Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 marca 2015, 15:07

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Bloodborne - From Software dobre gry ma we krwi - Strona 2

Przywdziewajcie cylindry i płaszcze, ostrzcie ząbki na krwistą rozgrywkę. Bloodborne to kolejna fantastyczna produkcja studia From Software, które po sukcesach Demon’s i Dark Souls zachowało zimną krew i stworzyło piękną grę.

Pora leżakowania?

Tropiciel fabuły

Zauważcie, że napisałem o „konkretniejszej otoczce fabularnej”, a nie samej fabule. To, że szybciej możemy zidentyfikować się z postacią, nie oznacza łatwiejszej w odbiorze historii. Nic z tych rzeczy – From Software pozostało wierne swojemu stylowi. Bloodborne stosuje więc podobne środki narracyjne jak jego duchowe poprzedniczki. Więcej o tym świecie dowiecie się z opisów przedmiotów niż z wypowiedzi niektórych, niezbyt zdrowych na umyśle, postaci. Mimo to słucha się tego z uwagą, chłonie każdą wzmiankę, próbuje zrozumieć różne sytuacje (bo nie tylko w opisach kryją się ciekawostki). Także ze względu na świetnie dobrane głosy i charakterystyczne, przesiąknięte cynizmem, a jednocześnie rezygnacją podejście większości napotkanych osób. Dodam tylko, że polska wersja językowa jest porządna i klimatyczna – na tyle, że przyjąłem jej nazewnictwo chyba na dobre.

Księżyc w pełni, pora ruszać na łowy.

From Software nie byłoby sobą, gdyby nie przygotowało kilku radosnych pomysłów na to, jak „urozmaicić” eksplorację. Zdradzać wiele nie chcemy, ale pomyślcie o tym: w grze występuje broń palna. W jednej z początkowych lokacji trafiamy więc na strzelca, który pruje do nas z karabinu obrotowego ze szczytu wieży. Mając to na uwadze, musimy walczyć z czającymi się przeciwnikami.

Bardzo dużo bekonu.

Można więc rzec, że choć przerabialiśmy to wiele razy, to stare dobre patenty nadal działają – From wciąż potrafi kreować intrygujące postacie, serwować niejednoznaczne moralnie sytuacje i umiejscawiać je na tle pełnego niebezpieczeństw, pradawnego uniwersum. Znowu mamy poczucie, że z mgły wyłania się jakiś moloch, a my dopiero próbujemy dopatrzyć się jego kształtu i znaczenia. No właśnie... zapytacie o moją interpretację Bloodborne’a? Proszę, nie pytajcie, minie jeszcze wiele tygodni, zanim będę w stanie coś powiedzieć. Na powierzchni przewija się motyw tego, co odróżnia człowieka od bestii: każdy z nas jest bestią, a może w każdym z nas drzemie bestia – mówi From Software i chichocze we właściwym sobie stylu. Dobra, niech będzie. Jestem bestią uzbrojoną w bicz i łykającą fiolki z krwią na potęgę.

To nie magia, to tylko broń palna.

Kontrowersyjne fiolki krwi

Konstrukcja gry nie odbiega od tego, co znamy z Dark Souls. Podróżujemy po jednym, spójnym świecie, eliminujemy przeciwników i bossów, szukamy skrótów oraz skarbów. From Software chciało jednak stworzyć wrażenie bycia łowcą. Z tego powodu szybko zyskujemy dostęp do „snu tropiciela”, czyli kwatery głównej. Tu kupujemy sprzęt, ulepszamy statystyki, modyfikujemy broń. Stąd też przenosimy się do odblokowanych lamp, stanowiących odpowiednik ognisk. I to jest fajne, bo rzeczywiście czujemy się jak ktoś, kto przez wyruszeniem w drogę gromadzi sprzęt. Tym bardziej że teraz łatwiej się z niego korzysta – leczenie przypisano do „trójkąta”, dzięki czemu na „kwadracie” używamy innych przedmiotów. Do tego jest drugi ekran z podręcznymi gadżetami, aktywowany na panelu dotykowym pada.