Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 25 grudnia 2012, 10:00

autor: Damian Pawlikowski

Schyłek obecnej generacji konsol i nadchodzące next-geny - co przyniesie 2013 rok?

Ile jeszcze potrwa siódma, aktualna generacja konsol? Czy w 2013 roku ukaże się nowy Xbox i PlayStation? Jaki wpływ na branżę ma rozwój gier mobilnych?

„Niebezpiecznie widowiskowa gra”. „Najbardziej realistycznie wyglądający shooter w historii”. „Silnik Frostbite 2 prezentuje się fenomenalnie”. Tego typu hasła przyświecały kampanii promocyjnej ubiegłorocznego hitu studia DICE, to jest Battlefieldowi 3. I – jakby nie patrzeć – to właśnie one w dużej mierze przyczyniły się do rewelacyjnej sprzedaży gry EA, która pomimo groźnej konkurencji w postaci Modern Warfare 3 kapitalnie poradziła sobie na rynku. Każdy, kto widział prezentacje trzeciego Battlefielda, jego zwiastuny oraz kolejne porcje rozgrywki, z miejsca zakochiwał się w przepięknej stronie wizualnej – i trudno się temu dziwić. Sęk w tym, że praktycznie wszystkie materiały promocyjne dotyczyły podrasowanej graficznie pecetowej wersji gry, której wizerunek w zasadzie sam pociągnął całą kampanię reklamową. Edycje konsolowe znacznie odstawały od niej pod tym względem, ale nikt z Electronic Arts nie wyrywał się z jakimikolwiek otwartymi porównaniami. Nie myślcie jednak, że to jedyny tego typu chwyt marketingowy, bowiem z wysokiej klasy komputerów, kart Nvidii oraz najnowszego DirectX korzystają również deweloperzy prezentujący takie potencjalne hity jak Star Wars 1313 czy Watch Dogs albo chociażby Medal of Honor: Warfighter, które – podobnie jak zeszłoroczne dzieło DICE – również oparte jest na silniku graficznym Frostbite 2. O czym świadczą tego typu triki?

Ano chociażby o tym, że obecna, siódma generacja konsol do gier wideo pod względem technicznym już ledwie zipie, znacznie ustępując sprzętowo swoim „blaszanym” kuzynom. Mało tego – zakładając, że większość współczesnych interaktywnych produkcji tworzy się właśnie z myślą o graczach konsolowych, drzemiący w tych tytułach potencjał jest na siłę ograniczany. Rzecz jasna z uszczerbkiem dla pecetowców, których sprzęt od dawna dysponuje o wiele potężniejszą mocą obliczeniową, a mimo to muszą zadowalać się kolejnymi lepiej lub gorzej zoptymalizowanymi konwersjami. Większość z nich zapewne jednomyślnie zgodziłaby się, że już najwyższa pora na zmiany. Ósma generacjo, nadciągaj! Siódma – zgiń, przepadnij?

Czy tego chcemy, czy nie, żadne życzenia śmierci ani klątwy voodoo na nic się tutaj zdadzą. Pomimo faktu, że current-geny zaskoczyły nas wyjątkowo długą żywotnością i – jak na ten wiek – niesłychanie dużym wsparciem deweloperów oraz rodzimych koncernów, nie zapowiada się, aby ich przejście na emeryturę miało nastąpić w najbliższym czasie. Jasne, że ten stan rzeczy uzasadniony jest taką, a nie inną polityką wydawców, aczkolwiek – jak to zwykle bywa – ma to swoje zarówno dobre, jak i złe strony. Dlaczego zatem wielkie korporacje tak zwlekają z premierą konsol nowej generacji?

Nowe, zminiaturyzowane wersje starych konsol to niebagatelny zysk dla twórców – nawet jeśli dostępne są tylko w Kanadzie (Wii Mini). - 2012-12-19
Nowe, zminiaturyzowane wersje starych konsol to niebagatelny zysk dla twórców – nawet jeśli dostępne są tylko w Kanadzie (Wii Mini).

„Ludzie mówią o ograniczeniach bieżącej generacji konsol. My nie odbieramy tego w ten sposób. Czujemy, że możemy wykonać imponujące rzeczy, i zrobić je dla dużego grona odbiorców, które jest większe na PS3, niż byłoby na PS4.” – Dan Houser, Rockstar Games, o pracach nad GTA V

Cóż, po pierwsze wydawcom nie w smak promowanie nowych marek i sprzętu, skoro aktualne są uznane, a oprogramowanie na nie wciąż sprzedaje się nieźle. Poza tym obecne platformy wreszcie zaczynają generować upragniony zysk, a ich kolejne odchudzone wersje – oraz zapewnienia branżowców – oznaczają, że nikomu nie spieszno do przesiadania się na względnie „obce” warunki nowej generacji. Po co budować od podstaw grono wiernych wyznawców, skoro można wyszczuplić konsolkę, obniżyć jej cenę, dorzucić kilka ultramiodnych szlagierów i przekonać do siebie zwolenników konkurencji? Przedłużenie obecnej generacji jest zaś zupełnie naturalnym skutkiem ubocznym tej operacji, ale kto by się tym szczególnie przejmował? No, może poza marzącymi o ewolucji graczami oraz coraz bardziej zdegustowanymi pecetowcami. Niemniej lojalność firmy wobec klientów stanęłaby pod znakiem zapytania, gdyby kilka miesięcy później wprowadziła ona zupełnie nową konsolkę, trzymaną wcześniej w ścisłej tajemnicy. Gracze nie lubią, gdy się z nimi droczy, a rzucanie im ochłapów, ukrywając soczysty befsztyk za plecami, byłoby istnym strzałem w stopę. Oczywiście wiadomo, że w sekretnych laboratoriach na Księżycu nowe konsolki są już testowane, ale nikt oficjalnie jeszcze ich nie zapowiedział – to po prostu oczywista oczywistość.

