Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 25 lutego 2011, 13:40

autor: Marcin Łukański

Test konsoli Nintendo 3DS

Na specjalnej prezentacji w Warszawie mieliśmy okazję przyjrzeć się nowej konsoli firmy Nintendo, a także pierwszym przygotowywanym na nią grom. Jak sprawdza się trójwymiarowy efekt podczas rozgrywki? Oto nasze wrażenia.

Dwa ekraniki, w tym jeden dotykowy. Trójwymiar bez okularów. Sensor ruchu i żyroskop. Analog. Aparat 3D, 2GB wbudowanej pamięci. Wsteczna kompatybilność. Zestaw usług społecznościowych. Tak – w dużym skrócie – prezentują się możliwości najnowszej przenośnej konsolki Nintendo i większość zainteresowanych osób wie o tym od dawna. Z obrazem trójwymiarowym jest jednak drobny problem. Aby uwierzyć, trzeba zobaczyć. My zobaczyliśmy.

Na specjalnej prezentacji w Warszawie miałem okazję obejrzeć nowego 3DS-a na własne oczy i zagrać w kilka gierek, które będą dostępne na rynku w dniu premiery konsolki lub niedługo po niej. Niestety, fragmenty gier, które dziennikarze otrzymali do testów, były bardzo krótkie, wręcz kilkuminutowe. Z tego powodu skoncentruję się raczej na ocenieniu wizualnych aspektów produkcji na 3DS-a, a nie na rozgrywce jako takiej.

Obserwowanie 3D wymaga pewnego wysiłku, a niektóre osoby mogą mieć problem z przyswojeniem obrazu trójwymiarowego.

Nim zacznę opisywać poszczególne gry, warto wspomnieć o kilku techniczno-wizualnych aspektach odbioru 3D. Co ciekawe, do tej pory Nintendo nie mówiło na ten temat zbyt głośno. Do odbioru obrazu trójwymiarowego nasze oczy muszą się przyzwyczaić. Oznacza to, że gdy po raz pierwszy spojrzymy na ekranik konsolki, możemy zobaczyć obraz „rozjechany” lub rozmazany. Akomodacja trwa dosłownie kilka sekund i już po chwili powinniśmy ujrzeć wszystko bardzo wyraźnie. Jednak jeśli na moment oderwiemy się od gry, a następnie do niej wrócimy, ponownie wzrok będzie musiał przestawić się na postrzeganie 3D. Warto zaznaczyć, że nie każda osoba zobaczy obraz trójwymiarowy bez problemów. U jednych czas akomodacji wzroku może być znacznie dłuższy niż przeciętny, inni po prostu nie widzą wyraźnie obrazu, nie mogą skoncentrować się na grze lub bardzo szybko się męczą, co przeszkadza w czerpaniu jakiejkolwiek frajdy z zabawy. Na samym początku również miałem kłopot z „dostrojeniem” się do trójwymiaru i nie mogłem skoncentrować wzroku na rozmazanych kształtach. Na szczęście w miarę szybko udało mi się przestawić na troszkę inne oglądanie wydarzeń na ekraniku. Jeśli tylko będziecie mieli możliwość przetestowania 3DS-a przed kupnem, to nie omieszkajcie tego zrobić – każdy człowiek jest inny i może mieć inne tego typu kłopoty.

W czasie zabawy jesteśmy również trochę ograniczeni – jeśli przesuniemy konsolkę za bardzo w lewo, w prawo, za bardzo ją od siebie oddalimy lub spojrzymy na nią pod zbyt dużym kątem, to efekt 3D zniknie, a obraz się rozmaże. Nie oznacza to oczywiście, że musimy trzymać 3DS-a sztywno w jednym punkcie. Nie możemy po prostu szaleć i machać nim na wszystkie strony.

