Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 lutego 2015, 16:26

Recenzja gry Grim Fandango Remastered - Tima Schafera powrót do przeszłości - Strona 2

Do grona tzw. remasterów dołączył kolejny hicior sprzed lat - tym razem liftingowi poddana została gra Grim Fandango Remastered. Czy to dobra okazja, żeby przypomnieć sobie to arcydzieło wśród przygodówek?

W Grim Fandango spotkamy wielu interesujących bohaterów.

Zdecydowanie więcej wysiłku autorzy włożyli w podrasowanie modeli postaci i przedmiotów, które są zresztą jedynymi, w pełni trójwymiarowymi obiektami w tej grze. Przyciśnięcie prawej gałki analogowej w padzie pozwala w locie przełączyć się pomiędzy oryginalną i remasterowaną wersją produktu, dzięki czemu każdy może sam ocenić jakość tych zmian. Nie zmienia to oczywiście faktu, że ostrzy jak żyleta bohaterowie odrobinę odstają od ziarnistych i skromnych teł, przywołujących powiew dawno minionej epoki – nie jest to jednak na tyle duży mankament, żeby nie dało się przymknąć na niego oka.

Obchody Dnia Trupa.

W Grim Fandango Remastered na PlayStation 4 Mannym kieruje się dokładnie tak, jak w oryginale, co oznacza, że użytkownik porusza postacią bezpośrednio za pomocą kontrolera. Co ciekawe, takie rozwiązanie było mocno krytykowane przez fanów po premierze pierwowzoru, dlatego z myślą o zwolennikach klawiatury i myszki, deweloperzy zaimplementowali system point and click. Oczywiście, jest on dostępny wyłącznie w pecetowej edycji, konsolowcy muszą zadowolić się jednym sposobem sterowania. Pad w GFR generalnie sprawuje się świetnie, jednak dość często zdarza się, że po zmianie widoku ze statycznej kamery intuicyjnie przechylimy gałkę analogową w innym kierunku i prowadzona przez nas postać nie zareaguje tak, jak nakazywałaby logika.

Grim Fandango w interesujący sposób przedstawia świat żywych.

Cieszy brak ingerencji w inne aspekty gry, które dziś sprawdzają się równie dobrze, co w wydanym prawie siedemnaście lat temu oryginale. Mam tu na myśli przede wszystkim całkowity brak HUD-u, który mocno odróżnia Grim Fandango od innych przygodówek. Remasterowana edycja podąża tutaj szlakiem wytyczonym przez pierwowzór, gdzie interaktywne obiekty na ekranie nie były w żaden sposób opisane tekstem. Nie stanowi to jednak zbyt dużego utrudnienia, bowiem Manny precyzyjnie kieruje wzrok na przedmioty, które wydadzą mu się interesujące. Wygląda to piekielnie naturalnie i chwała deweloperom za to, że nie ulegli pokusie nadmiernego upraszczania swojego dzieła, wykorzystując zupełnie inne mechanizmy informowania gracza o wartych uwagi klamotach.

Mój przyjaciel? Mój wróg!

Grim Fandango to niewątpliwie małe dzieło sztuki i choć remasterowana edycja pozostawia pewien niedosyt, w niczym nie zmienia to faktu, że gra jest naprawdę świetna. Gdybym miał oceniać pierwowzór w okolicach jego premiery bez wahania dałbym mu jedną z najwyższych not, w przypadku odświeżonej edycji tak dobrze już niestety nie będzie. Mamy tu casus identyczny, jak w przypadku Heroes of Might & Magic III HD. Skoro deweloperzy podejmują trud, żeby przybliżyć klasyczne hiciory dzisiejszemu pokoleniu graczy, nie mogą iść po linii najmniejszego oporu. Ta przygodówka naprawdę zasługuje na to, żeby przyłożyć się do niej w większym stopniu, a tego niestety w omawianym produkcie nie widać. Dzięki Timowi Schaferowi zdążyliśmy poznać już wszystkie przeciwności losu, z jakimi musiało zmierzyć się studio Double Fine (brak oryginalnych plików, konieczność odtwarzania niektórych obiektów po analizie grafik koncepcyjnych), nie mogę tego jednak traktować jako usprawiedliwienie. Mam nadzieję, że w przypadku Day of the Tentacle, które również w niedalekiej przyszłości doczeka się liftingu od Double Fine, będę w stanie wystawić remasterowi znacznie wyższą notę.

Krystian Smoszna | GRYOnline.pl

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej