu, ale nie polecam tego rozwiązania, gdyż mocno psuje przyjemność z gry.
Pod względem mechaniki rozgrywki Until Dawn niewiele różni się od innych podobnych tytułów. Można tu wyodrębnić trzy elementy: eksplorację, szybkie wykonywanie pojawiających się na ekranie poleceń oraz dokonywanie wyboru pomiędzy dwoma prostymi działaniami. Każda z tych opcji ma duży wpływ na przebieg historii i losy bohaterów. O ile ta ostatnia nie wymaga wyjaśnienia, dwóm pozostałym warto przyjrzeć się nieco bliżej.
Za każdym razem, gdy otrzymujemy pełną kontrolę nad postacią, możemy dokonać prostego wyboru. Albo od razu ruszymy w kierunku sugerowanym przez twórców, albo najpierw zbadamy wszystkie pozostałe obszary dostępnej lokacji. Jeżeli wybierzemy to drugie rozwiązanie, będziemy mogli odkryć różnego rodzaju przydatne wskazówki, które pomogą nam w podjęciu przyszłych decyzji lub w inny sposób wpłyną na losy bohaterów. Niemal zawsze opłaca się dokładnie zwiedzać lokacje, gdyż inaczej ciężko będzie nam ocalić wszystkie postacie. Tutaj niestety pojawia się pewien drobny problem. Mimo że w większości przypadków główna ścieżka rozwijająca fabułę jest oświetlona lub kieruje nas w jej stronę odpowiednie ustawienie kamery, to nie zawsze okazuje się to tak oczywiste. Zdarzają się przypadki, że oba wyjścia z lasu wyglądają dokładnie tak samo, a gdy wybierzemy nieodpowiednie, nie będziemy już mogli wrócić i przepadnie nam kilka ciekawych przedmiotów. Potrafi to być dość frustrujące, ale na szczęście nie zdarza się zbyt często.
Drugi element rozgrywki to quick time eventy. Wymagają one naprawdę dobrego refleksu ze względu na narzucone tempo i potrafią mieć olbrzymie znaczenie. O ile w Beyond: Two Souls podczas ich wykonywania mogliśmy puścić pad i patrzeć, jak nasza postać – wprawdzie z problemami, ale jednak – unika zagrożenia, o tyle w Until Dawn takie zachowanie zdecydowanie nie popłaca. Choć przy pierwszym przejściu gry udało mi się ocalić każdego z bohaterów, to dla testów powtórzyłem jeden z dalszych epizodów i podczas każdej sceny QTE odkładałem kontroler na biurko. Skończyło się to tym, że jeden z bohaterów stracił głowę, a drugi musiał pożegnać się ze swoimi pięknymi oczkami. Sceny z pierwszych epizodów są nieco mniej istotne, ale niemal zawsze w większym lub mniejszym stopniu wpływają na przebieg wydarzeń.