Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 października 2002, 12:14

autor: Piotr Stasiak

Conflict: Desert Storm - Pustynna Burza - recenzja gry - Strona 4

Conflict: Desert Storm to gra stworzona przez zespół Pivotal Games, znany głównie ze świetnego tytułu Warzone 2100. Jej akcja rozgrywa się w czasie wojny w Zatoce Perskiej...

Rasowego taktyka, wychowanego na subtelnym planowaniu misji w „Rainbow Six”, do szału doprowadzi też liniowość scenariuszy. Zadania da się wykonywać tylko w kolejności przewidzianej przez autorów, wszystko jedno, czy będzie to oznaczało parokrotne przedzieranie się przez najbardziej zapalne punkty na mapie. Szczytem absurdu jest misja numer 4, gdzie nasz oddział praktycznie zrównuje z ziemią ulubione lotnisko Saddama. Cele pojawiają się tam po kolei, zawsze w przeciwnym krańcu mapy, w związku z tym nasza drużyna biega po płycie lotniska, z wywalonymi jęzorami, od punktu A do punktu B, setki razy przechodząc obok tych samych miejsc. Wycina przy tym w pień pół batalionu arabskiej piechoty. Mam nadzieję, że żaden dowódca jednostek specjalnych nigdy nie będzie grał w produkt SCI.

Mimo tych zasadniczych wad „Conflict: Desert Storm - Pustynna Burza” nie jest grą złą. Znam wielu ludzi, którym mogłaby się spodobać. Szeregu plusów, o których pisałem przez większość tej recenzji, nie można przecież zlekceważyć. Oko cieszy naprawdę ładna i dopracowana grafika. Intuicyjne sterowanie pozwala bardzo szybko wsiąknąć w przedstawiony na monitorze świat. Misje są w sumie ciekawe i różnorodne. Temat aktualny. Płynność pracy programu – w porządku. Nie bez znaczenia jest też świetne spolszczenie, za co ukłony w stronę firmy LEM - polskiego dystrybutora. Problem „Pustynnej Burzy” tkwi w innym miejscu. To gra, która jak większość gier konsolowych, przygotowana została dla niezbyt wymagającego gracza. Jest miałka. Jak kanapka w fast foodzie, o której zapomina się już w trakcie jedzenia. Prawdziwi wyjadacze nie mają tu czego szukać, nie będzie to dla nich żadne wyzwanie. Ktoś, kto nastawia się na pot, krew i łzy, zawiedzie się srogo. Po prostu radośnie i bez specjalnych problemów przewalczy te całe 15 misji, kładąc pokotem tysiące wrogów, niszcząc na potęgę mosty, bazy i fabryki broni chemicznej, zdobywając kolejne medale. W najlepszym wypadku potrwa to 4 wieczory. Nie można zaprzeczyć, że „Pustynna Burza” jest grą miłą, łatwą i przyjemną. Ale jak dla mnie – zbyt miłą i za łatwą.

Piotr „Piotres” Stasiak