Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 30 kwietnia 2007, 17:04

autor: Marek Grochowski

ESWC Poland 2007 - sprawozdanie

28 kwietnia na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich miały miejsce zawody ESWC Poland. Jego triumfatorzy jadą w lipcu do Paryża reprezentować Polskę w finałach ESWC. Trzymamy kciuki!

Sobotni poranek. Dzień jak co dzień – wydawać by się mogło, z tą różnicą, że tym razem mieliśmy do czynienia nie ze zwykłą datą w kalendarzu, ale z początkiem najdłuższego w nowoczesnej Europie weekendu. Mieszkańcy Poznania, a także obecni w mieście turyści, postanowili uczcić ten fakt tradycyjnymi, sprawdzonymi na przestrzeni lat sposobami. Jedni wybrali ambitną opcję leniuchowania w plenerze, inni zdecydowali się na buszowanie po centrach handlowych i zwiedzanie zabytków, a pozostali najzwyczajniej w świecie poszli na mecz, by w atmosferze kibicowskich przyśpiewek kontemplować zmodernizowany stadion przy ul. Bułgarskiej. Znaleźli się jednak i tacy, dla których 28 kwietnia 2007 był dniem realizacji całkowicie odmiennych planów. Do tych właśnie osób należy zaliczyć kilkutysięczną armię graczy, jaka w minioną sobotę opanowała siedzibę Międzynarodowych Targów Poznańskich, mając w głowach tylko i wyłącznie jedno hasło: ESWC Poland 2007 by AMD.

Dziewczyny dopisały, co może nie najważniejsze na ESWC, ale... ważne. (Więcej zdjęć znajdziecie w dołączonych do tekstu galeriach).

Wspomniana nazwa to termin określający polskie rozstrzygnięcia eliminacji do mistrzostw świata w grach komputerowych, połączone przy okazji z targami tuningu i overclockingu PC. Stawką sobotnich zawodów była pula nagród o wartości 50.000 złotych oraz możliwość wyjazdu do Paryża, gdzie w dniach 5-8 lipca odbędą się finały Electronic Sports World Cup 2007. Zmagania toczono w czterech podstawowych dyscyplinach: strzelankach Counter Strike 1.6 oraz Quake 4, strategii Warcraft III oraz darmowej ścigałce Trackmania Nations. Prócz tego przygotowano również garść pomniejszych konkursów, jak np. potyczki w Need for Speed: Carbon czy turniej Tekkena.

Maciej Polody – polski Drift King – poleca Need for Speed Carbon.

Moją uwagę jeszcze przed rozpoczęciem imprezy przykuł stojący przed budynkiem MTP tir Sony – ten sam, który zdążył objechać już niemal całą Polskę, demonstrując potencjalnym klientom możliwości konsoli PlayStation 3. Wóz prezentował się znakomicie, zarówno z zewnątrz jak i w środku, toteż budził żywe zainteresowanie nawet tych osób, które na co dzień nie zajmują się grami. Sam teren ekspozycji zamknął się natomiast w słynnym Pawilonie 15C, pomieszczeniu, które w listopadzie ubiegłego roku służyło za Digital Arenę podczas targów PGA. O dziwo liczba obecnych w sobotę wystawców nie była zatrważająca, a wśród nieco ponad dwudziestu stoisk pojawiło się raptem kilka, na które warto było zwrócić baczniejszą uwagę.

Prym wiodła tu przestrzeń podlegająca pod polski oddział Electronic Arts. Team reprezentujący giganta zza Atlantyku zaoferował graczom moc atrakcji, począwszy od promocyjnych demek rozdawanych przez hostessy, poprzez multum miejsc do testowania takich tytułów jak FIFA 07 czy Need For Speed: Carbon, na pokazaniu zwiedzającym tuningowanego modelu potężnego Subaru skończywszy. Elektronicy zadbali również o właściwy wygląd swego terenu, ozdabiając go planszami z wydawanych przez siebie tytułów, a także doprawiając pobudzającymi umysł efektami specjalnymi. Jak na mój gust, przesadzili jednak ze zbyt głośną muzyką gatunku łup-łup-auć-moje-uszy oraz maszyną do produkowania dymu, która co kilkadziesiąt sekund buchała oparami wprost w pobliskich fanów strategii Command & Conquer 3.

