Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 lutego 2007, 13:41

autor: Marek Czajor

W cieniu legendy. Gry pirackie, cz. 1

Dzieci uwielbiają zabawę w piratów. Niewiele trzeba do szczęścia: opaska na oko, chustka na głowę, zakrzywiony patyk (znaczy się: szabla) w dłoń i dalej łupić wrogie statki, porywać nadobne arystokratki i odkrywać schowane skarby!

W cieniu legendy

Sukces, jaki odnieśli Pirates! , pozwalał przypuszczać, że już wkrótce powstanie masa produkcji „wożących się” na ich popularności, czerpiących garściami z dzieła Sida Meiera. O dziwo, nic takiego się nie stało. Czy to strach przed klapą w konfrontacji z wielkim przebojem, czy może na poważną konkurencję było jeszcze za wcześnie – można tylko domniemywać. W każdym bądź razie poza nielicznymi wyjątkami rynek wciąż karmił graczy pirackimi zręcznościówkami lub przygodówkami.

Rok po Pirates! światło dzienne ujrzała dwuwymiarowa pecetowa platformówka autorstwa Johna Romero – Dangerous Dave . Niestety, niewiele w niej można odnaleźć z geniuszu Romero, który eksplodował dopiero kilka lat później (Wolfenstein, Doom itd.) Ot, łazi się, skacze i przetrząsa pirackie kryjówki, zbierając cenne puchary (!). Bleeech! Zdecydowanie już lepiej prezentuje się zręcznościówka Black Beard (1988) która mimo, iż wydana tylko na 8-bitowce, gyrwalnością i oprawą bije Dangerous Dave’a na głowę. Jako tytułowy Czarnobrody krążysz po okręcie swego rywala – Rudobrodego – w poszukiwaniu mapy skarbu, którą ci zwinął. W trakcie eksploracji statku uszczuplasz stan jego pirackiej załogi i przetrząsasz skrzynie z wszelakim dobrem.

Fani zarówno gier pirackich, jak i Johna Romero, teoretycznie powinni sięgnąć po Dangerous Dave’a. Lepiej niech nie sięgają...

Jeśli mowa już o kapitanie Rudobrodym, to pojawił się również w dość znanej arcadówce pod tytułem Skull and Crossbones (1990). Ta, wydana przez Domark chodzona bijatyka jest konwersją z automatów wrzutowych. Wcielasz się we wspomnianego rudzielca lub jego kompana – Jednookiego i przedzierasz przez liczne etapy pełne krwiożerczych piratów, szkieletów, szczurów i nietoperzy. Gra jest w zasadzie tępą, odmóżdżoną nawalanką, ale posiada ważną zaletę – można grać we dwójkę na jednym komputerze (w trybie kooperacji).

Inną, także zręcznościową pozycją jest wydany w 2003 roku ScubaVenture the Search for Pirate’s Adventure . Akcja tej gry rozgrywa się w czasach nam współczesnych na ciepłych karaibskich wodach. Jesteś słynnym poszukiwaczem skarbów i oto nadarza ci się okazja do wydobycia skarbu z wnętrza wraku zatopionego pirackiego okrętu. Eksplorujesz więc zalane pomieszczenia statku, uważając na materialnych (kraby, drapieżne ryby) i niematerialnych (duchy piratów) mieszkańców morza. Podobnie jak w starszej o osiem lat grze Devil’s Crown , podczas zabawy musisz także uważać na zapas powietrza w butli.

Gry pirackie, cz. 3
Gry pirackie, cz. 3

Gry pirackie na konsole kiełkowały w o wiele większych bólach, niż na komputerach domowych. Dopiero w II połowie lat osiemdziesiątych XX wieku drgnęło coś w tej materii i powoli acz nieśmiało zaczęły pojawiać się gry wideo o morskich rozbójnikach.

Gry pirackie, cz. 2
Gry pirackie, cz. 2

Otrząsanie się rynku po wydaniu Pirates! trwało kilka lat, jednak kiedy Pirates! Gold okazał się jedynie podrasowanym graficznie, niczego nowego nie wnoszącym do zabawy remakiem jedynki, producenci ruszyli do boju.