Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 13 lutego 2009, 14:09

autor: Marzena Falkowska

Kupidyn interaktywny

Miłość niejedno ma imię, rzekł niegdyś poeta. Tradycyjne media od dawna z powodzeniem eksplorują to uczucie w całej jego złożoności i różnorodności. Jak jest z grami?

Spis treści

Miłość rozwiązła

Peter Molyneux zapowiadał, że w Fable 2 (2008) graczom dane będzie zaznać dużo miłości. I w pewnym sensie udało się ten zamysł wcielić w życie – z tym, że jest to raczej wolna miłość w stylu hipisowskim. Owszem, możemy wziąć ślub i wiernie żyć przy boku współmałżonka, ale gra stwarza wprost wymarzone warunki do rozwiązłości. Cudzołóstwo, bigamia i orgie są tu na porządku dziennym. W dodatku gdy nasz bohater osiągnie odpowiednią sławę, mieszkańcy Albionu płci obojga zaczynają masowo za nim wzdychać, co daje mnóstwo okazji do wchodzenia w kolejne związki formalne i nieformalne.

Miłość tragiczna

Miłość, na drodze której staje śmierć, to wcale nierzadki motyw w grach. W wyjątkowo poruszający sposób ukazane jest to choćby w Silent Hill 2 (2001). Bohater gry, po otrzymaniu listu od swojej zmarłej żony, rusza na jej poszukiwanie do sennego miasteczka, w którym kiedyś spędzali wakacje, i trafia do prywatnego piekła. Z czasem okazuje się, że James darzył Mary splotem wielu, często sprzecznych, uczuć, wśród których przywiązanie i troska łączyły się z odrazą i poczuciem winy. W rezultacie otrzymaliśmy dojrzały, wiarygodny, a zarazem niepokojący obraz ciemnych stron miłości.

W miasteczku Silent Hill James spotyka kobietę do złudzenia przypominającą Mary, która okazuje się projekcją jego wypartych uczuć do żony.

Wyżej wymienione tytuły pokazują, że deweloperzy coraz chętniej sięgają po wątki romansowe i dalecy są od jednowymiarowego traktowania najsilniejszego z ludzkich uczuć. A to przecież tylko kilka przykładów. W grach mamy też miłość utraconą (Braid), miłość szlachetną (Shadow of the Colossus), miłość niewypowiedzianą (Metal Gear Solid 3) i wiele innych. Warto też zauważyć, że coraz częściej związek między bohaterami nie jest traktowany tylko jako tło fabularne czy wątek poboczny, ale też jeden z elementów, na których zbudowana jest rozgrywka – przykładem choćby Ico czy Prince of Persia.

Na co komu miłość, rzekł niegdyś pewien gracz, skoro mamy headshoty. I choć trudno zaprzeczyć, że takie podejście jest dość powszechne, to idę o zakład, że osoby, które chętnie zobaczyłyby w grach dobre historie miłosne, wcale nie należą do mniejszości. Co więcej, te historie mają nawet szansę być bardziej angażujące niż te, o których czytamy lub które oglądamy. Gry są medium interaktywnym, a na czymże innym opiera się miłość, jak nie na interakcji właśnie? W tym aspekcie największe możliwości otwiera przed grami rozwój technik sztucznej inteligencji. W połączeniu z coraz lepszymi scenariuszami i wiarygodnie nakreślonymi bohaterami, z którymi możemy utożsamiać się do tego stopnia, że współodczuwać będziemy ich emocje względem ukochanych, elektroniczna rozrywka jest w stanie wnieść naprawdę sporo do kulturowego skarbca z opowieściami o miłości. Sięgnijmy ponownie po użytą we wstępie metaforę: gry, tak jak nastolatki, większość przeżyć sercowych mają wciąż przed sobą. Kołczan interaktywnego Kupidyna jest jeszcze pełen strzał.

Marzena „Louvette” Falkowska