Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 8 czerwca 2007, 13:07

Bioshock za Wielką Wodą (2)

Korzystając z zaproszenia firmy 2K Games, udaliśmy się do Nowego Jorku, aby przekonać się, czy w Bioshocku faktycznie drzemie tak duży potencjał, aby uznać ten produkt za jedną z najlepszych gier 2007 roku.

Spotkanie rozpoczęło się od krótkiej prezentacji programu, prowadzonej przez Kena Levine’a – pracownika studia Irrational Games i głównego projektanta Bioshocka. W trakcie pokazu zobaczyliśmy komnatę, gęsto zaludnioną przez przeciwników, która została pokonana na trzy różne sposoby. Autorzy Bioshocka chcieli w ten sposób zademonstrować to, czego byliśmy świadkami nie tak dawno podczas projekcji filmu Hunting the Big Daddy – wykorzystania środowiska oraz plazmidów do eksterminacji przeciwników. Trzeba uczciwie przyznać, że prezentacja była całkiem niezła i pozytywnie nastraja do głównego dania wieczoru, którym miała być możliwość samodzielnego sprawdzenia gry w akcji.

Zaczęło się od prezentacji – w tle wprowadzenie do gry.

Jako, że jestem zatwardziałym PeCetowcem, perspektywa grania na konsoli w pierwszoosobową strzelaninę nie napawała mnie optymizmem. Dodatkowe przerażenie wzbudzał fakt, że dotąd Xboksa 360 widziałem jedynie na zdjęciach w Internecie, tudzież w folderach reklamowych przysyłanych przez sklepy. Wstyd się przyznać, ale przez półtora roku nie udało mi się wziąć do ręki pada od Xboksa, mimo, że kilka razy miałem ku temu doskonałą okazję. Cóż jednak było robić, Bioshock czekał i nie pytał o wcześniejsze doświadczenia z konsolami (na swoje usprawiedliwienie dodam, że początkowo mówiło się o możliwości gry również na PeCetach, ale ostatecznie ustawiono wyłącznie Xboksy).

Wszyscy grają...

Grało się całkiem fajnie, co oczywiście jest dużym plusem dla Xboksa – nawet kompletny laik w temacie użytkowania pada może czerpać przyjemność z gry na konsoli po kilkunastu minutach nauki. Co prawda irytowało mnie ślimacze tempo obrotu kamery oraz automatyczne nanoszenie poprawek na strzał, pozwalające zadać normalne obrażenia przeciwnikowi przy nie do końca czystym trafieniu, ale nawet do tego można się przyzwyczaić.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

BioShock

BioShock