autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - Arno Dorian, zabójca nowej generacji - Strona 4
Unity zabiera nas do pełnego przepychu i tłumów na ulicach Paryża. Jeszcze żadne wirtualnie miasto nie miało w sobie tyle życia, ile ma stolica Francji sprzed ponad dwustu lat. Obecność w trakcie zwiedzania obowiązkowa.
Każdy oręż i każda część ubioru (Arno może dowolnie przebierać pomiędzy kapturami, spodniami, pasami i kurtami) dysponuje własnymi współczynnikami, które można ulepszyć wydając na to tzw. punkty kredo, zdobywane w czasie zabawy poprzez wykonywanie różnych czynności charakterystycznych dla zakonu asasynów. Może to być cicha eliminacja, perfekcyjne parowanie czy zabójstwo z powietrza. Poprzez odpowiednie dobranie wyposażenia czynimy z Arno postać, która lepiej radzi sobie w skradaniu lub walce wręcz. Wszystko wedle własnych preferencji. Nie ma też problemu, żeby uczynić bohatera uniwersalnym, w czym dodatkowo pomagają odblokowywane w miarę upływu kolejnych sekwencji umiejętności.
Arno bowiem nie jest od samego początku maszyną do zabijania. Potrafi wykonywać różne sztuczki, ale dopóki nie odblokujemy na przykład umiejętności odpowiadającej za podwójne morderstwo, „zdjęcie” z posterunku dwóch stojących obok siebie typów jednym atakiem będzie niemożliwe. Również korzystanie z niektórych skuteczniejszych broni musi zostać najpierw odblokowane w panelu zdolności. Asasyn nie użyje bomby z trucizną przez całą grę, jeżeli nie zdecydujemy, że chcemy z takiej możliwości korzystać i za to zapłacimy. Część z umiejętności bardziej przeznaczona jest do trybu kooperacyjnego, więc wobec deficytu odpowiednich punktów warto dobrze się zastanowić z czego faktycznie będziemy korzystać. Możliwości oczywiście nie ma aż tak wiele, żeby nie dało się odblokować ich wszystkich w ciągu jednego przejścia gry. Jeżeli wykonamy większość misji pobocznych i nie będziemy unikać zabawy w sieci, to nie powinno być z tym wielkiego problemu.
W trakcie misji możemy wykonać dodatkowe zadania, wśród których może być odkrycie bonusowego sposobu osiągnięcia głównego celu lub zapewnienie sobie pomocy dodatkowych rąk w razie wpadki.
Drobnej reorganizacji uległ sposób wykonywania misji. W Unity mamy szerszy wachlarz dostępnych opcji, które doprowadzą nas do wybranego celu. Można chyba napisać, że poszczególne misje są takim małym sandboksem w wielkim sandboksie, jakim jest cała gra. Otrzymujemy informację o liczbie strażników, liczbie wejść i podpowiedzi dotyczące ułatwień, jakie możemy sobie przygotować przed ostatecznym zakończeniem akcji. Na przykład pomoc znajdującym się gdzieś na terenie więźniom, którzy uwolnieni stanowić będą istotne wsparcie w czasie otwartej walki lub odwrócenia uwagi strażników. Można też ułatwić sobie zmagania poprzez wcześniejszą przysługę dostawcy fajerwerków, który w podzięce odpali w odpowiedniej chwili swoje zabawki. Różnorodność jest spora i zdecydowanie pozytywnie wpływa zarówno na odbiór gry, jak i stopień trudności, który już i bez tych dodatkowych atrakcji jest wyższy niż drzewiej bywało.
Nowy Assassin’s Creed pomimo zaserwowania mi znanych już z wcześniejszych odsłon mechanizmów, oczarował mnie. Nie od początku, choć od już od pierwszych minut za sprawą oprawy audiowizualnej poczułem się jakbym trafił w sam środek Paryża sprzed ponad dwustu lat. Musiało minąć kilka misji, abym nabrał zaufania do twórców, którzy stare i sprawdzone rozwiązania chcieli mi przybliżyć w bardziej nowoczesnym stylu. Moim zdaniem takie podejście sprawdziło się. Zanim w pełni przestawiłem się na bardziej realistyczny styl zabawy (w miarę możliwości samej opowieści i gatunku gry), moje nieprzemyślane szarże kończyły się najczęściej w błocie, gdzie Arno konał po nierównej walce z oprychami. Trudniejsza walka i uczynienie z gry rasowej składanki, czego nie udawało się porządnie zrobić już od przygód Altaira, a przede wszystkim wspaniałe widoki Paryża, jakie zaserwowali mi artyści z Ubisoftu sprawiły, że Unity jest obecnie dla mnie najlepszą grą z serii. Nie zaryzykuję tezy, że jest tym, czym kiedyś dla rozwoju cyklu została część druga, ale pomimo wszystko, także wielu potknięć technicznych, które nękają obecną wersję, a których nie wymienię, bo nie mają wpływu na ostateczny odbiór rozgrywki, warto się Assassin’s Creed: Unity zainteresować. Ubisoft spisał się na medal.
Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl