Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 października 2008, 10:14

autor: Szymon Liebert

King's Bounty - Powrót króla (8)

Po 18 latach król powraca na tron. Pytanie, czy dzieło rosyjskich twórców ma szansę zdetronizować konkurencję, jest tu całkowicie drugorzędne. Najważniejsze, że otrzymaliśmy produkt zupełnie magiczny.

Żeby sprawdzić jakość nowego King’s Bounty, musieliśmy trochę poczekać. Tytuł zaliczył nieznaczne opóźnienie, by w końcu pojawić się na rynku rosyjskim w kwietniu 2008 roku i w kilka miesięcy później, w październiku, także i u nas. Można było więc zweryfikować zamierzenia i siły Katauri. Czy udało się choć w części odwzorować jedynkę? Mówiąc krótko, zdecydowanie tak. Rosyjska firma sprawiła wielu fanom gier komputerowych nie lada gratkę i przyjemność, oferując niezwykle śliczny stylistycznie produkt, który łączy najciekawsze klasyczne rozwiązania z dynamizującymi zabawę innowacjami. Pomimo wielu cech i rozwiązań zaczerpniętych z innych podobnych tytułów, nie ma tu mowy o pozbawionym duszy klonie kserującym co lepsze pomysły. Wręcz przeciwnie, King’s Bounty: Legenda jest produktem inspirującym i sprawiającym strasznie dużo frajdy.

Król powrócił, magia też!

Warto wspomnieć, że autorzy nowej wersji nie poszli na łatwiznę i podjęli pewne ryzykowne decyzje, abyśmy mogli odróżnić ich dzieło od tworów konkurencji. Przede wszystkim więc ograniczono liczbę klas bohaterów do wojownika, paladyna i maga. Ponadto eksploracja terenu odbywa się w czasie rzeczywistym, podobnie jak w oryginalnym King’s Bounty, w wersji na konsolę Sega Mega Drive. Wrogowie więc swobodnie poruszają się po mapie, szarżując na nas, gdy tylko się zbliżymy. Walka pozostała zasadniczo bez zmian – dodano jednak wiele pomniejszych elementów (skarby, pułapki, znaczenie terenu itp.). Chociaż może to nazbyt daleko posunięte porównanie, całość wydaje się inspirowana nieco stylistyką i rozwiązaniami znanymi z World of Warcraft, jednak tylko w pewnych aspektach. Jest to przecież tytuł przeznaczy dla pojedynczego gracza, oferując przede wszystkim rozbudowaną fabułę, możliwość rozmawiania z wieloma postaciami, dużo walk i niezwykłe baśniowe krainy, zaludnione przez hordy mitologicznych potworów.

Kolory magii

Tak oto po 18 latach król powrócił na tron, w nowych, niezwykłych szatach, kontynuując godnie rozpoczętą w 1990 roku przygodę. Pytanie, czy dzieło rosyjskich twórców ma szansę zdetronizować konkurencję, jest tu całkowicie drugorzędne. Najważniejsze, że otrzymaliśmy produkt zupełnie magiczny. Z drugiej strony doszło do ciekawej sytuacji, której nie sposób nie zauważyć. Zarówno za King’s Bounty: Legenda, Heroes of Might and Magic V, jak i za zapowiadane Disciples 3: Renaissance odpowiadają rosyjskie firmy – kolejno: Katauri, Nival i Akella. Czyżby więc Rosjanie wyspecjalizowali się w tworzeniu klasycznych strategii turowych osadzonych w fantastycznych światach pełnych magii? To już dywagacje na odrębny tekst. Teraz przepraszamy, ale musimy wracać do ratowania księżniczek (książąt się, niestety, nie da), zabijania smoków, przepędzania hord trolli i odnawiania świetności królestwa. Trzeba przecież zbudować nową legendę.

Szymon „Hed” Liebert

King's Bounty: Legenda

King's Bounty: Legenda

King's Bounty: Wojownicza księżniczka

King's Bounty: Wojownicza księżniczka

King's Bounty

King's Bounty