Mrok i zagrożenie, czyli seria Splinter Cell - cz. 1 (6)
Niedawno UbiSoft świętował 10-lecie swoich gier firmowanych nazwiskiem Toma Clancy'ego. Przy tej okazji mamy dla Was historię jednej z najlepszych skradanek - Tom Clancy's Splinter Cell. Oto część pierwsza.
Twórcy dokonali rzeczy niezwykłej – wkomponowali multiplayer w tytuł z gatunku stealth action! Do tej pory tryb multi w grze akcji kojarzony był przeważnie z efektownymi strzelaninami spod znaku Deathmatcha. Twórcy serii SC nadali temu rodzajowi rozrywki nieco inny wymiar, dopuszczając do gry maksymalnie czterech graczy na jednym serwerze. Podzieleni są oni na dwie drużyny – szpiegów i najemników. Ci pierwsi działają prawie tak samo jak Sam Fisher. Starają się kryć w cieniu, unikać wzroku strażników i po cichu eliminować stojących na drodze wrogów. W przeciwieństwie do głównego bohatera gry nie są oni wyposażeni w śmiercionośną broń palną; ich karabiny mogą co najwyżej na chwilę sparaliżować najemnika z drużyny przeciwnej. Zadania szpiegów zmieniają się w zależności od wybranego trybu zabawy. Mogą one polegać na wyniesieniu bomb ND133 poza mapę lub też zneutralizowaniu ich na miejscu poprzez hakowanie ładunków lub umieszczanie obok nich tzw. modemów. Te urządzenia – przy odpowiedniej ilości czasu – potrafią rozbroić bomby.
Najemnicy, jak można się domyślić, mają za zadanie powstrzymywać szpiegów przed realizowaniem ich celów. Uzbrojeni są w broń palną strzelającą ostrą amunicją, a dodatkowo mają kilka pomocnych gadżetów, na przykład miny ścienne, latarki, detektory ruchu czy gogle pokazujące obecność pól magnetycznych. Jak widać na zdjęciu powyżej, najemnicy wspomagają się także systemami ochrony będącymi integralnymi częściami plansz.
Postać obrońcy bomb ND133 wydaje się być nieco ograniczona w porównaniu ze szpiegiem. Przede wszystkim, najemnik obserwuje świat z perspektywy pierwszo- a nie trzecioosobowej, co niewątpliwie zawęża jego pole widzenia. Na dodatek, nie jest on w stanie poruszać się tymi samymi drogami co agenci – szyby wentylacyjne czy przestrzenie pod podłogami są dla najemników niedostępne.
Tryb multiplayer przedłużył żywotność gry, jednocześnie dając autorom powód do umieszczania go w przyszłych odsłonach serii. Mapy zawarte w Pandora Tomorrow miały być dopasowywane do nowszych tytułów cyklu Splinter Cell. Nie zmieniła się również większość założeń, na których opierała się rozgrywka.
SCPT wypadł dobrze również od strony technicznej. Grafika była dokładniejsza w porównaniu z tą, którą oglądaliśmy w „jedynce”, a przy tym nie wymagała oszałamiającej mocy sprzętowej. Sporo ludzi psioczyło jedynie na fakt, iż gra nie uruchamiała się na kartach graficznych z serii GeForce 4 i GeForce 4 MX.