Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 października 2014, 13:25

autor: Sebastian Zieliński

Recenzja gry Endless Legend - fantastyczna uczta dla strategów - Strona 3

Deweloperzy z francuskiego studia Amplitude, za sprawą Endless Legend znów wnoszą powiew świeżości do nieco skostniałego gatunku turowych strategii fantasy.

Ciekawie wygląda opcja zwycięstwa dyplomatycznego, która wymaga gromadzenia punktów Wpływu do wykorzystania w negocjacjach. Stosunki z napotkanymi frakcjami zawsze zaczynają się stanem zimnej wojny, jednak z pomocą paru gestów przyjaźni szybko możemy podpisać traktat pokojowy, porozumienie handlowe czy zawrzeć przymierze. Czasami warto przed najechaniem sąsiada zadbać o powód do inwazji – koszt Wpływu za złamanie pokoju bywa wysoki. Oprócz tak drastycznych opcji, jak wypowiedzenie wojny czy zerwanie przymierza można zwyczajnie pogrozić albo wyrazić ubolewanie (ok, tego ostatniego akurat nie można). Nie jest to może dyplomacja na miarę piętrowych intryg z Crusader Kings II, ale doskonale wpisuje się w formułę gry.

Wbrew pozorom to my bronimy tego miasta.

Gromadzone punkty Wpływu mają jeszcze jedno ważne zastosowanie – służą do aktywowania bonusów na Planie Imperium. Co pewną liczbę tur mamy możliwość wyznaczenia kierunków rozwoju naszego państwa, co wiąże się z określonymi korzyściami. Podobnie jak z surowcami luksusowymi, im więcej posiadamy regionów, tym większy koszt aktywowania premii. Widać, że autorzy chcieli uniknąć sytuacji, kiedy sam fakt kontrolowania dużego terytorium daje nam miażdżącą przewagę. W takim przypadku musimy się liczyć z ciągłymi buntami, obniżoną produkcją itp. Spokojnie da się wygrać kontrolując parę dobrze rozwiniętych regionów. Ogólnie cała sfera strategicznego rozwoju stopniem zaawansowania w niczym nie ustępuje najbardziej złożonym strategiom 4X, co jest rzadkością w przypadku gier fantasy.

Endless Legend zawiera też typowe elementy „hirołsowe” – bohaterów, ruiny oraz questy. Herosi w tej produkcji dowodzą armiami, biorą czynny udział w bitwach, mogą też zarządzać miastami. Tworzymy dla nich ekwipunek, przy czym ten najlepszy wymaga surowców strategicznych. Zresztą podobny schemat zastosowano do bazowych jednostek. Najcenniejsze przedmioty potrafią z wymoczków zrobić maszyny do zabijania, duży wpływ na statystyki ma też poziom doświadczenia.

Kultyści nie próżnują nawet zimą.

Z początku rozczarowująca może się wydać ilość podstawowych rodzajów jednostek – po trzy na frakcję główną. Jednak kiedy doliczymy do tego oddziały 15 frakcji pomniejszych, robi się z tego całkiem pokaźna ilość. W pierwszych turach trzeba trochę kombinować, żeby jakoś zrównoważyć ułomności naszego wojska, później jednak spokojnie da się stworzyć idealnie skomponowaną armię, wykorzystując zasymilowane rasy.

Bitwy w Endless Legend odbywają się na mapie strategicznej, gdzie w ograniczonym zakresie mamy kontrolę nad każdym z oddziałów. Na skuteczność ataku i obrony ma wpływ rodzaj terenu, różnica wysokości czy bliskość bohatera. W teorii wszystko jest OK, ale w praktyce wychodzą wady tego rozwiązania, szczególnie przy większej liczbie walczących.

Z racji umieszczenia potyczek na mapie świata ich obszar jest dość mocno ograniczony. Wykorzystanie przewagi wysokości i terenu jest najczęściej kwestią przypadku, bo zwykle ważniejsze jest, żeby jednostka wykorzystała swoją rundę na jakąkolwiek sensowną akcję oddziału z niższą inicjatywą. Czasami zanim do niej dojdzie, wydane rozkazy tracą swój sens (np. atak na wroga, który zdążył uciec lub zginął). Najdziwniejsze rzeczy dzieją się podczas zdobywania i obrony miast. Nie ma tu żadnych murów czy bram do forsowania. Jednostki ganiają po mapie jak im wygodnie. Odpowiednikiem fortyfikacji jest symboliczny „pancerz” każdego z obrońców, zależny od zdolności obronnych miasta. Najeźdźca, żeby dobrać się do takiego delikwenta, najpierw musi ów pancerz zniszczyć. Wygląda to dość absurdalnie. Generalnie im więcej uczestników starcia tym większy bałagan na placu boju, szczególnie że mechanika walk nie grzeszy czytelnością (w odróżnieniu od całej reszty gry). Na szczęście każdą bitwę można rozegrać automatycznie, co w przypadku wielu starć w późniejszym etapie jest wręcz błogosławieństwem. Gra zyskuje wtedy sporo płynności.