Teoretycznie, jeśli ktoś chciałby zniwelować efekt trójwymiaru, może użyć specjalnego suwaka umieszczonego po prawej stronie konsolki. Niestety, zauważyłem, że przeskok jest bardzo duży i trudno tak naprawdę tylko odrobinę spłycić obraz. Gdy przestawimy suwak, ekran lekko mignie i 3D zostanie wyłączone. Warto nadmienić, że gry wyglądają o wiele ładniej z odpalonymi fajerwerkami – tekstury wydają się bardziej ostre i widzimy więcej detali. Pod względem wizualnym gry bardzo dużo tracą bez włączonej opcji 3D.

Spośród wszystkich tytułów, jakie zobaczyłem, wyłoniłem trzech faworytów – Street Fightera, Battle of Giants oraz Metal Gear Solid. Przypominam jednak, że cały czas mam na myśli tylko wrażenia wizualne – przedstawione fragmenty rozgrywki były zbyt krótkie, aby ocenić same gry.

Street Fighter prezentował się rewelacyjnie – na jego korzyść przemawia rysunkowa oprawa graficzna. Na pierwszym planie znalazły się statystyki, na drugim walczące postacie, a kolejne plany w trójwymiarze zajmowało otoczenie – rozmawiające ze sobą osoby, budynki, stragany, mosty, wodospady, roślinność. Wszystko to wywiera niesamowite wrażenie, a efekt głębi potęguje odbiór całości. Dodajmy do tego płynną animację oraz pełne szczegółów tekstury, a otrzymamy jedną z najładniejszych gier pokazywanych na prezentacji. Co ciekawe, w Street Fighterze na 3DS-a można aktywować bardzo duże uproszczenie w robieniu kombosów. Jeśli np. naładujemy Ultra Combo i zechcemy je wykonać, wystarczy, że uderzymy na ekraniku dotykowym w stosowną opcję, a nasza postać automatycznie wskazaną sekwencję ciosów zastosuje. Jest to ogromne ułatwienia, ale podobno w każdej chwili będzie można je wyłączyć.

Street Fighter to zdecydowanie jedna z najładniejszych gier na 3DS-a.

Battle of Giants to duże zaskoczenie. Chciałem zbadać tę grę z czystego obowiązku i ruszyć dalej, a skończyło się na tym, że przeszedłem całe demo, które graficznie okazało się fenomenalne. W grze sterujemy dinozaurem, a kamera umieszczona jest bezpośrednio za jego grzbietem. Powoduje to, że w czasie biegu dżungla osiąga niesamowitą głębię. Mijałem liczne drzewa, rośliny, krzaki, palmy, skały, wulkany, kaniony – wszystko to miało swoje miejsce w trójwymiarowej przestrzeni i było pełne szczegółów i detali. Co pewien czas rozgrywałem instancjonowane walki z innymi dinozaurami, które już tak efektem 3D nie błyszczały, ale sama wędrówka po dżungli pozostawia niezapomniane wrażenia.

Ślicznie prezentował się również Metal Gear Solid, chociaż mogłem obejrzeć tylko zwiastun na silniku gry. Tym niemniej wyraźnie widać, że ten tytuł będzie klasą samą dla siebie – efekt 3D był niezwykle silny, a gra bardzo ładna. Szczególne spodobała mi się wędrówka kamery przez lasy oraz walka na łące pełnej kwiatów. Również Animal Crossing pod względem trójwymiaru wypada niezwykle okazale, ale niestety z tej gry też zobaczyłem jedynie krótki filmik. Tym niemniej, bieganie po planecie w stylu Populousa i prześlicznie wykonane wnętrza domków zapadają w pamięć.

Swego rodzaju ciekawostką była dla mnie trójwymiarowa wersja PES-a. Gra obsługuje tylko kamerę TPP zza pleców zawodników, a wszystko po to, aby uzyskać efekt głębi. 3D pojawiało się przede wszystkim w czasie podawania i strzelania – gdy kamera przelatywała obok zawodników, podążając za piłką. Wyglądało to ciekawie, ale bez większych rewelacji. Również poziom trudności gry był bardzo niski, ale podobno specjalnie został tak ustawiony.

Niestety, nie wszystkie gry w odpowiedni sposób wykorzystywały efekt 3D. W Simsach sprawa została ewidentnie potraktowana po macoszemu i rezultat jest bardzo słaby. Podobnie wygląda sytuacja z LEGO Star Wars, chociaż w przypadku tej gry wiele zależy od lokacji, w której aktualnie się znajdujemy. Zdziwiły mnie natomiast dwa tytuły – Zelda oraz Resident Evil – w których obraz 3D nie jest zbyt wyeksponowany. Wydawały się wręcz „płaskie” i nie zauważyłem większej różnicy między 2D a 3D. Co prawda z czystym sercem muszę przyznać, że w Zeldę grałem tylko chwilę, ale przy Residencie już troszkę posiedziałem. Przetestowałem jeden ze specjalnych trybów rozgrywki, w którym na niewielkim obszarze byłem atakowany przez zombie. Moim zadaniem było uzyskać jak najwięcej punktów w wyznaczonym limicie czasu. Cenne sekundy mogłem dodawać, niszcząc specjalne pomniki. Styl rozgrywki nie odbiegał za bardzo od tego, co mają do zaoferowania pełnoprawne wydania Resident Evil na konsole stacjonarne.

Niestety, nie wszystkie gry prezentują głęboki efekt 3D. Wiele zależy od producentów.

Warto jeszcze wspomnieć o opcji odczytywania przez kamerkę 3DS-a specjalnych kart, co stwarza dość duże możliwości, chociaż na prezentacji mogłem przetestować tylko małą minigierkę, którą wypada potraktować w kategoriach ciekawostki. Gdy położyłem kartę na stole i pokazałem ją 3DS-owej kamerze, rozpoczęła się gra. W miejscu, gdzie wcześniej leżała karta, zrobiła się dziura, z której wyszły malutkie stworki i zaczęły krążyć po stole. Moim zadaniem było ustrzelenie ich, a celowałem, poruszając konsolą i chodząc dookoła stołu, co pozwalało zachodzić stworki z „flanki”. Następnie pojawiły się kolorowe tarcze, potem na stole wyrosła mała wysepka, wreszcie zrobiła się ogromna dziura, do której musiałem zajrzeć, nachylając się z 3DS-em nad stołem, a na końcu zostałem zaatakowany przez smoka. By być bardziej dokładnym – przez głowę smoka wyrastającą z karty. Uniki robiłem, przechodząc z urządzeniem na boki, a moim celem było ustrzelenie każdej części bestii. Muszę przyznać, że działało to wszystko całkiem sprawnie, ale każde zasłonięcie fragmentu karty lub zwrócenie kamerki w złym kierunku powodowało, że wirtualne elementy znikały, co może być dość uciążliwe podczas zabawy w domowych warunkach.

W trakcie prezentacji z jednej strony zobaczyłem dość dużo, a z drugiej – zaledwie część możliwości, które konsola pokaże zapewne w przyszłości. Sukces pierwszego DS-a zawsze leżał w niesamowitej grywalności. Trudno w tym momencie powiedzieć, czy produkcje na nowe urządzenie będą równie pomysłowe i równie oryginalne jak do tej pory. Potencjał po temu jak najbardziej istnieje, dodatkowo wzbogacony o nieźle prezentujący się efekt 3D. Co więcej, moc obliczeniowa handhelda jest na tyle wysoka, że wszystkie ważniejsze i bardziej popularne marki znajdą swój przyczółek na przenośnej konsolce Nintendo. Zatem teoretycznie powinni być usatysfakcjonowani zarówno gracze, którzy oczekują przede wszystkim zabawy z pomysłem, jak i tacy, którzy po prostu chcą pograć w kolejnego Splinter Cella. Wilk syty i owca cała. Czy jednak będzie tak sielankowo, przekonamy się dopiero w przyszłości. Piłeczka po stronie producentów. Otrzymali niezły sprzęt, który jest zdolny do wyświetlania bardzo ładnych efektów 3D. Co jednak z tym zrobią – czas pokaże.

Marcin „Del” Łukański