Londyn, Manchester, Anywhere City. Wirtualne piaskownice, czyli miasta w serii Grand Theft Auto
Przyglądamy się miastom, jakie pojawiły się w grach z serii Grand Theft Auto, oraz temu, jak bardzo są one podobne do swych rzeczywistych odpowiedników.
Spośród miejsc, na jakie można natrafić, zwiedzając tereny poza trzema głównymi miastami, wyróżniają się potężna tama wzorowana za Zaporze Hoovera, wielka antena satelitarna nazwana „wielkim uchem”, oparta na rzeczywiście istniejących instalacjach służących do nasłuchu pozaziemskiego, czy wreszcie ukryta na pustyni Strefa 69 – oczywiście inspirowana tajną bazą wojskową zwaną Strefą 51, jednym z najpilniej strzeżonych miejsc w Ameryce, wokół którego powstały setki teorii spiskowych, głównie związanych z rzekomym przeprowadzaniem tam testów z technologią pozaziemskia. Chociaż „sześćdziesiątka dziewiątka” wygląda zupełnie inaczej niż jej realny odpowiednik, to autorzy dość wyraźnie dają do zrozumienia, o jaki obszar chodzi, rzucając szereg aluzji dotyczących mających odbywać się tam badań nad obcymi.
Londyn, Manchester, Anywhere City
Dodatek do pierwszej części gry, zatytułowany London 1969, umożliwił zwiedzenie miasta, które nie zostało jedynie zainspirowane stolicą Wielkiej Brytanii, ale starało się faktycznie być jej wierną kopią. Układ i nazwy dzielnic, przepływająca przez środek miasta rzeka, a nawet takie drobiazgi jak lewostronny ruch ulic i charakterystyczne pojazdy dość mocno przypominają centrum Londynu. Mimo ograniczeń technicznych twórcy zdołali wcisnąć do gry też kilka najbardziej charakterystycznych obiektów, takich jak Hyde Park, Pałac Buckingham oraz Big Ben. Dodatek do gry o nazwie London 1961 (tak, dodatek do dodatku, na szczęście niepłatny) udostępnił jeszcze jedno angielskie miasto, Manchester, choć tylko w formie mapy do trybu multiplayer. W tym wypadku rozbieżności między rzeczywistością a grą okazały się większe, trudno jednak oczekiwać, by do darmowej mapki do trybu wieloosobowego przyłożono się równie mocno co do pełnoprawnego rozszerzenia.
Ciekawie ma się rzecz z miastem, w którym osadzona została akcja GTA 2. Pozbawione oficjalnej nazwy, przez fanów ochrzczone mianem Anywhere City, jako jedyne w całej serii nie zostało oparte na żadnej prawdziwej metropolii. Mocno zurbanizowane i opanowane przez zwalczające się gangi stanowi według twórców ponurą wizję przyszłości. Wizję, która się nie spełniła, bo najprawdopodobniej akcja gry toczy się w roku 2013. Istnieją dwie poszlaki mogące wskazywać, że Anywhere City to futurystyczna wersja Liberty City. Pierwsza to ośmiominutowy film aktorski reklamujący ten tytuł, który nagrywany był w Nowym Jorku, druga to podział na trzy główne dzielnice, przemysłową, biznesową i mieszkalną – czyli taki sam jak w Grand Theft Auto III.
Kompromis między ilością a jakością, czyli co zobaczymy w Grand Theft Auto V
W piątej części serii ponownie odwiedzimy stan San Andreas, choć ulegnie on drastycznym zmianom. Po pierwsze – będzie olbrzymi. Mapa gry ma być większa niż te z GTA San Andreas, GTA IV i Red Dead Redemption razem wzięte. Po drugie – tym razem zlokalizujemy na niej nie trzy, a jedynie jedno duże miasto, Los Santos. Powód jest prosty – ma być ono równie wierną repliką Los Angeles, co Liberty City Nowego Jorku. Metropolia ta stanowić będzie około jedną czwartą całego obszaru gry. Na pozostałych terenach, podzielonych na dwa hrabstwa, znajdziemy cztery miasteczka, połacie zieleni, pustynie, a także góry i kaniony.
Chociaż na ostateczną weryfikację zapewnień dotyczących wierności Los Santos swemu realnemu odpowiednikowi przyjdzie poczekać do premiery gry, to fani na podstawie udostępnionych przez twórców materiałów już teraz zdołali zidentyfikować setki (!!!) budynków, które zaczerpnięto wprost z Miasta Aniołów. Te najbardziej charakterystyczne to ratusz Los Angeles, budynek Capitol Records, Westin Bonaventure Hotel, Sunset Tower, centrum handlowe Beverly Center oraz hotel Beverly Hilton. Powróci napis „Vinewood” na wzgórzu będący nawiązaniem do tego z Hollywoodu, lotnisko zostanie ponowie oparte na porcie lotniczym Los Angeles, a port wodny przybierze kształt realnie istniejącego.
Oczywiście dopiero jutrzejsza premiera gry rozwieje wszelkie wątpliwości, ale dociekliwe analizy fanów pozwalają mieć nadzieję, że Rockstar North rzeczywiście osiągnie kompromis między rozmiarami świata a dokładnością odwzorowania miasta i trzecia inkarnacja San Andreas faktycznie połączy najlepsze cechy lokacji z Grand Theft Auto: San Andreas i Grand Theft Auto IV. Ponieważ co jak co, ale akurat budować ciekawe i klimatyczne światy ten deweloper potrafi.
Michał Grygorcewicz