Za oparami dymu – w ramach inicjatywy „fog of war” – siedzą gracze Command & Conquer 3. Musicie uwierzyć nam na słowo.

Ci zresztą nie mieli łatwego życia, gdyż komputery, na których toczyli swe freeplay’owe zmagania, częstokroć borykały się z problemami sieciowymi oraz niemałymi wymaganiami sprzętowymi, z jakich słyną Wojny o Tyberium. Nie zmienia to jednak faktu, że EA w znaczącym stopniu przyczyniło się do uświetnienia targów. To ono ściągnęło do Poznania dwie bardzo interesujące persony – Macieja Polodego, mistrza Europy w driftingu, oraz Dariusza Szpakowskiego, komentatora sportowego Telewizji Polskiej.

Pierwszy z zaproszonych panów pojawił się na zaplanowanej na 14:40 konferencji prasowej w towarzystwie Krzysztofa „TFC|Chrisa” Sojki, najlepszego gracza NFS na Starym Kontynencie. Obaj entuzjaści motoryzacji przez kilkadziesiąt minut mówili o związkach pomiędzy jazdą prawdziwym autem a osiąganiem zawrotnych prędkości na wirtualnych szosach. Z ich wypowiedzi można było ponadto wychwycić kilka ciekawostek, jak np. fakt, że ulubionym, „growym” wozem Polodego jest Mercedes SLR, a gwiazda naszej sceny Need for Speeda rozpoczynała swoją karierę wyścigową na komputerze... sąsiada.

Nieco wcześniej na głównej sali pokazali się mistrzowie globu w Counter Strike’u, drużyna PGSPokerstrategy.cc (przekształcenie dotychczasowej nazwy zespołu, Pentagram G-Shock, wynikło ze zmiany sponsora), a także szesnastoletni Maciej „Av3k” Krzykowski, czołowa postać światowych rozgrywek Quake’a 4. Gwoździem programu były jednak: pokaz capoeiry zorganizowany przez firmę Airwaves pod hasłem „Feel the kick!” oraz transmisje meczów z finałowych potyczek ESWC.

Artyści stawali na głowie, aby rozerwać publiczność.

Ze stanowisk wartych szczególnej uwagi warto wymienić wystawę firmy IQ Publishing, która jako jedna z nielicznych postawiła na nowatorstwo i umożliwiła graczom przetestowanie swych osobliwych kontrolerów. Wśród dostępnych urządzeń można było obejrzeć i samodzielnie sprawdzić m.in. maty do tańczenia, kije golfowe oraz piłki nożne z sensorami ruchu. Zabawa wymienionym sprzętem była przednia, co tłumaczy stałą obecność tłumnie zgromadzonych widzów. Inne firmy nie pozostawały daleko w tyle i również starały się zaprezentować odbiorcom garść ciekawostek. Nie obyło się więc bez podrasowanych pecetów w wymyślnych obudowach, stanowisk z konsolami Wii i Dual Screen, nowinek technicznych od Speedlinka, nVidii czy Razera, a także minisklepu Licomp Empik Multimedia, gdzie można było nabyć najnowsze tytuły po stosunkowo niskich cenach. Spośród znanych marek zaprezentowało się ponadto MSI i AMD, zachęcające do gry w STALKER-a oraz Test Drive Unlimited. Nie należy też zapominać o Microsofcie, który zagwarantował graczom mnóstwo wygodnych kanap z Xboxami uzbrojonymi w Lost Planet i Gears of War.

