Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 sierpnia 2010, 11:29

autor: Aleksander Kaczmarek

Rozmawiamy z autorem książki „Cyfrowe marzenia” (3)

Dlaczego współczesne gry nie mają fabuły, pecety odchodzą do lamusa, a branżą rządzi Wii – rozmowa z Piotrem Mańkowskim, autorem książki „Cyfrowe marzenia. Historia gier komputerowych i wideo”.

W książce często pojawiają się polskie i polskobrzmiące nazwiska. Czy rzeczywiście nasi rodacy mieli tak duży wkład w rozwój branży? A może bardziej chodziło o podkreślenie polskich akcentów, na które pewnie mało kto zwróciłby uwagę w zagranicznych publikacjach?

- Jeżeli uznać polskie pochodzenie Jacka Tramiela (były szef Commodore i Atari urodził się w Łodzi), to niewątpliwie był on osobą, która rzeczywiście miała wpływ na historię branży. Mówiąc jednak poważniej, nasz wkład był stosunkowo niewielki. Lucjan Wencel, któremu w dużej mierze zawdzięczamy komputery 8-bitowe w Polsce, pracował przez kilka lat dla Commodore, a następnie Atari, ale na pewno nie decydował o losach obu firm. Moim zdaniem Polakiem, który wywarł największy wpływ na rozwój gier, był Piotr Łukaszuk, który pracował w amerykańskiej firmie Dynamix. W książce wspominam także o rynkowym sukcesie Wiedźmina, bo to jeden z nielicznych przykładów rodzimej produkcji, która spotkała się z jakimś większym oddźwiękiem poza granicami Polski. Być może gra nie była szczególnie nowatorska, ale sprzedaż tytułu z gatunku RPG w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy należy traktować jako spore osiągnięcie.

„W świecie PC jeszcze tylko RPG trzymało się naprawdę mocno. Złe recenzje Gothic 3 nie zmniejszyły zainteresowania premierą Wiedźmina, drugiej po Painkiller polskiej produkcji, o której usłyszał szeroki świat.” (Cyfrowe marzenia, s. 330)

Czy jako autor nie boisz się zarzutów ze strony czytelników, że książka jest do pewnego stopnia historią gier komputerowych i wideo według Piotra Mańkowskiego? W „Cyfrowych marzeniach” przytaczasz wiele nazwisk, tytułów, dat i liczb, ale dodajesz do tego także swoje przemyślenia, czasem wręcz prowokując do dyskusji...

- Po części jest to prawdą. Starałem się jednak, opisując gry, zachować jak najdalej idący obiektywizm. Nie wszystkie tytuły miałem okazję samemu przetestować w przeszłości. Posiłkowałem się więc tym, co pisano o nich w książkach i branżowej literaturze, a potem grając w nie, szukałem tych godnych uwagi elementów. Sporo gier z bólem serca pominąłem w książce, bo choć prywatnie były dla mnie faworytami, to w mojej ocenie nie spełniały kryterium ważności dla rozwoju branży.

Książka kończy się kilkoma dosyć ponurymi refleksjami. Oto bowiem coraz mniej jest ciekawych tytułów wydawanych na komputery PC, brakuje świeżych pomysłów, kontrolę nad twórcami sprawują spece od marketingu, ambitnym produkcjom niezależnym trudno się przebić, a rynkiem rządzi konsola Wii z prostymi zręcznościówkami i grami sportowymi. Skąd ten pesymizm i w jakim kierunku - Twoim zdaniem - zmierza branża?

Nie da się temu zaprzeczyć, że obecnie trendy wyznaczają gry konsolowe, a większość wydawanych tytułów stanowią sequele. To po prostu fakty, z którymi trudno dyskutować. W książce przedstawiłem niektóre powody, dlaczego tak się dzieje. Odnosząc się do dominacji konsoli Wii, muszę zauważyć, że sytuacja nieco się zmienia. Kiedy kończyłem prace nad książką, konsole produkowane przez Nintendo były absolutnymi liderami rynku. Obecnie Xbox 360 kontratakuje. Coraz lepiej radzi sobie też konsola PlayStation 3. Przyjmuję natomiast do wiadomości, że wielu ludzi bardziej bawi gra w Wii Sports niż bieganie i strzelanie do mutantów w tytułach produkowanych za dziesiątki milionów dolarów. W ostatnich rozdziałach książki zastanawiam się, w jakich kierunkach to wszystko zmierza. Być może zainteresowanie konsolą Wii sięgnęło już apogeum i za chwilę, po krótkim nawrocie retro, powrócimy do wszechogarniającej pogoni technologicznej oraz tworzenia coraz bardziej dopracowanych i kosztownych w produkcji gier.