Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 października 2002, 13:37

autor: Krzysztof Szulc

The Shadow of Zorro - recenzja gry - Strona 2

Zorro to kolejna gra (dzieło zespołu In Utero, twórców m.in. Jekyll & Hyde) przenosząca znaną legendę o odważnym, czarującym i sprawiedliwym bohaterze znanym jako „Zorro” na ekrany naszych komputerów.

Właśnie – tryb walki. Zorro to przecież bohater, którego głównym atrybutem, oprócz czarnej maski i peleryny, jest szpada. Widowiskowe pojedynki powinny być wizytówką tej gry. Powinny – ale nie są. Stanowią natomiast kolejny mankament, co najmniej tak duży jak sposób sterowania bohaterem. Metoda prowadzenia potyczki należy do najgorszych jakie można sobie wyobrazić w grach komputerowych. Zorro staje vis a vis swojego przeciwnika, po czym na dole ekranu pojawia się sekwencja „strzałek”, którą należy szybko i poprawnie odtworzyć żeby nasz mściciel zadał cios. Jeżeli nam się to uda, jesteśmy świadkami animacji pokazującej mistrza szpady w akcji. W przeciwnym wypadku, to Zorro zostaje zraniony. W ten sposób walka, która powinna być esencją gry, sprowadzona została do poziomu klikania w klawisze kursorów w odpowiedniej, narzuconej nam kolejności.

Pojedynków czeka nas bardzo dużo i niczym się one od siebie nie różnią. Po kilku pierwszych staramy się omijać strażników szerokim łukiem byle tylko nie musieć klikać tych głupich „strzałek”. Nie jest to wcale łatwe, gdyż twórcy wyszli z założenia, że w grze nie może paść ani jeden trup. Każdy z pokonanych przez nas przeciwników po ok. 30 sekundach dochodzi do siebie bez względu na to, czy pokonaliśmy go na szpady, czy też do niego strzeliliśmy z broni palnej! Na dodatek bardzo często sytuacja jest taka, że biegając po danej lokacji zmuszeni jesteśmy wielokrotnie przechodzić przez to samo miejsce, przez co nieraz z jednym delikwentem toczymy klika identycznych nudnych walk.

„The Shadow of Zorro” jest grą typu action-adventure. Jak widać w kwestii „action” autorzy zupełnie się nie popisali i niestety w części przygodowej również czeka nas spory zawód. Ciekawe zagadki, napięcie, zwroty akcji – tego w tej grze nie znajdziemy. Naszym pierwszym zadaniem jest odnalezienie pieniędzy z podatków, które zaginęły w tajemniczych okolicznościach. Wspomnianą kwotę znajdujemy w drugim w kolejności pomieszczeniu, czyli po ok. 2 minutach gry. Następnie idziemy dalej przed siebie i tylko domyślamy się, że naszym celem jest wydostanie się na zewnątrz. Po dłuższym czasie parcia do przodu i toczenia denerwujących pojedynków tylko przypadkiem uruchomił się ekran z obecnym celem gry. Okazało się, że kolejnym zadaniem jest podsłuchanie konwersacji pomiędzy kapitanem Fuertesem i jego towarzyszką. Ale dlaczego, po co i gdzie – tego już nie wiadomo. Tak mniej więcej prezentuje się cała gra.

Gwoździem do trumny „The Shadow of Zorro” jest kiepskie AI przeciwników. Zdarza się, że przebiegają tuż obok i wcale nas nie zauważają. Albo zdarzają się sytuacje, że spotykamy strażnika śpiącego na służbie, ogłuszamy go po cichu, ten po chwili przytomnieje, przez chwilę zastanawia się kto to mógł zrobić, po czym znowu ucina sobie drzemkę. A my go znowu ogłuszamy itd.

Ja naprawdę chciałbym móc powiedzieć coś dobrego o tej grze. Owszem – lokacje prezentują się całkiem nieźle, muzyka i dźwięki też, ale czy to wystarczy? Niestety ta gra dostarcza więcej frustracji aniżeli rozrywki. I wierzcie mi – to wszystko nie byłoby takie straszne, gdyby panowie z In Utero stworzyli produkt „X” o bohaterze „Y” i to by im nie wyszło. Trudno – zdarza się. Ale autorzy porwali się na taki temat, który zobowiązuje. Przecież na tę grę czekali przede wszystkim ci gracze, którzy czytali w dzieciństwie książki i komiksy o przygodach słynnego bohatera w masce, oglądali filmy i seriale. I oczekiwania tych właśnie graczy firma In Utero po prostu zawiodła.

Krzysztof „Sukkub” Szulc