Recenzja gry Legend of Grimrock II - dungeon crawler marzeń, RPG roku? - Strona 4
Po wielu miesiącach wytężonych prac fińskie studio Almost Human jeszcze raz zaprasza na nostalgiczną podróż do czasów, kiedy gry RPG kojarzyły się w tułaczką po klaustrofobicznych lochach. Efekt końcowy jest wyśmienity.
Wyzwania na wyspie łatwe nie są, ale i tak zadanie można sobie dodatkowo skomplikować. W Legend of Grimrock II da się grać np. bez mapy, co znacznie utrudnia poruszanie się w zawiłych układach korytarzy. Sama mapa wykonana jest niezwykle starannie, a możliwość umieszczania na niej znaczników to zbawienie.
Prawie idealna
Drugi Grimrock jest produktem zdecydowanie lepszym od pierwowzoru i to pod wieloma różnymi względami. Trudniejsze zagadki, zróżnicowane lokacje, otwarty świat, wyzwania piętrzące się na każdym niemal kroku – w tej grze po prostu nie można się nie zakochać. Progres jest tu bardzo satysfakcjonujący, a trudności w rozwiązywaniu problemów zachęcają do podejmowania kolejnych prób. Cieszy mnie również, że autorzy jednak zainwestowali w opcję szybkiego zapisu stanu gry – na jego brak zwracałem uwagę w recenzji pierwowzoru. Gdyby tak jeszcze można było poruszać drużyną z poziomu mapy, czego mi wciąż brakuje, byłbym wniebowzięty.
Do gry dołączono bardzo prosty w obsłudze, ale za to mocno rozbudowany edytor, za pomocą którego można stworzyć dokładnie taki sam produkt, jak Legend of Grimrock II. Możliwości narzędzia są ogromne, a przejrzyście zaprojektowany interfejs można ogarnąć już po kilkunastu minutach zabawy. Cieszy, że autorzy bardzo poważnie podeszli do sprawy, choć to z pewnością stawia pod znakiem zapytania kolejne odsłony tej serii. W sieci pojawiły się już pierwsze poziomy stworzone za pomocą edytora (są dostępne z poziomu gry dzięki integracji ze Steamem), wysyp kolejnych to tylko kwestia czasu. Dzięki dodatkowej i co najważniejsze, darmowej, zawartości, żywot fińskiego produktu znacznie się wydłuży.
Trzeba jednak pamiętać, że Grimrock II nie jest produktem dla każdego. Mam wrażenie, że najbardziej docenią go starsi fani gier, którzy w elektronicznej rozrywce szukają przede wszystkim solidnego wysiłku umysłowego. Entuzjaści Wiedźminów, Dragon Age’ów odbiją się od fińskiego dzieła jak pociski od grzbietów kamiennych golemów, choć i oni powinni dać tej grze szansę, bo może okazać się, że przypadkiem odkryją na wyspie coś więcej, niż zamkniętą na cztery spusty twierdzę tajemniczego czarnoksiężnika. Mowa tu o miłości do archaicznych erpegów, które po latach potrafią robić tak samo wielkie wrażenie, jak Eye of the Beholder 23 lata temu. Omawiany produkt jest tego najlepszym dowodem.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl