Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 grudnia 2008, 10:46

autor: Maciej Kurowiak

Miasto Wolności. Żyć i umrzeć w Liberty City

Liberty City, miasto tysięcy marzycieli z różnych zakątków świata pragnących uczestniczyć w budowie amerykańskiego snu. Sprawdzamy, co wśród nich robi Nico Bellic i jak ma się GTA IV w ponad pół roku po premierze.

Miasto Wolności

Czyż sama nazwa tego magla nie brzmi szyderczo i nie wzbudza skojarzeń z innym mrocznym hasłem z minionego wieku, także powiązanym ze słowem „wolność”? Liberty City jest kwintesencją wszystkiego, co najgorsze we współczesnych aglomeracjach – korki, brud, obojętność mieszkańców, przestępczość i zło. Wielokulturowa wieża Babel, która zdaje się chwiać pod własnym ciężarem, a obecny stan i zachowanie mieszkańców przypominają histerię na pięć minut przed końcem świata. Każdy chce jak najwięcej wyszarpnąć z owych pięciu minut, które mu zostały, więc korzysta ze wszystkich środków, którymi dysponuje.

Niemal każdy zapytany o miasto, które mógłby nazwać stolicą świata, bez wahania wskazuje jedno miejsce – Nowy Jork. Właśnie ta aglomeracja jest pierwowzorem Liberty City, które z kolei jest jego karykaturalnym odbiciem. Przez dziesiątki lat Nowy Jork był celem tysięcy emigrantów z całego świata, a widok Statui Wolności był obietnicą lepszego życia. Najbardziej kosmopolityczne i zarazem najmniej amerykańskie ze wszystkich miast Stanów Zjednoczonych, gdzie liczba języków, którymi posługuje się ponad 8 mln społeczność, sięga 40. To nie przez przypadek bin Laden wybrał właśnie to miejsce za cel terrorystycznych ataków, gdyż jeśli gdzieś bije serce współczesnego świata, to tylko w Nowym Jorku. To samo serce, zupełnie dosłownie, bije też w Statui Szczęśliwości w Liberty City, odpowiedniku Statui Wolności. Zamiast pochodni dzierży ona jednak kubek kawy, a tablica, którą trzyma w lewej ręce, zawiera inskrypcję następującej treści:

„Dajcież nam waszych najbystrzejszych, najsprytniejszych, najinteligentniejszych.

Tęskniących, by odetchnąć wolnością i poddaj ich naszej woli,

Patrzcie na nas, gdy zwodzimy ich, by czyścili tyłki bogaczom.

Gdy wmawiamy im, że to kraina wielu możliwości”.

Jest to nieco przekręcony cytat z oryginalnej inskrypcji z prawdziwej Statui Wolności – fragmentu „Nowego Kolosa” Emmy Lazarus. Amerykański sen w Liberty City to fałszywa obietnica, za którą kryje się wielkie oszustwo. Co ciekawe, wiele osób twierdzi, że twarz Statui Szczęśliwości przypomina Hilary Clinton, obecnej sekretarz stanu w gabinecie Baracka Obamy, pierwszej kobiety-senatora ze stanu Nowy Jork.

Jeśli o Liberty City w Grand Theft Auto III można było powiedzieć, że zaledwie przypomina Nowy Jork, to Liberty City w części czwartej przypomina to miasto do złudzenia. Zmieniono wprawdzie nazwy dzielnic i Brooklyn zastąpił Broker, miejsce Manhattanu zajęło Algonquin, dzielnica drapaczy chmur, gdzie można obejrzeć odpowiedniki Time Square i Central Parku. Queens to pełne gett Dukes, Bronx to Bohan (autorzy nie szczędząc nam sarkazmu, nazwali wiele ulic tej dzielnicy nazwami więzień), a New Jersey to Alderney. Wiele podobieństw zdradza architektura, brzmienie nazw czy wygląd lokali. Istnieje jednak szereg czynników, które Liberty City od Nowego Jorku odróżniają. Przede wszystkim ten prawdziwy nie jest miastem samochodów – podziemne parkingi są bardzo drogie i przeciętny nowojorczyk przemieszcza się przy pomocy metra. W Liberty City nie znajdziemy też popularnych w Nowym Jorku bajgli, a w prawdziwym Metropolitan Museum of Art nie natkniemy się na szkielety dinozaurów. Prawdziwy Nowy Jork to miasto dwóch drużyn baseballu, a mecze pomiędzy The Yanks i Mets elektryzują wszystkich mieszkańców. W Liberty City jest tylko jeden stadion i jedna drużyna, Liberty City Swingers, która nie odgrywa w grze żadnej znaczącej roli.

Grand Theft Auto IV

Grand Theft Auto IV