Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 maja 2010, 07:22

autor: Szymon Liebert

Gra lepsza od filmu?. GTA na Dzikim Zachodzie

Westerny nie cieszyły się dotąd dużą popularnością wśród producentów gier - niewielu z nich odważyło się poruszyć ten temat. O tym że takie próby warto podejmować, próbuje nas przekonać ostatnio firma Rockstar Games.

Zbudowanie dużego i przekonującego wycinka Dzikiego Zachodu jest oczywiście sprawą trudną, ale specjaliści i właściwie współtwórcy rozgrywki sandboksowej chyba wiedzieli co robią. Nie ma wątpliwości, że Red Dead Redemption jest grą niezwykle obszerną i wypełnioną zawartością po brzegi. Oprócz głównego wątku fabularnego, zrealizowanego w postaci standardowego ciągu misji, otrzymaliśmy mnóstwo pobocznych zleceń i rozmaitych wydarzeń (publicznych egzekucji, zasadzek czy ataków zwierząt). Do tego trzeba oczywiście dodać tak charakterystyczne dla westernowej stylistyki hazardowe minigierki czy polowania na dziką zwierzynę. Można śmiało stwierdzić, że przebite zostały proporcje z GUN-a, a więc „tło” i drugorzędne aktywności zabierają graczom więcej czasu niż główna przygoda bohatera.

Red Dead Redemption niesie nadzieję dla fanów bardziej przyziemnego odwzorowania strzelanin i pojedynków na rewolwery. Już w poprzednich grach ten element był dość dobrze przemyślany, bo zarówno GUN, jak i Revolver oferowały szerokie możliwości i duży wybór sprzętu. Ostatnie lata w branży przyniosły jednak małą rewolucję w interfejsie i płynności sterowania, z czego oczywiście nowa gra firmy Rockstar Games skorzystała. Bohater tej produkcji może chować się za przeszkodami, prowadzić ostrzał na ślepo, korzystać z automatycznego namierzania lub celować samemu. Powrócił również system Dead-Eye, czyli eliminowanie wrogów w zwolnionym czasie. Do naszej dyspozycji oddane zostały rewolwery, prymitywne karabiny, strzelby różnej maści oraz noże. Do tego trzeba dodać dynamit, koktajle Mołotowa, lasso czy stacjonarne działa.

Spotkanie z misiem. Każde zwierzę w grze ma swoje wzorce zachowań, więc polowania zapowiadają się ciekawie.

W nowej grze z cyklu Red Dead pojawiło się kilka świeżych pomysłów, znanych z innych gier. Otwarty świat i konieczność podejmowania wyborów pozwoliły wprowadzić system sławy i honoru, których zabrakło w produkcjach Revolver i GUN. Pomagając mieszkańcom wiosek czy łapiąc żywcem przestępców, staniemy się honorowymi obywatelami, którzy otrzymają wsparcie lokalnych władz i zniżki w sklepach. Na końcu drugiej ścieżki, prowadzącej przez kradzieże, morderstwa oraz napady na banki, czeka już „tylko” złoto. Im więcej tego typu uczynków będziemy mieć na koncie, tym bardziej staniemy się sławni, co otworzy dostęp do nowych atrakcji, ale i zagrożeń. Z jednej strony będziemy mile odbierani przez ludzi, a z drugiej przyciągniemy oprychów chcących zmierzyć się z „legendą”. Oba systemy, sławy i reputacji, doskonale pasują do klimatów Dzikiego Zachodu.

Szczególnie ciekawym aspektem Red Dead Redemption, w którym gra ma szansę pokazać zupełnie nową jakość, jest multiplayer. Rockstar jest znany z wprowadzania oryginalnych trybów rozgrywki do swoich produkcji i pod tym względem nie zawodził także Revolver. W poprzedniej grze pojawiły się więc różne formy zabawy ze znajomymi, w tym bardzo dynamiczny „poker” (karty gromadziliśmy od poległych wrogów). Problem polegał na umieszczeniu zabawy sieciowej w kontekście otwartego świata – wyzwania tego nie podjęli się twórcy pecetowego GUN-a. W Odkupieniu jest inaczej, bo prerię przemierzamy także z szesnastoma znajomymi, z którymi wykonujemy wiele kooperatywnych zadań. Współpraca naturalnie jest tylko namiastką, bo idąc za przykładem GTA IV, twórcy stawiają na zróżnicowane doświadczenia i wiele form rozgrywki.

Gra lepsza od filmu?

Czego zabrakło w Red Dead Redemption? Wygląda na to, że jedyną słabością gry, a zarazem jej bohatera, jest brak możliwości pływania. To przywodzi na myśl starsze odsłony Grand Theft Auto, w których postać gracza ginęła podczas kontaktu z wodą. Skojarzenie jest ciekawe, bo wcześniejsze części najbardziej znanej serii Rockstara oferują niezwykłą porcję dobrej zabawy i znacznie mniej powielania schematów niż GTA IV. Gatunek „elektronicznych westernów” potrzebuje właśnie tak spektakularnej i poszerzającej horyzonty gry jak trzecie Grand Theft Auto, które pokazało zupełnie nową perspektywę Liberty City. Red Dead Redemption wydaje się świeżym spojrzeniem na Dziki Zachód, przy jednoczesnym odniesieniu się do klasyki gatunku. Najlepsza westernowa produkcja w historii? Odpowiedź na to pytanie otrzymacie już w najbliższych dniach, gdy produkt zadomowi się na polskim rynku, a my zaprezentujemy Wam naszą recenzję.

Szymon „Hed” Liebert

Red Dead Redemption

Red Dead Redemption