Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 października 2014, 15:21

autor: Kacper Pitala

Recenzja gry Sid Meier's Civilization: Beyond Earth - Alpha Centauri ma godnego następcę - Strona 3

Po wielu latach wynajdywania pisma i opędzania się od barbarzyńców Cywilizacja wreszcie pozwoliła nam wynieść się z planety Ziemi. Beyond Earth to świeży start dla ludzkości, ale czy zmian wystarczy, by świeżość poczuli również gracze?

Przy okazji technologii warto wspomnieć o ich... treści. Cywilizacja zawsze bazowała na znanym z kart historii rozwoju człowieka, ale tutaj deweloperzy musieli puścić wodze fantazji. Cieszy jednak fakt, że nie zdecydowali się na pseudofuturystyczny bełkot. Mnóstwo odkryć bazuje na prowadzonych już dziś badaniach lub po prostu na rozmyślaniu „co by było, gdyby?”. W grze wykorzystujemy więc np. pionowe farmy, zaawansowaną mechatronikę, kontrolowanie klimatu czy eksperymenty genetyczne. Sieć technologii sprawia wrażenie bardzo wiarygodnej i potrafi wzbudzić szczere zainteresowanie występującymi w niej tematami.

Sieć technologii w całej okazałości.

Jeśli chodzi o wygrywanie, to jest tutaj kilka całkiem ciekawych pomysłów. Autorzy postanowili się nieco pobawić z formą i tak np. jednym ze sposobów na odkrycie obcego sygnału (dotyczy to zwycięstwa poprzez kontakt z inteligentną rasą) jest zbadanie trudnych do znalezienia ruin. Kładzie to nacisk na nieco bardziej aktywny aspekt gry, czyli manewrowanie po mapie jednostkami zwiadowców. Z kolei zwycięstwo charakterystyczne dla Supremacji wymaga najpierw wybudowania portalu, do którego następnie trzeba wprowadzić określoną liczbę wojsk. Te wariacje nieco urozmaicają końcowy etap gry, choć i tak potrafi się on czasami dłużyć.

I co jeszcze?

Nowa Cywilizacja doczekała się też systemu zadań, który – z tego co mówią twórcy – miał być głównie nośnikiem dla informacji o świecie. Faktycznie tak jest, bo pojawiające się co jakiś czas komunikaty są napisane w dość ciekawy sposób i dają niejakie wyobrażenie o życiu naszej kolonii. Questy są też jednak dodatkowym (choć mocno ograniczonym) sposobem na rozwijanie się w ramach wybranej doktryny. Zagarnięcie nagrody w postaci punktów doświadczenia czy jakichś surowców wymaga często kilku kroków. Może to być np. zbadanie ruin za pomocą zwiadowców, później zdecydowanie, co zrobić z napotkanymi tam ludźmi, a na koniec rozpoczęcie handlu z nowo powstałą stacją lub zniszczenie jej. Zadania stanowią dość przezroczysty system, który niespecjalnie się narzuca, a jednocześnie urozmaica rozgrywkę od czasu do czasu.

Czy tego chcemy czy nie, lokalni mieszkańcy otaczają nas od początku.

Wymieniłem najbardziej wyraźne nowości w grze, ale Beyond Earth jest też naszpikowane wieloma mniejszymi dodatkami. Niepozornym, a potężnym narzędziem są jednostki orbitalne, czyli różnego rodzaju satelity. Każda z nich przez określony czas modyfikuje pewną liczbę pól pod sobą, czy to użyźniając glebę czy wzmacniając jednostki lądowe. Nieźle działają też Cnoty, które są po prostu kulturowym drzewkiem rozwoju. Jest to oczywiście wariacja na temat polityk socjalnych z poprzedniej odsłony, tyle że tu mamy podział na bonusy militarne, rozwojowe, naukowe i gospodarcze. Jeśli intensywnie eksploatujemy jedno drzewo lub kilka z nich, ale w tym samym rzędzie, aktywujemy kolejne nagrody związane z synergiami. Są one na tyle duże, że pomimo braku możliwości zwycięstwa kulturowego naszą cywilizację i tak warto rozwijać w tym aspekcie.

Złoto zastąpiła energia, ale surowce działają tak jak zwykle.

Można się zastanawiać, czy w nowej Cywilizacji nie powinno się pojawić więcej zmian, aczkolwiek ja jestem zdania, że jako odrębny produkt Beyond Earth prezentuje się naprawdę świetnie. Fundament piątej odsłony jest gwarancją wciągającej zabawy, a zupełnie nowy świat i panoszący się po nim obcy zmuszają do rewizji wypracowanych wcześniej strategii. Nie ma tu rewolucji, ale za to jest gra wypełniona po brzegi ciekawą treścią, dopracowana i diabelnie klimatyczna. Czego chcieć więcej?

Kacper Pitala | GRYOnline.pl