Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 sierpnia 2009, 15:00

W to się grało - Half-Life (2)

Nie ma producenta, który nie marzyłby o takim sukcesie w debiucie. Ponad 9 milionów sprzedanych pudełek, świetne noty w recenzjach i wierna rzesza wyznawców, niecierpliwie oczekująca kolejnych odsłon cyklu.

Akcja Half-Life rozgrywa się w czasach nam współczesnych na terenie olbrzymiej placówki badawczej Black Mesa, zlokalizowanej w amerykańskim stanie Nowy Meksyk. Głównym bohaterem gry jest Gordon Freeman, pracownik wspomnianego wyżej instytutu, który podczas wykonywania rutynowego eksperymentu nieświadomie otwiera portal łączący Ziemię z tajemniczym światem obcych o nazwie Xen. Incydent doprowadza do poważnego kryzysu, o czym naukowiec szybko przekonuje się po wyjściu ze zdewastowanej komory testowej. Kompleks Black Mesa zostaje całkowicie opanowany przez tajemnicze i żądne krwi stwory, więc Freeman – chcąc nie chcąc – staje z nimi do nierównej walki.

Jak widać, fabuła nie zachwyca oryginalnością, ale na tle wielu innych strzelanin dostępnych w tamtym okresie produkt prezentował się w tej kwestii znakomicie. Ogromna w tym zasługa jego autorów, którzy od początku planowali, aby zaserwowana graczowi opowieść nie stanowiła jedynie tła dla nieustannej rzeźni, co z kolei było domeną tytułów tworzonych przez firmę id Software.

Jak uniknąć kontaktu z wodą przewodzącą prąd? Wystarczy przesunąć pudło z sąsiedniej komnaty i za jego pomocą przeprawić się na drugą stronę. Oto szybkie rozwiązanie jednego z napotkanych problemów.

Wcielając się w rolę Gordona Freemana, szybko przekonywaliśmy się, że otaczający nas świat nie jest wyłącznie areną do mordowania niezliczonej rzeszy rozmaitych stworów, ale że żyje on własnym życiem. Uwięzieni w kompleksie strażnicy prowadzili beznadziejną walkę z obcymi, a gdy prosiliśmy ich o towarzystwo w dalszej wędrówce, ochoczo przyłączali się do nas, oferując co prawda marne, ale czasem bardzo potrzebne wsparcie. W podobny sposób można było skorzystać z pomocy wystraszonych i całkowicie bezbronnych naukowców, którzy chętnie otwierali niedostępne normalnie przejścia, o ile udało się nam szczęśliwie doprowadzić ich do celu podróży. Poza tym spotykani w kompleksie Black Mesa ludzie dzielili się swoimi spostrzeżeniami i informowali o rozwoju sytuacji, wzbogacając naszą wiedzę o incydencie. Dziś takie rozwiązania to w pierwszoosobowych strzelaninach normalka, ale ponad dziesięć lat temu Half-Life był tak naprawdę jednym z pierwszych przedstawicieli gatunku, który oferował coś więcej niż tylko ciągłą sieczkę.

Kolejną godną uwagi cechą tej pozycji, której na próżno szukać w innych ówczesnych produkcjach tego typu, były rozmaite wyzwania intelektualne, z jakimi musiał uporać się gracz podczas wędrówki korytarzami kompleksu Black Mesa. Nie mówimy tu, rzecz jasna, o skomplikowanych zagadkach logicznych rodem z przygodówek, ale o prostych problemach, które należy rozwiązać, by ruszyć dalej. Mogła to być na przykład konieczność przysunięcia stolika do rozbitego okna, dzięki któremu pojawiała się sposobność przeczołgania się do niedostępnego inną drogą pomieszczenia czy też kwestia odnalezienia właściwej drogi w zaminowanej hali bez odpalania śmiercionośnych ładunków wybuchowych. Dzięki takim wyzwaniom Half-Life zmuszał grającego do rozruszania szarych komórek, jednocześnie dając mu odrobinę wytchnienia od wymiany ognia z przeciwnikami. Niewątpliwie było to duże urozmaicenie, a więc kolejny plus dla Valve Software.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Half-Life

Half-Life

Half-Life: Blue Shift

Half-Life: Blue Shift

Half-Life: Counter-Strike

Half-Life: Counter-Strike

Half-Life: Opposing Force

Half-Life: Opposing Force

W to się grało - Guild Wars. Wydanie z konkursem
W to się grało - Guild Wars. Wydanie z konkursem

Guild Wars wyszło w 2005 roku i pokazało, że warto stawiać na oryginalność. Produkcja MMO studia ArenaNet nie miała abonamentu i wyznaczała standardy tego, jak powinny wyglądać i działać gry sieciowe. W tym wydaniu cyklu konkurs z atrakcyjnymi nagrodami.

W to się grało - Wolfenstein 3D kończy dziś 20 lat!
W to się grało - Wolfenstein 3D kończy dziś 20 lat!

Pierwszy FPS z prawdziwego zdarzenia zadebiutował 5 maja 1992 roku, czyli dokładnie dwadzieścia lat temu. Przyglądamy się co miał do zaoferowania przebój firmy id Software, dzieło późniejszych twórców Dooma i Quake'a.

W to się grało - Diablo
W to się grało - Diablo

Na miesiąc przed premierą trzeciej gry z serii Diablo przypominamy jej pamiętny pierwowzór. Jak prezentowała się osada Tristram, gdy po raz pierwszy odwiedzaliśmy ją szesnaście lat temu?