Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Publicystyka 10 grudnia 2008, 13:56

autor: Daniel Kazek

15 lat Dooma! (5)

Dziś mija 15 lat od premiery kultowego Dooma. Okazja to wyśmienita, by trochę powspominać i zajrzeć za kulisy powstawania jednej z największych legend w historii komputerowej rozrywki.

Rozszerzona wersja Dooma pod nazwą The Ultimate Doom miała swoją premierę wiosną 1995 roku, czyli kilka miesięcy po wydaniu Dooma II. Edycja specjalna, która w końcu faktycznie wprowadziła pierwszą część sagi na półki sklepowe, cechowała się obecnością czwartego epizodu, znacznie trudniejszego od trzech podstawowych. Godna uwagi jest szczególnie druga mapa (E4M2) napisana przez Johna Romero w rekordowym dla niego czasie sześciu godzin – pracował od północy do szóstej rano. Jednocześnie jest to poziom powszechnie uważany za najtrudniejszy w całej historii Dooma, co mogę osobiście potwierdzić. Nazwy poziomów oraz całego epizodu wywodzą się z Biblii Króla Jakuba (protestanckie, angielskie tłumaczenie), co zaproponował Kevin Cloud. Intrygujące jest to, że do prac nad Thy Flesh Consumed dokooptowano dwóch wyróżniających się wówczas amatorskich projektantów poziomów. Mowa tu o Johnie „Dr. Sleep” Andersonie (m.in. późniejsza Daikatana z Johnem Romero), a przede wszystkim o Timie Willitsie, obecnym współwłaścicielu id Software, Trzy grosze dorzucił także American McGee (m.in. Alice, czy tegoroczny Grimm).

Bobby Prince ze swoimi gratami.

Doom II: Hell on Earth ukazał się pod koniec 1994 roku i właściwie tylko rozszerzył możliwości pierwowzoru. Słowo „tylko” może nie jest na miejscu, bo prawdę mówiąc klasyczny Doom identyfikowany jest głównie z drugą odsłoną, która – oferując nowe potwory – definitywnie wyniosła dzieło niewielkiej firmy na piedestał. Dodanie takich bestii, jak plujący ogniem Mancubus, wprowadzający zamęt swoimi rakietami Revenant czy wreszcie niesamowity pod każdym względem Arch-Ville, spotęgowało wrażenia czerpane z anihilacji piekielnych zastępów i eksploracji teraz także bardziej rozbudowanych map, notabene, złączonych w jeden długi epizod. Do tego ta wspaniała ponadplanowa strzelba o podwójnej mocy z miejsca kładąca Demony...

Szczęśliwcy, którzy w Doomie II odnaleźli sekretne levele, mieli okazję przekonać się na własne oczy o kreatywności twórców. Wtedy to bowiem gracz zostawał przeniesiony w realia wyjęte żywcem z Wolfenstein 3D, kładąc trupem trochę już zapomnianych esesmanów, naturalnie w nieco zmodyfikowanej formie. Gdybyście przypadkiem tego nie wiedzieli, ogromny demon z ostatniego etapu, zwany The Icon of Sin, to nikt inny jak sam John Romero. Używając kodu przechodzenia przez ściany, można po drugiej stronie malowidła dostrzec jego głowę wbitą na pal. Natomiast słowa, które słyszymy chwilę po pojawieniu się na arenie, wspak brzmią „Żeby wygrać, musisz zabić mnie, Johna Romero”. Doom II to także pierwsza gra oceniona przez organizację ESRB, klasyfikującą dostępność programów dla poszczególnych grup wiekowych. Jak widać mordercza walka o przetrwanie na księżycach Marsa i demolka piekła została dobrze zapamiętana przez obrońców moralności.

Doom 3

Doom 3

Doom II: Hell on Earth

Doom II: Hell on Earth

Doom (1993)

Doom (1993)

Doom 3: Resurrection of Evil

Doom 3: Resurrection of Evil

Doom II

Doom II

Doom Collector's Edition

Doom Collector's Edition