Team Factor - recenzja gry
Samodzielna taktyczna gra akcji przeznaczona do rozgrywki wieloosobowej, wzorowana na niezwykle popularnym modzie do Half-Life’a – Counter Strike
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gry multiplayer rozpowszechniły się zaledwie kilka lat temu. Wcześniej nikt nawet nie myślał o tworzeniu na masową skalę produktów przeznaczonych wyłącznie do rozgrywek sieciowych (a jeśli już takie gry powstawały to przeważnie nie docierały do Polski z wiadomych względów). Owszem, zdarzały się wyjątki jak chociażby urzekająca „Ultima Online”, ale regułą nadal pozostawało doskonalenie zabawy dla pojedynczego gracza. Dopiero w kilka lat po zadomowieniu się akceleratorów, kiedy zaczęły pojawiać się coraz lepiej wykonane gry FPP coś drgnęło. Multiplayer wreszcie zaczął odgrywać coraz większą rolę. Nadal jednak brakowało gierek typowo sieciowych. W kilka lat po ukazaniu się „Half-Life’a” nieznany do tej pory amatorski zespół stworzył do niej bardzo interesującego MOD-a, a mianowicie „Counter-Strike”. MOD ten w błyskawicznym tempie zaskarbił sobie serca setek tysięcy grających na całym świecie. O całym projekcie zrobiło się tak głośno, że nawet Sierra (wydawca „Half-Life’a”) zainteresowała się nim, a następnie go wykupiła. W krótkim czasie „Counter-Strike” stał się jedną z najpopularniejszych pozycji do rozgrywek multiplayer, udało mu się w dużym stopniu przyćmić sławę takich gier jak „Quake 3” czy „Unreal Tournament”! Największą siłą gry była taktyka, inne sieciowe FPP do tej pory opierały się wyłącznie na zręczności. Nic więc dziwnego, że z czasem zaczęły pojawiać się klony tej gry. Niektóre z nich były wiernymi kopiami oryginału, inne znacznie odbiegały wprowadzając przy okazji wątek fabularny czy nawet całe kampanie (większość „sieciówek” skupia się wyłącznie na pojedynkach, a nie wykonywaniu zadań). W przeciągu kilku ostatnich miesięcy mieliśmy co najmniej kilka takich gier. Wśród idealnych kopii „Counter-Strike” warto by było wymienić „Global Operations” czy „Tactical Ops”, w nieco mniejszym stopniu wzorował się na nim wyśmienity „Tom Clancy’s Ghost Recon”. Recenzowany dziś produkt – „Team Factor” – jest czymś pośrednim między tymi tytułami. Styl rozgrywki z podziałem na drużyny włącznie jest wzorowany w prostej linii na „Counter-Strike’u”, gra jest natomiast wzbogacona wieloma ciekawymi pomysłami. Ba! Ma nawet szczątkową fabułę!
Wcielamy się w rolę członka oddziału do zadań specjalnych. Dowództwo zleca naszej drużynie kolejne misje. Przykładowo, w jednej z nich wyruszamy do dżungli w południowo-wschodniej Azji, aby zabezpieczyć zestrzelony przez rebeliantów śmigłowiec. Możemy wybrać jedną z trzech drużyn: czerwoną, niebieską bądź też czarną. Każda z nich ma nieco inne zadania do wykonania. Przed każdą misją mamy dość obszerny (jak na grę typowo do rozgrywek sieciowych) briefing, podczas którego jasno i wyraźnie przedstawiane są nam cele. Większość z nich skonstruowana została w sposób raczej uniemożliwiający wypełnianie postawionych zadań w pojedynkę. Przykładowo, mając za cel zdobycie jakiegoś określonego przedmiotu musimy skorzystać z usług skauta informującego na bieżąco o poczynaniach wrogów, snajpera, który będzie oczyszczał drogę, żołnierza, który zajmie się bezpośrednią eliminacją przeciwników oraz osoby odpowiedzialnej za bezpośrednie zaliczenie celu misji.