Ogólny poziom organizacji ESWC 2007 wywołał jednak u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony osobom odpowiedzialnym za całe przedsięwzięcie należą się słowa uznania za punktualność, gdyż praktycznie każdy z przewidzianych przez nich eventów odbył się o wcześniej ustalonej porze. Znacznie słabiej było już w temacie pilnowania bezpieczeństwa zwiedzających oraz służenia im pomocą techniczną, o czym przekonałem się w trakcie kilku niemiłych incydentów. Otóż zauważyłem, że na sobotnią ekspozycję przybyły dwa typy gości: gracze-pasjonaci oraz tak zwani łowcy gadżetów, dla których wydanie 13 zł na bilet oznaczało równocześnie, że wypadałoby wyjść z imprezy ze sprzętem wartym co najmniej kilkadziesiąt razy tyle. A było na co polować: smycze, koszulki, długopisy, podkładki, premierowe wydania gier, najnowsze numery rozmaitych czasopism czy też mnóstwo innych przedmiotów, które różniły się od akcesoriów z kiosku jedynie tym, że miały na sobie napis jakiejś mniej lub bardziej znanej firmy. Podczas rozdawania tychże souvenirów dochodziło do niemałych ekscesów, prowokowanych zresztą przez samych wystawców – zarówno na scenie głównej, jak i bezpośrednio przy ich boksach. W zamian za skandowanie przez zgromadzonych ludzi nazwy danej spółki rzucali oni w stronę widowni przygotowane przez siebie prezenty. Wszystko byłoby trendi, dżezi, a nawet kul, gdyby nie fakt, że powyższe akcje były skutecznie rozbijane przez grupy rozochoconych osiłków w trójpasiastych dresach, którzy poza tym, że zostawiali po sobie tony śmieci, stwarzali także realne zagrożenie dla pozostałych graczy.

Żeby przyoszczędzić na parkingu, auto zaparkowaliśmy przed wejściem. ;-)

W pewnej chwili spostrzegłem, jak kilkudziesięciu samców niemalże przytwierdziło do ściany jedną z hostess, kiedy okazało się, że ma ona w swojej torbie już tylko kilka promocyjnych portfeli. Natychmiastowa interwencja stojącego obok ochroniarza ostudziła co prawda ich zapały, ale zdałem sobie wówczas sprawę, że nie wszyscy przyszli się tutaj dobrze bawić. Co warte wzmianki, miała miejsce również inna kontrowersyjna sytuacja, kiedy to któryś z przechodzących widzów został uderzony w głowę blisko kilogramowym pudłem rzuconym ze sceny, ale najwidoczniej nie zrobiło to na nim piorunującego wrażenia, gdyż skierował się dalej, w stronę bufetu. Tym niemniej nie sposób ukryć, że organizatorzy nie przemyśleli do końca wszystkich aspektów swego przedsięwzięcia i skupili się głównie na obsłudze samych finałów ESWC, zostawiając część stricte logistyczną na dalszym planie.

Nieszczęśliwe było chociażby rozmieszczenie punktów gastronomicznych. O ile te w pobliżu wejścia do hali zostały rozlokowane w miarę sensownie, o tyle stojący dwa metry od strefy Tekkena kramik z bigosem i gulaszem sprawiał, że co niektórzy wzbogacili się o nowe plamy na spodniach i koszulach. Wielbiciele bijatyki Namco mieli zresztą podwójny powód do frustracji. Po raz kolejny potraktowano ich bowiem jak obywateli drugiej kategorii, serwując zestaw małych telewizorków CRT marki No Name, a także leciwe, przytłaczające swym wyglądem konsole PS2.

Początków tego sprzętu nie pamiętają nawet najstarsi Indianie.

Mimo to zabawa toczyła się bez większych przeszkód i niemal wszyscy wyszli z siedziby Międzynarodowych Targów Poznańskich zadowoleni. Niemal, bo kilkaset miejsc do grania, jakie udostępniono zwiedzającym, zostało w mgnieniu oka obstawionych na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. Mało gdzie pokuszono się o kontrolowanie czasu gry na poszczególnych stanowiskach. Ci, którzy rozsiedli się wygodnie w fotelach już o dziesiątej rano, mogli więc spokojnie oddawać się rozrywce przez długie godziny, podczas gdy pozostałym dane było jedynie patrzeć – w zależności od upodobań – albo na sporych rozmiarów ekrany LCD, albo na kilkanaście przechadzających się po okolicy sympatycznych dziewczyn w skąpych ubiorach (a w zasadzie „rozbiorach”, co przyjęto z powszechną aprobatą).

