Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 grudnia 2008, 10:46

autor: Maciej Kurowiak

Kosa na kamień. Żyć i umrzeć w Liberty City

Liberty City, miasto tysięcy marzycieli z różnych zakątków świata pragnących uczestniczyć w budowie amerykańskiego snu. Sprawdzamy, co wśród nich robi Nico Bellic i jak ma się GTA IV w ponad pół roku po premierze.

Więzi z rzeczywistym światem dostarcza za to grono artystów i celebrytów, którzy użyczyli swoich wizerunków na potrzeby gry. Nie są to wprawdzie nazwiska z pierwszych stron plotkarskich gazet, ale w kabaretowym klubie Split Sides natkniemy się na show Ricky’ego Gervaisa, brytyjskiego aktora znanego z serialu The Office i Katta Williamsa, amerykańskiego komika robiącego show w specyficznym raperskim stylu. Swój program pt. „The Men’s Room” ma gwiazda mieszanych sztuk walki (MMA) Bas Rutten, który parodiuje swoje własne filmy instruktażowe traktujące o prawidłowej reakcji na napaść. Przerzucając radiowe stacje, możemy usłyszeć światowej sławy projektanta mody Karla Lagerfelda czy Iggy’ego Popa. W dzielnicy Broker znajdziemy ulice Ringo St i Starr St, odnoszące się do członka zespołu The Beatles Ringo Starra.

Sporo jest też satyry na naszą codzienną rzeczywistość. Media atakują nas reklamową sieczką, a w rozmaitych stacjach możemy słuchać kretyńskich audycji „z życia wziętych”. Oberwało się Chuckowi Norrisowi, na którego parodię – figurkę Clucka Norrisa, natkniemy się w restauracji Cluckin’ Bell. Autorzy nie oszczędzili też konkurencji – Saint’s Row przemalowano na „Squird Row – Budget Seafood”.

Kosa na kamień

Mimo że miasto i jego klimat działają bardzo przytłaczająco, centralną postacią jest oczywiście Nico Bellic. Od wcześniejszych bohaterów serii różni go bardzo wiele, a przede wszystkim to, że tamci byli Amerykanami, Nico zaś jest emigrantem z Serbii. Już na starcie poznajemy go jako typa spod ciemnej gwiazdy. „Życie jest skomplikowane. Zabijałem ludzi, szmuglowałem ludzi, sprzedawałem ludzi. Może tutaj rzeczy będą miały się inaczej” – mówi na wstępie Nico i choć wierzymy mu, że przybył tu, by odmienić swój los, w gruncie rzeczy wiemy, w jaką grę gramy i czego możemy się za chwilę spodziewać. Nasz bohater robi w Liberty City dokładnie to samo, co w przeszłości, ale gracz w jakimś sensie go usprawiedliwia – jakby nie było, większość drani, których załatwia Nico, zasłużyła sobie na taki a nie inny los.

Mimo to gra, z nielicznymi wyjątkami, nie daje nam możliwości sterowania losem i postępowaniem głównego bohatera. Zwykle pozostaje on bezwzględnym zabijaką, podejmującym się najbrudniejszych robót za każde pieniądze. Bellic cały czas sprawia jednak wrażenie, jakby w gruncie rzeczy nie był częścią kryminalnego półświatka, a nawet częścią Liberty City. Nico dystansuje się od miasta i przebywa w nim niczym turysta – bo jak wytłumaczyć inaczej fakt, że mając ogromna ilość pieniędzy, jakie gromadzi za wykonywanie rozmaitych zleceń, nie kupi sobie np. domu. Nie jest zainteresowany osiedleniem się w tym mieście i nawet jeśli znakomicie sobie w nim radzi, nie utożsamia się ani z jego mieszkańcami, ani z samym Liberty City. Jeśli na samym początku Bellic przyznaje się do wiary w amerykański sen, to z czasem można między wierszami wyczytać sarkazm, z jakim traktuje on mit o szansie dla każdego. Z czasem poznajemy też inne motywy naszego bohatera wpływające na jego zachowanie.

Grand Theft Auto IV

Grand Theft Auto IV