Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 lutego 2007, 11:29

autor: Marek Czajor

Gry pirackie, cz. 2 (2)

Otrząsanie się rynku po wydaniu Pirates! trwało kilka lat, jednak kiedy Pirates! Gold okazał się jedynie podrasowanym graficznie, niczego nowego nie wnoszącym do zabawy remakiem jedynki, producenci ruszyli do boju.

Rok 1997 przynosi kolejny tytuł korzystający z kanonu Pirates! Buccaneer . Pozycja ta jest debiutem na polu strategiczno-zręcznościowym firmy Divide by Zero, dotychczas znanej z przygodówek typu Innocent Until Caught czy Gene Machine. Fabularnie osadzony w XVII wieku, Buccaneer pozwala ci wybrać spośród sześciu zróżnicowanych pod względem założonych celów scenariuszy (np. wyrwanie z niewoli rodziny, odnalezienie zaginionego skarbu itd.). Zabawa tradycyjnie opiera się na schemacie „zdobądź łupy na morzu i spienięż je w mieście”. Na uwagę zasługuje przyjemna dla oka grafika 3D.

Dość słabo spisali się natomiast programiści z Hothouse Creations ze swoim Cutthroats: Terror on the High Seas (1999). Teoretycznie wszystko zapowiada się obiecująco: dowodząc piracką kompanią masz do dyspozycji całe XVII-wieczne Karaiby z ich wszystkimi zatokami, wyspami i 70 miastami. W kręgu twoich zainteresowań są nie tylko akweny wodne, ale i lądy. Dzięki temu oprócz morskiego zbójowania możesz urządzać wycieczki w głąb kontynentu, łupiąc np. bogu winnych tubylców. W grze występuje mocny wątek handlowy, a w portach tradycyjnie możesz prowadzić interesy z gubernatorami, ulepszać swoje okręty, rekrutować załogę itd. Niestety, podczas zabawy w Cutthroats: Terror on the High Seas wychodzą na jaw koszmarne błędy popełnione przez autorów, jak np. przenikanie się okrętów w czasie walki czy możliwość pływania statkami po lądzie! Dość powiedzieć, że w ciągu 10 miesięcy od daty premiery ukazało się aż siedem łatek do gry!

Słabe grafika i muzyka w Cutthroats: Terror on the High Seas są jeszcze do strawienia, możliwość żeglowania po lądzie – już nie!

Znacznie lepiej od poprzednika prezentują się Corsairs (znane też jako Corsairs: Conquest at Sea ), wydane także w 1999 roku. Jako angielski lub francuski korsarz przemierzasz cały świat (!), umacniając wpływy swego protektora i przy okazji zdobywając fortunę. Gra stawia zarówno na handel, jak i walkę. W odróżnieniu jednak od Pirates! w bitwach, rozgrywanych w czasie rzeczywistym może brać udział zarówno cała twoja flota, jak i wszyscy podlegli ci żołnierze (w sławnym protoplaście mogą walczyć tylko pojedyncze statki lub tylko ich kapitanowie). Jeśli zdobędziesz miasta, możesz je rozbudować przyczyniając się tym samym do ich rozwoju. Izometryczna grafika w Corsairs nie rzuca na kolana, ale jest w sumie schludna i estetyczna. Pozycja ta mimo, iż nie zdobyła wysokich not recenzenckich, jest łakomym kąskiem dla fanów. Na dodatek w Polsce została całkowicie zlokalizowana, a od 2003 roku można ją kupić za grosze w ramach serii „Tanie Granie” CD Projektu.

Gry pirackie, cz. 3
Gry pirackie, cz. 3

Gry pirackie na konsole kiełkowały w o wiele większych bólach, niż na komputerach domowych. Dopiero w II połowie lat osiemdziesiątych XX wieku drgnęło coś w tej materii i powoli acz nieśmiało zaczęły pojawiać się gry wideo o morskich rozbójnikach.

Gry pirackie, cz. 1
Gry pirackie, cz. 1

Dzieci uwielbiają zabawę w piratów. Niewiele trzeba do szczęścia: opaska na oko, chustka na głowę, zakrzywiony patyk (znaczy się: szabla) w dłoń i dalej łupić wrogie statki, porywać nadobne arystokratki i odkrywać schowane skarby!