Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 24 czerwca 2002, 13:58

autor: Piotr Stasiak

Spider-Man - recenzja filmu z 2002 roku (2)

Człowiek-pająk szturmem zdobywa kina na całym świecie, oplątując swymi sieciami miliony młodych widzów. Nie przeszkadzają mu w tym ani tabuny bandytów, ani Zielony Goblin, ani nawet sarkający filmowi krytycy, którzy wręcz chodzą po ścianach. Ze złości.

Taki rozsądny umiar przejawia się również w pozostałych elementach. Przeładowanie nowych filmów efektami specjalnymi powoli staje się normą, a tu proszę – w filmie Raimiego pojawiają się tylko wtedy, gdy są naprawdę konieczne, czasem wręcz zostawiając drobne uczucie niedosytu (!). Przygotowano je za to na bardzo wysokim poziomie – szalone przejażdżki Spider-mana po dachach nowojorskich wieżowców naprawdę robią piorunujące wrażenie. W bardzo ciekawy sposób zanimowano przejazdy kamery – która często porusza się tak jak bohater – skokami, albo wisząc na linie. Podobać się też mogą zbliżenia i obroty kamery, robione przy różnych prędkościach pracy taśmy, znane już choćby z „Matrixa” albo komputerowego „Max Payne” (bullet time mode).

Wiele dobrego można powiedzieć o aktorach. Wcielający się w rolę człowieka-pająka Tobey Maguire to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Zagrał przekonywująco, a przy tym z odrobiną dystansu i autoironii, dzięki czemu nie popadł w obrzydliwy patetyzm właściwy chociażby kinowemu Supermanowi. Willem Defoe, aktor znany ze znacznie poważniejszych produkcji („Pluton”, „Urodzony 4 lipca”) solidnie odtworzył schizofreniczną postać Zielonego Goblina. Wśród postaci drugoplanowych również wyszukać można perełeczki – chociażby J.K. Simmonsa jako redaktora naczelnego nowojorskiego brukowca, który jest dosłownie żywcem wyjęty z komiksu. Nie udały się za to role kobiece – Kirsten Dunst jako Mary Jane Watson w scenie miłosnej robi takie maślane oczy, że wywołuje pusty śmiech widowni. A dobrotliwa ciocia May tak ocieka lukrem, że trzeba ją czym prędzej zagryzać mocno osolonym popcornem. Ogólnie jednak aktorzy spisali się nieźle, pomimo iż nie są to kasowe nazwiska z pierwszych stron gazet.

Niestety, pomimo tych niezaprzeczalnych zalet, nie można powiedzieć, że „Spider-man” to rewelacyjne kino. No bo czego tu się spodziewać po ekranizacji komiksu, kierowanego z założenia do młodszego i mniej wybrednego czytelnika? Film Raimiego to dobre warsztatowo kino wakacyjne – proste, łatwe i efektowne. Takie, które ogląda się jednego wieczora, a następnego się o nim zapomina. Zagrane ładnie, bez irytujących przegięć, zilustrowane wpadającą w ucho muzyką, dosmaczone komputerową animacją. Na pewno spodoba się wszystkim tym, którzy w dzieciństwie z wypiekami na twarzy śledzili komiksowe przygody superherosów (i jeszcze z tego do końca nie wyrośli). Na pewno spodoba się młodszemu rodzeństwu. Starszy widz będzie jednak musiał przełknąć prostą jak drut, banalną wręcz fabułę. Jest ona tak przewidywalna, że aż boli. Ta przewidywalność masakruje również jakiekolwiek napięcie, co nie świadczy zbyt dobrze o filmie akcji (a za taki „Spider-Man” prawdopodobnie chciałby uchodzić).

Widza po prostu po pewnym czasie dopada nuda, której nie uświadczymy chociażby na ostatnich „Gwiezdnych Wojnach”. Na sam koniec trzeba będzie jeszcze przeboleć całą masę amerykańskich patetycznych kawałków w stylu „pamiętaj synu – wielka siła to wielka odpowiedzialność”, „kto zaczyna z Nowym Jorkiem, zaczyna z nami wszystkimi” i tak dalej. No i głównego bohatera na tle amerykańskiej flagi na dachu Empire State Building. Oczywiście wystarczy odrobina samozaparcia i można się dać ponieść tej magii i wraz z Peterem Parkerem śmigać wzdłuż Piątej Alei w pogoni za Zielonym Goblinem. Ja jednak nie wykazałem się aż taką cierpliwością. Komiksy Marvela znudziły mi się po 6 miesiącach intensywnego czytania. Film mniej więcej w połowie. Gdy wychodziłem z sali warszawskiego multipleksu przyglądałem się pozostałym widzom. Osoby w moim wieku sprawiały wrażenie lekko zawiedzionych. Za to młodsza widownia opuszczała kino z wypiekami na twarzy. I to właśnie dla nich powstaje „Spider-Man 2”.

Spider-Man: The Movie

Spider-Man: The Movie