Zaprezentowane na początku 2011 roku trzyminutowe demo silnika Unreal Engine 3, Samaritan, zabrało trzydziestoosobowemu zespołowi aż cztery miesiące pracy. - 2012-12-19
Zaprezentowane na początku 2011 roku trzyminutowe demo silnika Unreal Engine 3, Samaritan, zabrało trzydziestoosobowemu zespołowi aż cztery miesiące pracy.

„Nowa konsola to duże wyzwanie. Resetujesz wypracowaną liczbę milionów użytkowników z powrotem do zera. Następnie musisz wszystkich przekonać, żeby kupili nowy sprzęt” – Tim Sweeney, Epic Games

Kwestia ponoszenia kosztów to bariera ciężka do obalenia. Również deweloperzy przyzwyczajeni są do pracy na danej platformie, posiadając w końcu zdobytą przez lata praktykę oraz możliwości wykorzystania pełnego potencjału dostępnego sprzętu. Wiedzą już, jak dokręcić silnik gry, by działał na nim możliwie najlepiej. Potrafią wycisnąć z niego ostatnie soki, czego przykładem jest chociażby najnowsze Uncharted czy czwarte Halo. Natomiast następne generacje to następne problemy, nowe wyzwania i – prawdopodobnie – więcej kosztów do poniesienia. Użyłem sformułowania „prawdopodobnie”, ponieważ zdania branżowców są w tej kwestii podzielone. W końcu zakup silnika, opłacenie najlepszych programistów czy znanych aktorów do sesji motion-capture i dubbingu trudno uznać za małe wydatki. Trzeba się wówczas również pogodzić z większymi nakładami finansowymi przy promocji nowej marki, z którą wiąże się przecież większe ryzyko. Tim Sweeney, współzałożyciel i prezes Epic Games, stwierdził ostatnio, że wraz z przesiadką na next-geny cena produkcji typowej gry AAA podskoczy nawet pięciokrotnie – no chyba że dany deweloper zainwestuje w ich autorski Unreal Engine 4.0, który ową podwyżkę ograniczy do zaledwie dwukrotnego wzrostu w stosunku do dzisiejszych budżetów. Pozostaje tylko pytanie, czy mamy do czynienia z brutalnie szczerą prawdą, czy może po prostu z nieco nadętą reklamą silnika...

Zupełnie odmienne stanowisko zajmuje w tej kwestii prezes Take-Two, Strauss Zelnick. „Sądzimy, że w wielu przypadkach będzie nam poniekąd łatwiej tworzyć gry na next-geny, w zależności od tego, jak zgra się ze sobą obecna technologia.”. Jak dobrze wiemy, dzisiejsza generacja konsol już dość mocno trąci myszką a pecety i – co za tym idzie – narzędzia do tworzenia gier na nie przeznaczonych dawno prześcignęły archaiczne rozwiązania używane przez deweloperów tworzących na current-geny. Innymi słowy, zamiast zatrudniać tabuny specjalistów i wydawać krocie na rozwój sprzętu od samych fundamentów, wystarczy zapożyczyć gotowe rozwiązania, silniki oraz oprogramowanie pokroju IDV SpeedTree czy Daz3D Bryce, które bez trudu wygeneruje potrzebne obiekty, rekwizyty czy ogromne połacie terenu. Dzięki temu produkcja gier AAA na „nowych warunkach” nie będzie już tak kosztowna jak jeszcze kilka lat temu, tuż po przesiadce na obecną generację.

Bryce 7 studia Daz3D jest świetnym przykładem tego, że technologia od czasu poprzedniej generacji znacznie ruszyła naprzód i okiełznanie jej nie sprawia już takich trudności jak dawniej. - 2012-12-19
Bryce 7 studia Daz3D jest świetnym przykładem tego, że technologia od czasu poprzedniej generacji znacznie ruszyła naprzód i okiełznanie jej nie sprawia już takich trudności jak dawniej.

„Do tej pory, każdy okres przejściowy (pomiędzy generacjami konsol – przyp. red.) oznaczał bankructwo jednego, dwóch dużych deweloperów.” - Strauss Zelnick, Take-Two Interactive

Pieniądze i technologia to jedno, ale istotnym wyzwaniem, przed jakim stoją twórcy konsol nowej generacji, jest wciąż zmieniający się rynek i mnogość alternatyw, jakie w ciągu ostatnich miesięcy – bo nawet nie lat – pojawiły się ku uciesze spragnionych nowości graczy. Nowoczesne PC, laptopy, smartfony, tablety, telewizory ze streamingiem, a nawet konsole „zastępcze” pokroju OUYA czy konsolokomputera ze Steamu. Zawrót głowy gwarantowany. Co prawda nie wszystkie urządzenia przeznaczone są wyłącznie do gier i pod tym względem chyba nic nie pobije PlayStation czy Xboksa podłączonych do panoramicznego telewizora w przytulnej „jamie gracza” zwanej salonem. Niemniej wstyd będzie, gdy konsola w kwestii możliwości multimedialnych zostanie pobita przez niepozornego smartfona. Zdywersyfikowanie oferty to nie lada sztuka – zwłaszcza przy tak licznej konkurencji. Nie oznacza to jednak, żeby kompletnie zapominać o bibliotece grywalnych tytułów, co uczyniło Sony przy starcie PS3, przez co po dziś dzień Azjaci starają się łagodzić skutki swoich błędnych decyzji sprzed lat.

Wzbogacenie oferty PlaStation Plus i zwiększenie jego zasięgu o PS Vitę było strzałem w dziesiątkę – mnóstwo rewelacyjnych gier w cenie jednego Blu-raya może przekonać nawet fanów konkurencji. - 2012-12-19
Wzbogacenie oferty PlaStation Plus i zwiększenie jego zasięgu o PS Vitę było strzałem w dziesiątkę – mnóstwo rewelacyjnych gier w cenie jednego Blu-raya może przekonać nawet fanów konkurencji.

Japoński gigant musi nauczyć się na błędach przeszłości, kiedy to na początku obecnej generacji założył, że po jego nową konsolę – z wartymi uwagi grami czy bez – sięgnie każdy posiadacz PlayStation 2. Gracze byli jednak odmiennego zdania i nie przekonały ich ani „rewolucyjne” procesory Cell, ani nawet zaimplementowany odtwarzacz Blu-ray, który już na starcie zdawał się wygrywać batalię z HD DVD. Późniejsze skopiowanie idei znanej z Nintendo, czyli PS Move, również dość średnio się opłaciło, choć konstruktorzy Sony wciąż zdają się (nieco na siłę) wierzyć w jego sukces. I wreszcie pozostała kwestia samych gier, które w przypadku PS3 okazały się całkiem konkretne (patrz: Resistance czy MotorStorm), ale ciężko było nazwać je system-sellerami. Na szczęście obecne serie pokroju Uncharted, Infamousa, Killzone’a czy ekskluzywne produkcje Quantic Dream oraz Santa Monica Studio ponownie wyniosły konsolkę Sony na piedestał, przywracając jej dobre imię. Darmowe i rozbudowane PlayStation Network, atrakcyjna cenowo usługa PlayStation Plus czy chociażby wprowadzone ostatnio funkcje Cross Buy oraz Cross Play sugerują, że Sony wreszcie zaczyna rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, i przy starcie sukcesora PS3 już nie dopuści do żadnej wtopy.

„PS Vitę będziemy wspierać przez 10 lat. Wszystkie nasze platformy mają taki sam cykl życia. To maraton, nie sprint.” - John Koller, Sony Computer Entertainment America

Wypuszczanie kolejnych, dużo tańszych modeli PlayStation 3 również można uznać za powolne przygotowywanie gruntu pod nabywców czwartego PS. Wicedyrektor działu marketingu Sony Computer Entertainment America, John Koller, w jednej z wypowiedzi użył ciekawego określenia „wkupywania się w ekosystem PlayStation”. Chodzi o to, że zanim większość obecnych posiadaczy PS3 sięgnie po jego następcę, będzie wolała wydoić obecną maszynkę do cna (w tej chwili granicą wsparcia „chlebaka” przez Sony jest rok 2015). Oczywiście po drodze do coraz przystępniejszego cenowo i wciąż poszerzanego medialnie systemu być może dosiądą się nowi konsumenci oraz – co bardzo prawdopodobne – gracze z obozu konkurencji. Gdy przyjdzie pora na „przesiadkę”, nowa konsolka będzie już nieco tańsza i wyposażona w odpowiednio atrakcyjną bibliotekę tytułów. Pierwszy cukierek jest za półdarmo, zaś kolejne i tak z całą pewnością prędzej czy później dokupimy. A jeśli wyjątkowo nam posmakują, może nawet pominiemy kwestię ceny. Teraz już wiecie, o jakim „wkupywaniu się” mówił Koller. Dobrze, że nie wspomniał nic o „uzależnianiu gracza”, bo to brzmiałoby już co najmniej podejrzanie.

A co z Microsoftem? Z całą pewnością amerykańscy spece od dłuższego czasu dłubią już przy nowej maszynce, ale sam gigant z Redmond i tak ma obecnie zbyt dużo na głowie, żeby brać sobie dodatkowo na barki kolejny ambitny projekt. Jego tegoroczny kalendarz wydawniczy wypełnia m.in. premiera tabletu Surface, promowanie Windows Phone 8, nie wspominając już o czynieniu dokrętek pachnącego świeżością systemu Windows 8. Warto też zaznaczyć, że polityka Microsoftu ostatnio o wiele mocniej skupia się na dostarczaniu relaksu w każdej możliwej formie – od muzyki przez filmy na zabawnych aplikacjach, grach ruchowych i tytułach AAA kończąc. Xbox przez ostatnie lata stał się więc prawdziwym centrum domowej rozrywki. Wraz z wprowadzeniem funkcji Smartglass (praktycznie dowolne urządzenie mobilne na Androidzie, Windowsie bądź iOS-ie działa jako dodatkowy ekran/kontroler gier) Microsoft daje do zrozumienia, że jego bezpośrednim konkurentem nie jest w tej chwili Sony, a Nintendo, które również bawi się w dostarczanie nowych wrażeń z rozgrywki, nie trzymając się jedynie klasycznych, „nudnych” kontrolerów. Niemniej współczesne konsole mają swoją renomę i powodzi im się całkiem nieźle, dzięki czemu ani Amerykanom, ani Sony nie opłaca się jeszcze wychodzić z nową inicjatywą. W przeciwieństwie do Nintendo, które – aby zachować twarz i dominującą pozycję na rynku – musiało jak najszybciej zaprezentować świeże rozwiązania. I tak oto na świat przyszło Wii U – duchowy spadkobierca Wii, zwanego przez niektórych ironicznie „zabawką dla casuali”. Pozostaje jedynie kwestia, czy jest to next-gen z krwi i kości, czy po prostu przedłużenie żywotności obecnej generacji.

Ni to tablet, ni to gamepad. Ciekawe, czy na dłuższą metę ten pomysł się sprawdzi. - 2012-12-19
Ni to tablet, ni to gamepad. Ciekawe, czy na dłuższą metę ten pomysł się sprawdzi.

„Nie wierzymy w obniżanie cen konsol niedługo po premierze. Chcemy być pewni, że za swoje pieniądze konsument otrzyma jak najwięcej. Cena WiiU pozostanie na tym samym poziomie (250 dolarów) przez trzy i pół roku.”- Reggie Fils-Aime, Nintendo

Po olbrzymich stratach, jakie Nintendo zanotowało w poprzednim roku fiskalnym (ponad 500 mln dolarów w plecy to nie w kij dmuchał), wielkie N musiało czym prędzej zacząć działać, aby wyjść z dołka i z powrotem stanąć na nogi. W wydostaniu się z kryzysowej sytuacji z całą pewnością nie pomógł spadek sprzedaży Wii i kieszonkowego Dual Screena (którego popularność wśród nabywców zleciała prawie o trzy czwarte!) ani 3DS, mający pod górkę już od samego początku, głównie za sprawą niemałych kosztów produkcji. Na szczęście japońskie imperium kontratakuje i wypuszcza Wii U, będące w rzeczy samej jego nową nadzieją. Osłabienie jena zapewniło również wzrost sprzedaży 3DS-a, który wreszcie ma szansę zarobić na siebie i zadośćuczynić swoim „rodzicielom”.

Z drugiej strony Nintendo zawsze wygrywało z konkurencją atrakcyjnymi cenami oraz przystępnymi tytułami, jednak tym razem koszt Wii U wcale nie zachwyca. 250-300 funtów w porównaniu ze 170 funtami za pierwsze Wii prezentuje się raczej średnio, nawet zważywszy na nie najgorsze osiągi techniczne tej maszynki. Sęk w tym, że „nie najgorsze” może teraz nie wystarczyć. Tak czy siak Nintendo się nie martwi. Jego polityką jest dostarczanie nowych przeżyć, a nie przybliżanie grafiki do fotorealizmu. Wszyscy kochają tablety, zatem również i to rozwiązanie powinno się szybko przyjąć. Bo jak wytłumaczyć fakt, że Microsoft wyszedł niedawno z inicjatywą Smartglass, a PS3 dostanie podobne wsparcie od PS Vita? Summa summarum – dla rodziców wąsatego hydraulika liczy się przede wszystkim ewolucja zabawy, podczas gdy aspekty fabularne itp. schodzą na dalszy plan. Poza tym nawet pojedyncze kultowe marki pokroju Mario, Zeldy czy Metroida potrafią przyciągnąć graczy z siłą asasyna, Hitmana i kapitana Sheparda razem wziętych.

Jedna nowa konsola na rynku to dla niektórych za mało, a skoro Sony oraz Microsoft zapadły obecnie w sen zimowy, konkurencja postanowiła wykorzystać sytuację i wytoczyć ciężkie działa. Już wkrótce niszę rynkową zagospodaruje pewien niezależny projekt, który w wakacje zawojował Kickstartera, przez pierwsze osiem godzin zdobył potrzebny milion, a w ciągu kolejnych trzydziestu dni zgarnął następne siedem i pół miliona. OUYA, zapowiadana jako „konsola dla hakerów i deweloperów gier”, będzie śmigać na systemie Android 4.0 z zainstalowanym układem Tegra 3 oraz pamięcią 1 GB RAM. Co więcej, pozwoli na darmowe korzystanie z mnogich gier i aplikacji przeznaczonych na ten popularny system, dostępny dotychczas jedynie na urządzeniach mobilnych. Marzyliście o graniu w Samurai II: Vengeance albo Shadowgun na gamepadzie? Nie? Ale teraz będziecie mogli! I marzyć, i pograć, bo OUYA wkrótce stanie się faktem.

Telewizora być może nie zabierzemy ze sobą do kibelka, ale trzeba przyznać, że Shadowgun HD brzmi dumnie. Nawet jeśli to zaledwie podrzędny klon Gears of War. - 2012-12-19
Telewizora być może nie zabierzemy ze sobą do kibelka, ale trzeba przyznać, że Shadowgun HD brzmi dumnie. Nawet jeśli to zaledwie podrzędny klon Gears of War.

Inna sprawa, że pod względem parametrów technicznych już teraz odstaje od najnowszych tabletów i smartfonów, nie mówiąc o tym, co będzie za kilka czy kilkanaście miesięcy. Konsola, która w dniu premiery będzie mieć status przestarzałej, wydaje się być raczej chybionym pomysłem. A jeśli nie chybionym, to przynajmniej dość kontrowersyjnym – nawet pomimo ambicji swoich twórców i zapowiedzianego wsparcia Namco Bandai, które poczęstuje nas konwersjami Tekkena, Ridge Racera i kilku innych flagowych produkcji. Swoją drogą LG zapowiedziało niedawno dostępną na większości swoich telewizorów usługę Game World, która pozwoli pobierać z internetu gry na dysk twardy i cieszyć się ich zawartością dzięki specjalnemu kontrolerowi Magic Remote. I tak, tu także mówi się o wszechobecnym ostatnio systemie Android. Wiem, że nie będę teraz oryginalny, ale granie w Angry Birds na padzie w dalszym ciągu wygląda mi na równie przyjemne co ssanie miętusa przez papierek.

Ludzie, spragnieni wieści o nowych konsolach, gotowi są zainwestować niemałe kwoty nawet w tego rodzaju przedsięwzięcia. Z tego faktu korzystają także „hochsztaplerzy” pokroju firmy Overmax, której produkty pojawiły się ostatnio na półkach kilku większych sieci hipermarketów w naszym kraju. Nie byłoby w tym nic oburzającego, gdyby nie potraktowano ich na równi z nowymi modelami PS3 czy Xboksa 360, co niektórym może zasugerować, że mamy do czynienia z najprawdziwszymi konsolami obecnej, jeśli nie przyszłej generacji. MultiActive, Movebox, V-motion – do wyboru, do koloru, a i same specyfikacje sprzętowe zdają się być skądinąd znajome. 100/85/70 zainstalowanych gier, grafika 32 bit, brak kabli, brak kontrolerów (brak jakiegokolwiek sensu w interesowaniu się podobnymi skokami na kasę). I czy to przypadek, że wszystkie te zabawki wyglądają jota w jotę niczym klony Nintendo Wii czy Kinecta? Dzieci, pilnujcie swoich rodziców! Może i OUYA zapowiada się na efekt nieskrywanej miłości do sceny indie, ale już za tworami duńskiego Overmaxu nie kryją się raczej zbyt szczere intencje. Jak to mówią, na bezrybiu i rak ryba, a skoro nowych konsol z prawdziwego zdarzenia brak, gracze zmuszeni są szukać szczęścia gdzie indziej.

Big Picture, czyli opcja komfortowego wyświetlania Steamu na ekranie telewizora. - 2012-12-19
Big Picture, czyli opcja komfortowego wyświetlania Steamu na ekranie telewizora.

„Wiemy, czego chcą użytkownicy - chcą grać w salonie. Chcą korzystać z padów. Chcą grać w gronie znajomych. Jeśli spełnienie tych wymagań będzie wymagało wyprodukowania jakiegoś konkretnego sprzętu, to wtedy zaangażujemy się w taki projekt.” - Greg Coomer, Valve

Z pomocą zniecierpliwionym konsumentom przybywa także Valve, którego świeżo zapowiedziany sprzęt na pierwszy rzut oka nie będzie niczym innym, jak zwykłym, podpinanym pod telewizor pecetem z tzw. „kontrolowanym środowiskiem”, co nada mu upragniony, konsolowy charakter. Biorąc pod uwagę, że dzięki usłudze Steam można pobrać na swój system praktycznie każdy istotniejszy interaktywny tytuł, pomysł na uderzenie w niszę z konsolokomputerem wcale nie wydaje się taki głupi. Valve wie, co robi, choć powinno mieć się na baczności, gdy Sony i Microsoft wkroczą do akcji. Z drugiej strony, gdzie dwóch się bije...

...tam korzysta Nintendo. A przynajmniej z całą pewnością chciałby tego jego prezes, Satoru Iwata, który stwierdził niedawno, że „inne firmy być może wprowadzą na rynek konsole o większej mocy, ale nie sądzimy, by różnica pomiędzy Wii U a tymi konsolami była aż tak drastyczna jak między Wii a obecnie dostępnym sprzętem do grania”. Drastyczna może i nie, ale z pewnością najbliższy rok nadwyręży tęgie głowy technologicznych speców konkurencji, którzy postarają o odpowiedni poziom swoich maszyn, mających w pełni zasłużyć na miano next-genów.

Konsole kieszonkowe nowej generacji już od jakiegoś czasu kuszą ze sklepowych półek świeżych nabywców. Smutna prawda jest niestety taka, że „kieszonsolki” nie cieszą się takim powodzeniem, jakiego oczekiwaliby ich twórcy. Na szczęście Sony w miarę szybko obrało interesującą strategię działania, dzięki której zakup ich najnowszej konsolki przenośnej pozwala na szereg interakcji spod szyldu „cross” z jej stacjonarną, dużą siostrą. PS Vita kontrolerem w trybie dla jednego gracza? A może służąca jako wyposażona we własny ekran maszynka sterująca grą dla kogoś, kto w trakcie partyjki akurat musiał wybrać się na dłuższe „posiedzenie”? Vita dopiero wystartowała i najlepsze chwile jeszcze przed nią. Można zatem przyjąć za pewnik, że wraz z rozwojem nadchodzącego PlayStation 4 liczba i jakość tego typu funkcji znacznie wzrośnie, tworząc tym samym bardzo groźną konkurencję dla Wii U i „padleta” Nintendo.

IInfinity Blade – dla jednych zwykła „pierdółka”, dla innych gra warta świeczki - 2012-12-19
IInfinity Blade – dla jednych zwykła „pierdółka”, dla innych gra warta świeczki

„Jesteśmy bardzo, bardzo zaskoczeni tym, jak szybko rozwijają się platformy mobilne. Spodziewamy się, że w przeciągu kilku lat mobilne urządzenia będą powszechnie używać bibliotek DirectX.” – Tim Sweeney, Epic Games

Nie zmienia to niestety faktu, że aktualnie to gry na smartfony oraz przeglądarki przejmują – jeśli już nie przejęły – pałeczkę od swoich starszych mobilnych braci ze standardem AAA. Przykładem może być chociażby ilość miejsca, jakie poświęcono tym odmianom gamingu na targach gier w Kolonii czy Tokio. Coś wyraźnie jest na rzeczy, bowiem tegoroczny gamescom w swoich planach pominęło zarówno Nintendo, jak i Microsoft (który nie pokazał się również w Kraju Kwitnącej Wiśni), za to na japońskim TGS-ie prawie połowa miejsca wystawowego przysługiwała firmom takim jak GREE, G-Mode czy gloops. Nawet uznani deweloperzy od jakiegoś czasu zaczęli interesować się i mocno inwestować w tę odnogę cyfrowej rozrywki, m.in. Level-5 (tak, to ci od Profesora Laytona) czy Epic Games, którego seria Infinity Blade przeznaczona na iOS-a okazała się najbardziej dochodową w historii firmy. Nie oznacza to w żadnym razie, że zarobiła więcej dolarów niż trzy części Gears of War razem wzięte – mowa o stosunku przychodów do inwestycji, które znacznie szybciej i obficiej zwracają się przy produkcji gier mobilnych.

Tim Sweeney z Epica twierdzi, że nie ma lepszego dowodu na fakt, iż inwestowanie 100 milionów w produkcje AAA przestaje mieć sens, a przyszłość leży głównie w grach freemium oraz silnikach graficznych łatwych w konwersji na rozmaite platformy. Nawet studio Crytek wyraża podobną opinię i po wypuszczeniu trzeciego Crysisa ma zamiar przerzucić się na model F2P. Czy to oznacza, że gry next-genowe będziemy kupować „na raty”? Jakby mało nam było irytujących online-passów…

Oprócz dwóch części GTA Rockstar przekonwertował na komórki również pierwszy epizod perypetii Maxa Payne’a. Pomysł genialny, ale odpalanie trybu bullet-time spoconymi paluchami zwyczajnie mija się z celem. - 2012-12-19
Oprócz dwóch części GTA Rockstar przekonwertował na komórki również pierwszy epizod perypetii Maxa Payne’a. Pomysł genialny, ale odpalanie trybu bullet-time spoconymi paluchami zwyczajnie mija się z celem.

Nie będzie odkryciem Ameryki stwierdzenie, że głównym problemem co ambitniejszych gier mobilnych jest ich sterowanie, które sprawia, że obcowanie z przenośną wersją fenomenalnego na konsolach GTA Vice City jest przyjemne niczym masaż erotyczny robiony przez Gabe’a Newella. A to niemała wada, jeśli założymy, że to właśnie te maszynki określane są przez niektórych branżowców mianem next-genów.

Może przyszłość gamingu faktycznie leży w urządzeniach mobilnych, które w przeciwieństwie do konsol nie rozwijają się stopniowo, ewoluując praktycznie z dnia na dzień. Może Nowy iPad posiada więcej pamięci i lepszą rozdzielczość niż Xbox 360 czy PS3 (jak zauważył Mike Capps, były prezes Epic Games). Może rzeczywiście jeszcze dziesięć wiosen temu graczy było tylko 200 milionów, a teraz, dzięki przystępniejszym i szerzej dostępnym interaktywnym produkcjom, jest nas grubo ponad miliard. Czy smartfony oraz tablety zastąpią za jakiś czas komputery, doprowadzając tym samym do ery „postpecetowej”? Wątpię.

Na iTunes znajdziecie tysiące ciekawych aplikacji. Niestety, żadna z nich nie może równać się ze szlagierami pokroju Dark Souls czy Skyrima. - 2012-12-19
Na iTunes znajdziecie tysiące ciekawych aplikacji. Niestety, żadna z nich nie może równać się ze szlagierami pokroju Dark Souls czy Skyrima.

Na dzień dzisiejszy gry mobilne to jedynie rozrywka chwilowa, zbyt niedopracowana i niewygodna, żeby mierzyć się z namacalnym kontrolerem i prawdziwymi grami AAA. Minigierki – nawet te najpopularniejsze – czy klony znanych marek to nie ta sama liga co produkcje z „dużych” systemów. Gdzie Six-Guns do świetnie opowiedzianego i na swój sposób przełomowego Red Dead Redemption? Albo Shadowgun do Gears of War? Tablety i smartfony mogą sprzedawać się lepiej, ale – jak powiedział pewien mędrzec z Youtube’a, znany jako Klocuch12 – „telefon to nie jest do robienia zdjęć, tylko do dzwonienia”. Ich lepsza sprzedaż nie zmieni biznesmenów oraz gadżeciarzy w harcore’owych graczy. Tym bardziej, że ci drudzy gotowi są zapłacić wiele więcej za pełnoprawną grę.

Zdjęcie opublikowane w sieci przez internautę DaE może nie poraża jakością, ale rzuca trochę światła na ideę Kinecta 2.0. - 2012-12-19
Zdjęcie opublikowane w sieci przez internautę DaE może nie poraża jakością, ale rzuca trochę światła na ideę Kinecta 2.0.

Niesprawiedliwe byłoby jednak znęcanie się nad dotykowym sterowaniem w komórkach, skoro rozwiązania alternatywne do gamepadów, proponowane przez samych twórców konsol, czyli Kinect i PS Move, wcale nie spisują się lepiej – a przynajmniej nie w „dużych” tytułach, przeznaczonych do wielu godzin intensywnej rozgrywki. Tymczasem całkiem wiarygodne plotki dotyczące next-genów nie pozostawiają wątpliwości, że czeka nas dużo więcej zabawy przed kamerką bądź z „lewatywą” w dłoni. Na serwisie Scribd jakiś czas temu zamieszczono 56-stronicowy dokument dotyczący spadkobiercy Xboksa 360, który rzekomo wyciekł z systemu Microsoftu. Można w nim wyczytać m.in. plany wypuszczenia wraz z konsolą nowej wersji Kinecta, wyposażonej w dedykowany procesor oraz znacznie lepszą kamerę i mikrofon. Miałaby się ona składać z dwóch niezależnych kamer i pozwalać na interakcję czterem osobom jednocześnie. W połowie tegorocznych wakacji niejaki DaE wrzucił do internetu screen mający przedstawiać zrzut z ekranu świata widzianego „oczami” Kinecta. Można na nim zauważyć nie tylko wyższą rozdzielczość urządzenia, ale także poprawę głębi obrazu oraz – co chyba najciekawsze – jego niesłychaną czułość, pozwalającą na wykrycie nawet poszczególnych palców gracza, niezależnie od ich ułożenia i tła, na jakim się znajdują. Jakby tych rewelacji było mało, w planach dostępnych na Scribd znalazła się także wzmianka o tzw. Fortaleza Glasses, czyli okularach rozbudowujących możliwości zabawy w rozszerzonej rzeczywistości. Przyznać się, kto ma ochotę poganiać za wirtualnym kowbojem po swojej sypialni?

Jeszcze inny serwis branżowy, Dual Pixels, dostał cynk o urządzeniu Omniviewer, mającym działać na nowej maszynie Sony. Jego rolą byłoby nie tylko umożliwienie wykorzystywania rozszerzonej rzeczywistości w grach, jak wspomniane okulary Microsoftu, ale dodatkowo pozwalałoby na śledzenie wzroku gracza i wyświetlanie mu obrazu 3D bez konieczności podłączenia do telewizora obsługującego trzeci wymiar. A co z PS Move’em? Jeśli spojrzycie na prototyp nowego gamepada, wszystko stanie się jasne. Nie wygląda to może zbyt zachęcająco i kojarzy się z tandetną zabawką, ale miejmy nadzieję, że Sony wie, co robi.

Jeśli Sony faktycznie planuje wprowadzić w życie widoczne na powyższym projekcie rozwiązanie, istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że nieco bardziej „zaawansowani” gracze będą, cóż, niepocieszeni. - 2012-12-19
Jeśli Sony faktycznie planuje wprowadzić w życie widoczne na powyższym projekcie rozwiązanie, istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że nieco bardziej „zaawansowani” gracze będą, cóż, niepocieszeni.

Informator Dual Pixels oddał nam także do wglądu dokładne specyfikacje techniczne konsol ósmej generacji. Co prawda tego typu plotek pojawia się codziennie mnóstwo, ale kilka z nich kreuje całkiem ciekawą perspektywę. PlayStation 4, zwane także Orbisem lub Omni, będzie ponoć wyposażone w bliższy pecetom procesor Piledriver, kończąc romans z Cellem, który miał zrewolucjonizować elektroniczną rozrywkę i położyć na łopatki konkurencję, a okazał się przereklamowany oraz trudny do opanowania przez deweloperów. Kartę graficzną wesprze z kolei DirectX 11 (zatem bez obaw o Frostbite 2 i Unreal Engine 4), a sama konsolka, pomimo braku wstecznej kompatybilności, po wpięciu dodatkowej przystawki z powodzeniem odpali tytuły z PS3. I tak, dysk optyczny Blu-ray powraca. Nawet pomimo doniesień z Dual Pixels, że Omni pozwoli na granie z chmury. Wziąwszy pod uwagę fakt, że kilka miesięcy temu Sony za niemałą kwotę wykupiło Gaikai, firmę świadczącą usługi cloud-gamingowe, i zapowiedziało wesprzeć ją swoimi klasycznymi produkcjami pokroju Little Big Planet czy Metal Gear Solid 4, wyobraźnia działa na pełnych obrotach.

