Mroczne Proroctwo. Dzieje Nevendaar, czyli historia serii Disciples
Cykl Disciples powraca z pierwszą od ośmiu lat całkiem nową grą. Nim ponownie wkroczymy na turowe pola bitewne, warto powspominać przeszłość świata Nevendaar.
Mroczne Proroctwo
Disciples II: Dark Prophecy zadebiutowało w 2002 i od razu musiało stoczyć pojedynek z nowymi wcieleniami starych rywali, czyli Heroes of Might and Magic IV oraz Age of Wonders 2. Tym razem jednak starcia te nie przebiegały tak jednostronnie. Strategy First nie zmarnowało trzech lat, które upłynęły od premiery pierwowzoru, i dostarczyło produkt, który poprawiał praktycznie wszystkie poprzednie niedociągnięcia i niedoskonałości, jednocześnie potężnie rozbudowując zawartość gry. Gruntownemu liftingowi poddana została grafika. W niczym nie przypominała już potworka, jakim była oprawa wizualna pierwszej części. Całość podciągnięto do rozdzielczości 800x600 a mapa strategiczna aż skrzyła się detalami. Największy postęp nastąpił w prezentowaniu starć. Malutkie figurki z pierwowzoru zastąpiły postacie dużych rozmiarów, które tym razem pasowały stylem wizualnym do przypisanych im porterów.
Ponownie grę od konkurencyjnych pozycji na plus odróżniała strona fabularna. Odmienne od czarno-białego świata Herosów, skąpane w szarościach uniwersum Disciples mogło się podobać. Nie było tu frakcji stuprocentowo złych ani nieskazitelnie prawych. Imperium przeżarte było korupcją, a ludźmi często kierowały najniższe pobudki. Główny czarny charakter cyklu – anioł Bethrezen – nie był prymitywną kalką biblijnego szatana. O ile Lucyfer z własnej woli zbuntował się przeciwko Bogu, tak Bethrezen został zdradzony przez swych braci. Strącono go w otchłań, karząc za czyn, którego nie popełnił. Wszystko to składało się na fascynującą całość, która przykuwała do monitora na setki godzin. Mroczne Proroctwo rozkochało w sobie całe zastępy graczy, którzy potem na przeróżnych internetowych forach toczyli zacięte dyskusje z miłośnikami Heroes of Might and Magic oraz Age of Wonders.
Powrót Galleana i Bunt Elfów
Choć Mrocznemu Proroctwu trudno było zarzucić skąpą zawartość, to sporej części graczy po skończeniu tytułu nadal było mało. Strategy First postanowiło wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom i wyprodukowało dwa rozszerzenia, zatytułowane odpowiednio Strażnicy Światła i Słudzy Ciemności. W naszym kraju wydano je zresztą w jednym pudełku jako Powrót Galleana. Łącznie oba dodatki wprowadzały cztery nowe kampanie (po jednej dla każdej z frakcji), dodatkowe mapy do gry wieloosobowej (lub potyczek z komputerem w trybie skirmish) oraz generator plansz. Nie obyło się również bez kilku usprawnień mechanizmów rozgrywki. Pojawiła się wreszcie możliwość automatycznego prowadzenia walk, dzięki czemu nie musieliśmy ręcznie sterować każdym starciem. W Mrocznym Proroctwie, nie miała już miejsca konieczność osobistego nadzorowania egzekucji (bo inaczej się tego nazwać nie dało) każdego pojedynczego goblina. Jednocześnie gra stała się znacznie trudniejsza. Po mapach hasały potwory na wyższych poziomach doświadczenia i żeby mieć jakąkolwiek szansę na przetrwanie, trzeba było zacząć obie kampanie z postacią na 10 poziomie. Można było zarówno importować własnego herosa z podstawowej wersji, jak i skorzystać z tych przygotowanych przez twórców. Ogółem oba rozszerzenia nie wprowadziły zbyt wielu zmian, dostarczyły jednak fanom cyklu kilkadziesiąt godzin dodatkowej zabawy.
Ostatnim rozszerzeniem był Bunt Elfów. Zgodnie z tytułem koncentrował się na Leśnym Ludzie i po raz pierwszy pozwalał objąć dowodzenie nad tą rasą. Wraz z nową frakcją otrzymaliśmy dostęp do nowego zamku oraz masy nowych jednostek i zaklęć. Elfy, rzecz jasna, specjalizowały się w łucznictwie i gra oferowała sporą różnorodność w tej dziedzinie, w tym m.in. możliwość korzystania z zapalających, zamrażających czy też zatrutych strzał. Kampania była zdecydowanie najbardziej krwawą i najbardziej niszczycielską w historii Disciples. Elfy przetoczyły się przez Nevendaar niczym tornado.
Największą wadą dodatku była jego niezbyt imponująca długość. Ponadto, ulepszenia silnika nie zostały dobrze przemyślane. Gracze uzyskali opcję wyświetlania map nawet w rozdzielczości 1280x1024, jednak walki pozostawiono w 800x600. Jeśli więc chcieliśmy cieszyć się większą ostrością planszy, musieliśmy pogodzić się z toczeniem starć w okienku lub też z brzydkim rozciąganiem obrazu na cały ekran.