Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 3 września 2007, 13:56

autor: Bartłomiej Kossakowski

Polskie finały WCG 2007 zakończone

1 września w warszawskim centrum handlowym Blue City odbyły się polskie finały WCG 2007. Impreza, która po raz kolejny pokazała, że emocje towarzyszące wirtualnym pojedynkom są nie mniejsze niż te na stadionach czy w sportowych halach.

Gry. Dziewięć tytułów, same hiciory. To one były głównym bohaterem finałów WCG 2007 – imprezy odbywającej się 1 września w warszawskim centrum handlowym Blue City. Imprezy, która po raz kolejny pokazała, że emocje towarzyszące wirtualnym pojedynkom są nie mniejsze niż te na stadionach czy w sportowych halach. Imprezy udowadniającej nielicznym już chyba niedowiarkom, że Polacy naprawdę nie mają się czego wstydzić, jeśli chodzi o e-sport. Ale pokazującej też dość wyraźnie, że proces umasowienia elektronicznej rozrywki w Polsce trwa i ma się coraz lepiej.

Już od rana było tłoczno.

Przemiana centrum handlowego w małą, grową świątynię to zakończenie procesu, który trwał od wielu tygodni. Rozgrywki w Command and Conquer 3: Tiberium Wars, Counter Strike’a, FIFĘ 07, Forza Motorsport 2, Gears of War, Need For Speed: Carbon, Red Orchestra: Ostfront 41-45, StarCraft: Brood War oraz WarCraft III: The Frozen Throne (sporo tego, prawda?) trwały w sieci i na specjalnych wakacyjnych eventach w EMPiKach w całej Polsce już od lipca. Do finałów w Blue City przeszło 120 najlepszych zawodników. Cel starcia? No wiadomo. Satysfakcja. A poza tym – konkretne nagrody i wyjazd na ogólnoświatowe finały do Seattle w październiku.

Przerwa na reklamę.

W tym roku po raz pierwszy w historii polskich edycji grano też na Xboksie 360. Konsola radzi sobie w Polsce coraz lepiej, a reklamujące go hostessy można spotkać wszędzie. Ja sam miałem w tym roku już z osiem okazji i chyba zacznę się bać otwierać lodówkę.

Dwa tytuły, w które grano na konsoli to Forza Motorsport 2 i Gears of War. Oba idealne do rywalizacji, choć zawody w pierwszy z nich miały wyłącznie charakter lokalny – tylko zwycięzcy w nie tracącego na popularności FPS-a od Epica polecą do Seattle. Konsolowcy mieli tyle szczęścia, że nie grali na monitorkach, jak pozostali, ale na większych elcedekach. Zupełnie jak w życiu. Coś za coś: byli za to nieco poszkodowani pod względem nagród, bo część z nich odbierze je dopiero za miesiąc. Podobnie jak na odbywającym się niedawno Xbox Fun Day, najlepsi dostawali zapewnienie, że w dniu premiery zagrają w Halo 3. A najlepsi z najlepszych – postawią na półce edycję Legendary.

Tede i Krooger. Wielcy goście...

W rolę prowadzących wcielili się Tede i Krooger. Tego pierwszego być może kojarzycie – podkładał głos w polskiej wersji Wojowniczych Żółwi Ninja. A wcześniej nagrał kilka płyt. Wraz ze swoim znanym już raczej środowisku graczy kolegą starali się rozgrzać publikę. Wiecie, takie gry i zabawy. Ot, choćby konkurs na zrobienie najgłupszej miny czy wydanie z siebie dziwnego dźwięku. Chętnych nie brakowało, a zwycięzcy otrzymywali gry. Celowo nie wspomniałem o „nagrodach”, bo znam takich, którzy niektórych tytułów nie wzięliby za darmo. No dobra, były też lepsze pozycje. Ważne, że impreza się kręciła.

Gość w biało-niebieskiej bluzce jeszcze nie wie, że wygra crapa.

W innej części centrum handlowego najlepsi gracze w Polsce mieli skupione miny, toczyli zacięte mecze i chyba w ogóle nie przejmowali się całą tą otoczką. Wchodziło się tam jak do jaskini – ciemno, pełno zakamarków, a w różnych częściach dużego, podzielono na strefy pomieszczenia, odbywały się poszczególne rozgrywki. Było też sporo telebimów – na części transmitowano ważniejsze mecze, na niektórych można było zobaczyć prezentacje nowych gier, w tym nadchodzącego Quake Wars Enemy Territory, który – jak ćwierkały ptaszki tu i ówdzie – zagości na WCG w przyszłym roku. Ale chętni do sprawdzenia tytułu w akcji mogli spróbować też w sobotę.

Bioshock co prawda nie ma trybu multiplayer, ale jako najważniejsza gra ostatnich tygodni musiał w ten czy inny sposób zagościć na imprezie.

W ogóle, jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, gracze to nieźli twardziele. Rejestracja zaczęła się już o 9 rano, rozgrywki o 11, a ostatnie mecze zakończyły się około 19. Cały dzień w centrum handlowym to niemałe wyzwanie. A dużo ludzi wytrzymało, publiczność też nie nawaliła: część wybierających się na weekendowe zakupy rodzin zaryzykowała i zajrzała do środka, by zobaczyć dziesiątki wpatrzonych w monitory osób – chociaż raczej było tam mało przypadkowych osób. Wiadomo, takie imprezy sprzyjają integracji, więc zawsze będziemy je wspierać.

Tyle działających kompów w jednym miejscu? Nieźle.

No dobra, ale kto wygrał? – spytacie. Odpowiadam: obyło się bez niespodzianek. Niekwestionowanym liderem jak zwykle okazał się team PGSPokerStrategy.cc, który – jeśli choć trochę interesujecie się e-sportem – powinniście znać i kojarzyć. To ci sami goście, którzy niedawno zarządzili na Games Convention, zgarniając między innymi nagrodę dla najlepszego gracza (Filip „Neo” Kubski), a wcześniej wygrali choćby na ESCW w Paryżu i zdobyli mistrzostwo świata na WCG 2006 w Counter Strike’a. Na sobotniej imprezie, która była oficjalnie wspierana nawet przez prezydenta stolicy, wygrali większość tego, co można było wygrać. Poza CS-em chłopaki zarządzili w Warcrafta (pierwsze i trzecie miejsce: Piotr „sLh” Michalski i Przemek „Paladyn” Wadoń) oraz NFS-a, (pierwsze miejsce dla Krzyśka „Chrisa” Sojki). No i zajęli siedem pierwszych miejsc w turnieju FIFY (najlepszy był Bartek „Hom3r” Piętka).

Kwiaty i czekoladki wysyłajcie też do klanu 1st Cav Multigaming, który zwyciężył w Red Orchestra i Dreivena, mistrza StarCrafta. Wiem, że niektórym z was te nicki nic nie mówią. Ale zapamiętajcie je. A nowi konsolowi guru to Paweł „motorsportman” Pilarczyk – nie dał się pokonać w Forza Motorsport 2 i Extreme Team, którzy z sieciowego wyżynania w Gearsach potrafili uczynić sposób na życie.

Do zobaczenia za rok.

A więc trenujcie, a być może kiedyś taki finał będzie Wasz. Impreza nabiera rozmachu, interesują się nią media, jest coraz lepiej. A zwycięzcom życzymy powodzenia na finałach w Seattle: pokażcie reszcie świata, kto na tej planecie rządzi i nie przejmujcie się, że właśnie skończyły się wakacje.

Bartłomiej Kossakowski