Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 grudnia 2014, 16:07

Recenzja gry The Crew - Test Drive Unlimited w USA - Strona 2

Po sześciu latach wytężonej pracy, ludzie odpowiedzialni za grę Test Drive Unlimited przygotowali podobny produkt dla Ubisoftu. Kilkadziesiąt samochodów, ogromny teren Stanów Zjednoczonych i tytułowa "ekipa" na drodze. Co z tego wszystkiego wyszło?

Dynamiczne wyścigi obfitują w bezpardonową walkę.

Występujące co krok (a raczej co kilometr) testy sprawności jak jazda slalomem, po linii czy przez bramki są już bardziej monotonne - warto jednak je wykonywać, bo dzięki nim odblokowujemy części polepszające osiągi samochodu. Ogromną liczbę aktywności na mapie dopełniają liczne znajdźki w postaci charakterystycznych lokacji w USA, wraków unikalnych aut (dokładnie jak w Test Drive Unlimited 2), odblokowywania "anten obserwacyjnych" (niczym w Far Cry czy Assassin’s Creed) oraz mnóstwo funkcji społecznościowych, na których szczególnie skupili się twórcy. Do wykonania mamy wyzwania dzienne, tygodniowe, miesięczne, misje dla swojej frakcji, które mogą trwać nawet ponad dwie godziny. Wisienką na torcie zostaje lepiej nagradzane wykonywanie zadań i prawie każdej dostępnej misji w trybie wieloosobowym, zarówno w kooperacji, jak i konkurując z innymi graczami. Tu jednak sprawdza się aktualny dla większości samochodówek schemat, że najlepiej grać ze swoimi znajomymi, na dodatek z włączoną komunikacją głosową. W ten sposób rzeczywiście możemy stworzyć prawdziwą, tytułową „Ekipę”, ponieważ gra nie dobiera nam przypadkowych towarzyszy niezależnie od poziomu ich aut – możemy grać zarówno z kimś dużo szybszym, jak i wolniejszym od nas. Wtedy praktycznie w misjach kooperacyjnych albo będziemy ciągle z tyłu, albo kolega z ekipy nas nie dogoni. Maksymalnie na mapie może być do ośmiu graczy.

Jadąc w terenie, nasze auto realistycznie się brudzi.

Ten ogrom wyzwań wymaga odpowiednich „narzędzi”. Tutaj The Crew trochę rozczarowuje, bo dostępnych samochodów jest stosunkowo nie dużo. W wirtualnych salonach możemy nabyć raptem czterdzieści pojazdów. Dominują marki amerykańskie: Ford, Dodge, Chrysler, Chevrolet - zarówno nowe modele jak i klasyczne muscle cary. Oprócz tego kilka niemieckich standardów jak Golf, BMW M5, Mercedes SLS, SL i parę włoskich super aut: Lamborghini, LaFerrari, Pagani. Być może twórcy nie przejmowali się tak tą liczbą, bo większość samochodów możemy przerobić pod specyficzne trasy: off-road, ulice, tor wyścigowy - zyskują one wtedy trochę zmodyfikowany, podrasowany wygląd, ale nie zmienia to faktu, że to wciąż ten sam model. Warto zaznaczyć, że pomimo czysto zręcznościowego modelu jazdy, samochody różnie się prowadzą - terenówki są powolne i ociężałe, klasyczne muscle cary kapryśne w zakrętach, a auta GT przyklejone do asfaltu.

Dodge wśród wielkich sekwoi.

Zachowanie każdej maszyny zmienia się z czasem, gdy dokładamy do niej kolejne zmodyfikowane części, ale tuning w The Crew nie zbliża się nawet do poziomu tego z Need for Speed: Underground 2. Przede wszystkim - odblokowywane na bieżąco elementy montowane są automatycznie, co sprawia, że praktycznie nie odczuwamy poprawy osiągów naszego auta - następuje ona zbyt płynnie i zbyt małymi krokami. Warsztaty tuningowe w miastach sprowadzają się w zasadzie do tego, by sprzedać nam zestawy przerabiające na inną klasę, lub by doposażyć w odblokowane części kolejne zakupione auto, co często się nie zdarza. Możliwości zmiany wyglądu są minimalne - felgi, zderzaki, progi, lotka - wszystko w niewielkiej ilości i takimż zróżnicowaniu. Plus należy się za nie często spotykaną w grach opcję doboru koloru tapicerki czy deski rozdzielczej. Kwintesencją tuningu w The Crew wydają się być całościowe przeróbki, zmieniające typ auta i nadające mu bojowy wygląd - z podwyższonym zawieszeniem, szerszymi błotnikami i szeregiem halogenów na masce. Nie bardzo da się odczuć działanie większości perków, odblokowywanych za punkty premii. Wiele z nich da nam tylko kilkuprocentową zniżkę na zakupy samochodów, części lub tak samo małą premię do przyspieszenia czy hamowania.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej