Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 16 lipca 2015, 13:58

Recenzja gry F1 2015 - nowe pomysły, nienajlepsze wykonanie - Strona 2

Codemasters zaczyna wydawać swój cykl o Formule 1 podobnie jak EA Sports – co roku i umieszczając nawet twarze kluczowych zawodników na okładce. Tegoroczna odsłona, robiona na nowym silniku, miała przynieść zupełnie nową jakość. Czy tak się stało?

Prosimy nie regulować monitorów!

Najświeższa odsłona Formuły 1 rozczarowuje nie tylko ubogą zawartością. Przejście na nowy silnik zaowocowało też zmianami w grafice. Na pierwszy rzut oka oprawa jest trochę lepsza, obiekty bardziej szczegółowe, refleksy ładniejsze, bolidy wyglądają świetnie, ale jest również dziwny filtr, który powoduje, że obraz jest zawsze zamazany i trochę niewyraźny – nawet podczas animowanych wstawek w boksach. Nie jest to na pewno wina ustawień czy sterowników, bo w wielu komentarzach w sieci powtarza się słowo „blurry”. Specyficzna barwa i brak ostrości to albo zamierzony efekt słonecznego światła, albo jakiś błąd w sztuce, ponieważ podczas wyścigu w nocy wszystko jest ładne i wyraźne – nie na tyle jednak, by można było mówić o jakimś przełomie. Grafika wydaje się tylko trochę lepsza od tej z wcześniejszych edycji, które działały jeszcze na poprzedniej generacji konsol, jeśli jednak porównamy ją z poziomem oprawy takich gier jak Project CARS, Forza Horizon 2 czy DriveclubF1 2015 wypada zauważalnie gorzej. Tekstury, efekty pogodowe, niebo – w tych elementach szczególnie widać słabość EGO 4.0 na tle konkurencji. Wrażenia nie robi też to, co słyszymy, ale tu już pretensje możemy mieć głównie do Maxa Mosleya, który zastąpił ryczące silniki V8 słabo brzmiącymi V6. Ich dźwięk w grze wypada trochę bardziej blado niż w rzeczywistości, zwłaszcza przy redukcji biegów, dodatkowo namęczymy się także w opcjach, by głos naszego inżyniera zdołał się przebić przez hałas motoru.

Sztuczna intelignecja też popełnia błędy i czasem wyjedzie poza tor.

Mikrofon ważniejszy niż kierownica

Komunikaty inżyniera, który mówi do nas przez cały wyścig, wydają się być główną atrakcją w F1 2015. Nie dość, że stale informuje on o sytuacji na torze, stanie paliwa, opon, pit-stopach, to jeszcze sami możemy pytać go przez mikrofon o te kwestie, prosić o zmiany w konfiguracji samochodu czy też – niczym Fernando Alonso – kompletnie wyciszyć. Listę dostępnych komend wywołujemy przyciskiem, który należy przytrzymać w trakcie mówienia – tu pojawia się pewien problem polskiej (kinowej) wersji językowej, która wyświetla dość dowolnie przetłumaczone polecenia. Aby komunikować się z mechanikiem, będziemy musieli przygotować sobie na boku właściwą listę („box this lap”, „vehicle condition”, „traction advice” itp.) lub grać z angielskimi napisami. Niestety, pomimo wielu testów i idealnie działającego mikrofonu w systemie Windows czy programie Skype, nie udało mi się zmusić gry do współpracy z nim, a bez komend głosowych szybka zmiana strategii podczas wyścigu będzie trochę utrudniona.

Zastosowanie dziwnego filtra powoduje nieco rozmyty i nieostry obraz.

Sama jazda, z niezłym poczuciem prędkości, wypada zadowalająco i potrafi sprawić sporą frajdę. W stosunku do poprzedniej wersji trochę lepiej działa force feedback, dość dobrze oddając to, co dzieje się z kołami – czujemy najazd na każdy krawężnik czy utratę przyczepności. Bolid z włączoną kontrolą trakcji i ABS-em jedzie jak po sznurku, bez elektronicznych wspomagaczy trzeba trochę bardziej uważać – zbyt gwałtowne przyspieszenie zawsze spowoduje uciekanie tylnej osi, a podczas hamowania łatwo zablokujemy koła. Kiepsko wypada za to system kolizji i zniszczeń – czasem coś tam posypie się z samochodu, ale zauważymy jedynie brak koła lub nosa. Mocniejsze uderzenia, które od razu wykluczą bolid z wyścigu, nie są symulowane – zamiast tego odpala się zwolnione tempo oraz opcja cofnięcia czasu i uniknięcia kraksy. Jeśli mamy jakiekolwiek pojęcie o jeździe po idealnej linii i nie wypadamy z toru, od razu możemy wybrać dwa ostatnie poziomy trudności przeciwników. Wszystkie poniżej są niewiarygodnie wręcz powolne i nie stanowią żadnego wyzwania. Najambitniejsi gracze mogą uruchomić sezon w trybie PRO, w którym bez żadnych możliwości zmian w opcjach – długość wyścigów ustawiona jest zawsze na pełen dystans, a wszystkie pomoce, wraz z interfejsem na ekranie, wyłączone – informacje będziemy otrzymywać tylko jako komunikaty naszego inżyniera. Przejechanie takiego wyścigu zapewnia solidną porcję wrażeń, ale wymaga idealnej znajomości toru i wyczucia bolidu na oponach o różnej przyczepności.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej