filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 15 lutego 2002, 12:59

autor: Piotr Stasiak

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia - recenzja filmu (3)

Monumentalne dzieło Petera Jacksona, efekt pracy zastępów ludzi, potężnego przedsięwzięcia organizacyjnego i największego w dziejach kina budżetu ma szansę wstrząsnąć widownią podobnie, jak prawie 50 lat temu zrobiła to powieść J.R.R. Tolkiena.

Słów parę na temat efektów specjalnych, które w „Drużynie Pierścienia” stanowią integralną część prawie każdej sceny. Nie na darmo pracowało nad nimi specjalnie założone przez Jacksona studio graficzne. Nie powstydziliby się ich specjaliści z ILM, którzy na niejednym „Parku Jurajskim” zęby już zjedli. Wielokrotnie trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy dana scena jest, czy nie jest cyfrowo retuszowana, a to rzecz istotna. Przepiękne krajobrazy i budowle, morphingi gdy Frodo zakłada Pieścień (świetna wizja!), czy choćby rozmnożone ad infinitum legiony wojsk w scenach batalistycznych – to naprawdę robi wrażenie. I tworzy magię, w którą można wsiąknąć i zapomnieć o bożym świecie.

Oczywiście można narzekać. Chociażby na to, że film trochę się dłuży (szczególnie do momentu wyruszenia Drużyny z domu Elronda). Osoby, które nie czytały książki, mogą czuć się nienasycone nagłym zakończeniem, które tak naprawdę niewiele wyjaśnia, i nie następuje po tak zwanym trzecim momencie kulminacyjnym, zalecanym w większości podręczników dobrego scenariuszopisarstwa. To był jednak wymóg wiernego odwzorowania książki, zaostrzającego apetyty, a przecież kolejne części filmu już w drodze. Słyszałem też wiele głosów o niezbyt udanej muzyce. Zgadzam się z nimi, bo faktycznie horały i podniosłe orkiestralne marsze pod koniec zaczynają już trochę irytować. Brakuje jakiegoś dobrego motywu przewodniego (vide arcymistrz John Williams), który zapadałby w pamięć i potem sam się nucił pod nosem. Osobiście mam jeszcze pretensje o kiepską pierwszą scenę walki (potyczka przy Wichrowym Czubie – na szczęście później się rozkręca) i odgłosy wydawane przez 9 Upiorów Pierścienia, którzy brzmią tak jak mordowani obcy w „Aliens vs. Predator 2”. Wszystkie te minusy to jednak igraszka, w porównaniu do długiej listy superlatywów. Film ma w sobie magię, która przykuwa do fotela i każe go chłonąć. To wspaniała wizja, wielka przygoda, świat fantasy, który do tej pory znaliśmy tylko z książki, a teraz możemy obejrzeć na wielkim ekranie. Wielokrotnie łapałem się na tym, że mówię sam do siebie „tak, właśnie tak to sobie wyobraziłem. I chyba nie byłem jedyny. Jako czytelnik Tolkiena łyknąłem film bez żadnych zastrzeżeń.

„Władca Pierścieni – Drużyna Pierścienia” to jedno z najwybitniejszych osiągnięć kina fantastycznego i rzecz, którą po prostu trzeba zobaczyć. Peter Jackson dorósł w dziedzinie kina swego literackiego mistrza.

Piotr „Piotres” Stasiak