Jeśli zaś chodzi o gry, tytułami startowymi czwartego PlayStation mają być m.in. nowe Uncharted, Killzone i Wipeout. Ale – prawdę powiedziawszy – do podobnych konkluzji można dojść nawet bez szklanej kuli i podsłuchu zamontowanego w biurze prezesa Sony. Z kolei Xbox 760, Durango bądź – jak brzmi jego aktualny kryptonim – Xbox Next spróbuje podobno zachęcić do siebie czwartym Fable’em, kolejnym Project Gotham Racing czy podrasowaną graficznie trylogią Halo. Inne intrygujące doniesienia na temat NextBoxa to m.in. podwójna karta graficzna, 16 rdzeni (!), napęd Blu-ray i współpraca z systemem operacyjnym Windows 8. Między plotkami znalazła się także dość kontrowersyjna teza, jakoby next-gen Microsoftu miał być sześć razy bardziej potężny niż Wii U i trzykrotnie bardziej niż PlayStation Omni. Czas pokaże, ile prawdy jest w tych doniesieniach. Warto także wspomnieć o przewidywaniach branżowców, którzy być może nie mieli wglądu do prywatnego laptopa Billa Gatesa, ale potrafią bystrym i trzeźwym okiem analizować rynek.

Imponująca rozdzielczość 3840 x 2160 pikseli jest już dostępna w bardzo drogich telewizorach LG. - 2012-12-19
Imponująca rozdzielczość 3840 x 2160 pikseli jest już dostępna w bardzo drogich telewizorach LG.

„Żadnych gier na płytkach” - Cliff Bleszinski

Poza dość oczywistymi prognozami, takimi jak usprawniona grafika czy dalsze wspieranie aspektów społecznościowych, często mówi się o implementacji obsługi standardu UHD, czyli Ultra-High Definition. Ponieważ przez cały czas trwa brutalna walka o ilość wkomponowanych usług i możliwości, zarówno Sony, jak i Microsoft będą tworzyć swoją renomę, rozbudowując paletę kompatybilnych, multimedialnych urządzeń i umiejscawiając konsolę w samym centrum domowej rozrywki (patrz. Smartglass). Skoro mowa o cross-mediach, mile widziana byłaby także obsługa Multi View (nazwa zarezerwowana dla Samsunga), czyli stereoskopowego podziału ekranu w taki sposób, by dwóch graczy mogło grać na jednym ekranie bez jego wizualnego przedzielenia – oczywiście z obowiązkowym udziałem okularów 3D. No chyba że wspomniane już Omniview faktycznie zadziała i w jakiś sposób przystosuje swoje możliwości do trybu wieloosobowego. Jeśli zaś chodzi o nieco bardziej popularne nazwiska, była twarz Epic Games – Cliff Bleszinski – spytany, czego najbardziej oczekuje od konsol nowej generacji, odpowiedział krótko: „Żadnych gier na płytkach”. Czyżby ciąg dalszy walki z obiegiem używanych kopii?

Targi E3. To właśnie tutaj najpewniej doczekamy się pierwszych wieści na temat konsol nowej generacji. Cóż, byle do czerwca. - 2012-12-19
Targi E3. To właśnie tutaj najpewniej doczekamy się pierwszych wieści na temat konsol nowej generacji. Cóż, byle do czerwca.

Pomimo wielu mniej lub bardziej poważnych aspektów obecna generacja konsol zdaje się znajdować już na ostatniej prostej. To oczywiste, że koncerny chcą wyciągać od nas kolejne niemałe kwoty za uszczuplone edycje wiekowych już maszyn do grania, usługi pokroju PS plus / Xbox LIVE, multimedialne gadżety, reedycje, kolekcje HD, dodatkowe DLC i obowiązkowe w każdej szanującej się produkcji cyfrowej Online Passy. Powoli maleje jednak sprzedaż samego sprzętu i to jak na złość akurat w momencie, gdy zaczęły zwracać się poniesione koszty promocji. Branża już od dłuższego czasu stoi w miejscu, maskując brak postępu reklamowaniem rozwiązań ruchowych (w końcu ktoś musi kupić te felerne Kinecty i PS Move’y). Co więcej, od 2008 roku cały czas notuje się spadek sprzedaży gier wideo, a w ostatnim roku fiskalnym wyniósł on aż trzydzieści procent! Czy oznacza to, że model free-to-play oraz darmowe gry mobilne zabijają naszą branżę? I to ma być nasza przyszłość? Mam dziwne wrażenie, że Microsoft oraz Sony są odmiennego zdania i wkrótce się nim z nami podzielą. To jak, panowie, Los Angeles?