Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 listopada 2014, 13:15

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Far Cry 4 - strzelankowy sandboks niemal bez granic - Strona 2

Ubisoft wprost z tropików zabiera nas w Himalaje, do fikcyjnego Kyratu, rządzonego przez okrutnego Pagan Mina. Czy zmiana klimatu nie schłodzi aby za bardzo temperatury zabawy?

Słoń dmie w trąbę

Far Cry 4 największą frajdę sprawi osobom chcącym po raz kolejny doznać ogromu świata przedstawionego i nie będzie im przeszkadzało uczucie, że już gdzieś, kiedyś to wszystko widzieli. Maszty zastąpiły dzwonnice, ale nadal trzeba się na nie wspiąć i zniszczyć radio, aby odsłonić kawałek mapy. Zdobywanie obozów wroga przebiega tak samo, jak wcześniej. Może tylko rzadziej trafiają się klatki z dzikimi bestiami, za to nie zabraknie tutaj zdejmowania snajperką wrażych strażników, niszczenia alarmów i przemykania z łukiem lub kuszą pomiędzy budynkami, by zaliczyć następny litościwie bezszelestny headshot. Dla fanów skradanek, do których się zaliczam, to jazda obowiązkowa.

Ci chłopcy wyjątkowo łatwo zapalają się do walki.

Zestaw umiejętności postaci właściwie pozostał bez zmian. Droga Tygrysa to bojowy zestaw zdolności, takich jak szybsze przeładowanie broni czy większa odporność na wybuchy. Droga Słonia oferuje zaś dodatkowe paski życia, mieszanie mikstur wspomagających nas w terenie i całkowitą nowość. Jazdę na słoniu.

Kiedy już myślimy, że Ubisoft w ogóle się nie wysilił, zaczynamy odkrywać drobne rzeczy, które dopełniają obrazu całości. Słoń jest jak czołg. Trudno go zabić, a wjazd na jego grzbiecie do obozu pełnego żołnierzy Pagan Mina przypomina włożenie kija w mrowisko. Zwierzak taranuje albo wywija trąbą odrzucając przeciwników a ci chaotycznie biegają w lewo i prawo, przerażeni niespodziewaną wizytą. Jeżeli komuś nie chce się krążyć niczym wygłodniały kojot wokół obozu, to przy pomocy takiego towarzysza raz dwa rozprawi się ze strażnikami.

Potężny słoń służy jako transport po nauczeniu się przez bohatera odpowiedniej umiejętności. To także bojowa maszyna krocząca

Faunę obrócimy przeciwko wrogom także w inny sposób. Rzucając we wroga kawałkiem mięsa (dosłownie) wyciętego z ciała ustrzelonego zwierza zwabimy drapieżnika. Taki niedźwiedź lub tygrys potrafi znacząco uszczuplić liczbę nieprzyjaciół. Trzeba tylko uważać, żeby z myśliwego samemu nie stać się zwierzyną i zawczasu odpowiednio dobrać kryjówkę. Niezły patent, aczkolwiek przez całą kampanię skorzystałem z niego tylko kilka razy, woląc osobiście dopilnować dzieła zniszczenia.

Kolejnym usprawnieniem, z którego z przyjemnością korzystałem cały czas, jest automatyczne sterowanie pojazdami naziemnymi. Wystarczy wyznaczyć punkt dojazdu, wcisnąć gałkę pada i przestać przejmować się kierowaniem, posiadając jednocześnie cały czas kontrolę nad gazem. Opcja ta nie powstała jednak tylko po to, żeby gracz mniej się spocił, bo jednocześnie za pomocą tzw. broni bocznej możemy się ostrzeliwać. Wszelkie pościgi nabrały w końcu kolorytu. Widok quada koziołkującego w pełnym pędzie i wybuchającego po zderzeniu ze skałą to uczta dla oczu. Przy okazji udowadnia, że fizyka odpowiadająca za zachowanie się różnych obiektów jest widowiskowa. Zresztą na każdym kroku możemy obserwować hollywoodzkie eksplozje i świetnego ragdolla w wykonaniu postrzelonych przez nas osobników.

Tradycyjne środki transportu. Z czasem zamienimy ja na wiatrakowiec.

Zabawę w Kyracie trudno wyobrazić sobie bez wiatrakowca lub, jak kto woli, brzęczyka. We wcześniejszych częściach obecne było latanie na paralotni, ale od teraz w końcu możemy w pełni kontrolować poczynania maszyny. Dzięki temu prawie przestałem używać możliwości szybkiej podróży. Latanie też wręcz zachęca do eksploracji, chociaż przyznam, że poszukiwanie skrzyń, w których poukrywano papiloty babuni jest średnio rajcujące. Gra pozwala nawet na zakup własnego wiatrakowca, który zawsze będzie czekał na lądowisku przed domem. A że dom z początku do najładniejszych nie należy, możemy go za grube rupie wyremontować. Ajay otrzymuje również kombinezon pozwalający szybować mu niczym polatusze, co także błyskawicznie skraca dystans do punktu docelowego.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej