Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 września 2007, 15:57

autor: Bartłomiej Kossakowski

Gry według BioWare'u (2)

Wizyta w Hamburgu pozwoliła nam nie tylko pograć w Mass Effecta, ale również porozmawiać z szefem BioWare'u - Gregiem Zeschukiem. O Mass Effekcie, o Dragon Age, erpegu z Sonikiem i o grach fabularnych w ogóle.

GRY-OnLine: Czy jakieś rozwiązania z Mass Effect znajdziemy w Dragon Age?

Greg Zeschuck: Absolutnie tak. Na pewno twarze i całą technologię związana z animacją... Choć od razu trzeba zaznaczyć, że to będą zupełnie inne gry – Dragon Age jest bardziej utrzymane w stylu klasycznych erpegów BioWare.

Dragon Age wciąż jest wielką niewiadomą. Ale wiecie, BioWare nie robi słabych gier.

GOL: A system prowadzenia rozmów?

GZ: Wciąż jeszcze pracujemy nad tym, jak co będzie działać... Jesteśmy w tej chwili na etapie, w którym sprawdzamy wiele elementów i zastanawiamy się, czy pasują. W Dragon Age na pewno będzie unikalny system pracy kamery, więc będzie się różnić od Mass Effect. Nie chcemy, by były to dwie takie same gry z różnymi „skórkami”. Będą się różnić zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i uczucia towarzyszące rozgrywce.

GOL: Walka w Mass Effect jest bardziej nastawiona na działania w czasie rzeczywistym niż w waszych starszych grach. Dlaczego się na to zdecydowaliście? Czy turowe potyczki odejdą kiedyś w niepamięć, by zbliżyć nas do rzeczywistości?

GZ: Tak, w Mass Effect więcej dzieje się w czasie rzeczywistym, choć nie powiedziałbym że walki w turach umierają – wciąż jest dużo osób, które to lubią. My chcieliśmy, aby walka wywoływała w graczach uczucie podniecenia, niepokoju, ale jednocześnie wymagała od nich myślenia. Oczywiście jest pauza – zawsze ją lubiliśmy. Ale od początku istnienia BioWare, nawet przy Baldur’s Gate, nigdy nie chcieliśmy tak naprawdę robić turowego systemu walki. Skupialiśmy się na tym, by zawsze był element nieprzewidywalności. Aby ocenić starcia w Mass Effect, trzeba pograć pięć czy sześć godzin, po trzydziestu minutach jest to niemożliwe. Trzeba zdobyć więcej umiejętności, spotkać różnych wrogów, w nietypowym otoczeniu...

Taktyka, częste korzystanie z pauzy i umiejętności: to klucz do sukcesu w walce w Mass Effect.

GOL: Gra ma w sobie wiele z filmu. Czy pojawią się w niej także wielkie, epickie bitwy z setkami przeciwników, jakie często oglądaliśmy w kosmicznych epopejach?

GZ: Staram się sobie przypomnieć największą liczbę przeciwników... Wydaje mi się jednak, że zazwyczaj walki odbywają się z maksymalnie dziesięcioma-dwunastoma wrogami – ale to i tak niezłe wyzwanie, w końcu stajesz naprzeciw nim wraz z dwójką członków drużyny. Ale nie są ogromne bitwy, nie próbowaliśmy stworzyć gigantycznych starć. Chcieliśmy za to, by były taktyczne. Widziałeś pewnie zombich?

GOL: Tak, byli ponabijani na pale, a w chwilę później zeszli z nich i strzelali energią elektryczną.

GZ: No właśnie, chcemy mieszać wiele rzeczy, mamy różnych przeciwników – nie tylko inaczej się poruszają, ale podejmują inne działania. Powstała z tego mieszanka, która powoduje – moim zdaniem – że walki są bardzo interesujące. To zupełnie inne doświadczenie, niż bieganie z pistoletem.

Mass Effect

Mass Effect

Dragon Age: Początek

Dragon Age: Początek