autor: Marek Czajor
Stare ale jare: Xbox (4)
Dawno, dawno temu, jakieś 50 lat wstecz, po usłyszeniu tekstu „kup pan cegłę” miałbyś spore kłopoty. Kto by pomyślał, że dzisiaj, pół wieku później, to samo stwierdzenie oznacza coś diametralnie odmiennego!
Czas na krótkie, jednozdaniowe podsumowanie premiery pierwszej konsoli Microsoftu – a więc sukces w USA, porażka w Japonii i średnio na jeża w Europie. Przyznaję, że dziwił mnie trochę ten brak zainteresowania (poza USA) Xboxem – jakby nie było, oferował najlepiej wyglądające gry (obsługa rozdzielczości 480p, panoramiczny obraz 16:9, odświeżanie 60 Hz) ze wszystkich konsol szóstej generacji. Za sprawą łatwego programowania w oparciu o biblioteki DirectX, w krótkim czasie powstała szeroka biblioteka tytułów, w tym wiele exclusive’ów. Fakt, duża część pozycji to porty z PC, co wielu konsolowych „hardcorowców” raziło.
Dość słabawą sytuację „iks-a” wzmocniło uruchomienie w równy rok po premierze usługi sieciowej Xbox Live. Mimo, iż była płatna (prawie 50 dolców rocznie), okazała się dużym sukcesem. W odróżnieniu od sieciowej nędzy na GCN i niespecjalnej online’owej obsługi PS2, Xbox Live oprócz grania oferował wiele innych atrakcji: ściąganie materiałów promocyjnych, dem i łatek, przeglądanie tabel najlepszych graczy, chatowanie, rozmowy głosowe itd. Dopiero teraz fani mogli się przekonać, jakim dobrodziejstwem jest twardy dysk jako magazyn danych. Wokół Xbox Live utworzyły się całe społeczności graczy, a Microsoft sprytnie promował swoją usługę, dodając do sprzedawanych zestawów (bundle packów) darmową, 2-miesięczną subskrypcję. W lipcu 2004 roku liczba subskrybentów osiągnęła okrągły milion, a dzisiaj, przy wsparciu X360, jest ich ponad 7 milionów.
Zaawansowany technicznie sprzęt, świetne gry, łatwość programowania, doskonała usługa sieciowa – światowa dominacja Xboxa, po początkowych trudnościach, powinna była być kwestią czasu (o Polsce jako konsolowym „trzecim świecie” nie wspominam). Dziś już wiemy, że tak się nie stało. Dlaczego? Niewątpliwie przyczyn tego stanu było wiele, a o części już napomknąłem. Wydaje się jednak, że przede wszystkim w chwili premiery „cegły” konkurencyjne PS2 było już zbyt potężne – zainstalowane w wielu domach, o sofcie płynącą rwącą rzeką. Swoją cegiełkę dołożyła również cena Xboxa, wyższa od innych konsol.
Kolejne lata nie zmieniły więc układu sił. Każda obniżka ceny sprzętu przez Microsoft, mająca zachęcić chętnych do kupna ich konsoli, powodowała obniżki również u konkurencji (i vice versa). Nie od dzisiaj wiadomo, że firmy nie zarabiają na hardware, lecz na sofcie, więc jeśli nie sprzedadzą wystarczająco dużo sprzętu, wtedy nikt nie kupi ich gier. A gigant z Redmond, według stanu na 2007 rok, sprzedał „tylko” 24 mln sztuk Xboxów, co przy 21,63 mln sztuk GCN wygląda może nieźle, ale przy ok. 118 mln sztuk PS2 to totalna porażka. A w 2001 roku mówili, że „spylą” 100 mln sztuk „iks-ów”. Optymiści, he he…