Ta hostessa uciekała przed wszystkim fotoreporterami, ale dzięki wrodzonemu refleksowi udało nam się zdobyć jej ekskluzywne zdjęcia.

Po siedemnastej hala wystawowa zaczęła świecić pustkami. Na dobrą sprawę jedyną atrakcją dla zwiedzających pozostała konferencja z Dariuszem Szpakowskim, który zdradził tajniki swej pracy na stanowisku komentatora. Popularny „Szpaq” ujawnił, że obecnie bierze aktywny udział w procesie nagrywania kwestii do FIFY 08, a jego misja przypomina nieco „lizanie cukierka przez papierek” – jest zobligowany do czytania wszystkich zdań z kartki, a w swych działaniach korzysta jedynie ze wskazówek ekspertów z EA, którzy na potrzeby swej produkcji byli zmuszeni do wyrwania mu z życiorysu kilku tygodni. Tymczasem zabrakło jakichkolwiek konkretów na temat najnowszej odsłony bezpośredniego rywala PES-a, co tłumaczono tajemnicą handlową oraz rzekomo niepełnymi informacjami od samych twórców projektu.

Po wywiadzie z gwiazdą TVP nastało kilkadziesiąt minut totalnej nudy, podczas których zacząłem zastanawiać się nad sensem ludzkiej egzystencji, liczbą znanych mi Pokemonów oraz tym, czy przy wychodzeniu z Pawilonu 15C ochroniarze znowu profilaktycznie przetrzepią mój plecak w poszukiwaniu sterty nieoznaczonych Xboksów, PlayStation 3 albo innego żelastwa, które teoretycznie mogłem wynieść z siedziby MTP, by następnie wystawić je na Allegro z własnym autografem a la Picasso.

Tego pucharu nie kupicie na bazarze.

Czarne myśli odeszły jednak w chwili, gdy na głównej arenie zaczęto transmitować finałowe spotkania Quake’a, trzeciego Warcrafta oraz Counter Strike’a. Obyło się bez większych sensacji, a wyniki można skonkludować zdaniem, że do Paryża pojadą „starzy wyjadacze”. W CS-ie zgodnie z przewidywaniami zwyciężył team Pentagram, pokonując ekipę TheNetrunners. Zmagania w RTS-ie Blizzarda zakończyły się dominacją Przemysława „Paladyna” Wadonia, a laury w Quake’u zasłużenie zdobył „Av3k”, który w efektownym stylu rozprawił się z niespodzianką turnieju, Arkadiuszem „ruttem” Kozieradzkim. W próbach czasowych Trackmanii Nations najlepiej poradził sobie natomiast Bartosz „BAX” Baksalary i to on będzie ostatnim z naszych reprezentantów na paryskim finale Electronic Sports World Cup.

Najlepsi gracze Counter-Strike’a podczas sesji fotograficznej.

Zwycięzcy zostali nagrodzeni wykonanymi specjalnie na tę okazję pucharami, medalami, a także buziakami od hostess i gromkimi brawami ze strony widzów. W tle mogli usłyszeć ponadto nieśmiertelne We are the Champions Queen, które – miejmy nadzieję – pozytywnie nastroi ich przed wakacyjną wyprawą do Francji. Pomimo zauważalnych zgrzytów miniona sobota stanowiła dzień pełen wrażeń, które na długo utkwią mi w pamięci. Pomijając incydenty z udziałem niewychowanej części naszego społeczeństwa, mogę stwierdzić, że ESWC Poland 2007 by AMD było przedsięwzięciem jak najbardziej udanym, obfitującym w różnego rodzaju smaczki. Klimatowi imprezy daleko było co prawda do atmosfery rodem z ostatniego Poznań Game Arena, ale i tak cieszę się, że mogłem osobiście obserwować zmagania najlepszych zawodników nadwiślańskiego państwa, a przy okazji sprawdzić, co mają do zaproponowania czołowe firmy z branży sprzętu i oprogramowania. Humoru nie zepsuł mi nawet deszcz, który niespodziewanie zalał Poznań po całodziennym upale. Wierzę więc, że kolejna wizyta w stolicy Wielkopolski będzie składała się już tylko i wyłącznie z samych pozytywów.

Marek „Vercetti” Grochowski