Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 lutego 2007, 13:41

autor: Marek Czajor

Gry pirackie, cz. 1 (2)

Dzieci uwielbiają zabawę w piratów. Niewiele trzeba do szczęścia: opaska na oko, chustka na głowę, zakrzywiony patyk (znaczy się: szabla) w dłoń i dalej łupić wrogie statki, porywać nadobne arystokratki i odkrywać schowane skarby!

Czy znasz Sinbada? Pewnie tak, przecież książka i kreskówka od wielu lat należy do dziecięcej klasyki. Przygody dzielnego arabskiego żeglarza miały swoje „pięć minut” na „Spectrumnie”. Najpierw w 1984 roku ukazał się Sinbad – gra z widokiem FPP. Zanim się zapalisz do tego tytułu wiedz, że przesuw ekranu nie jest płynny, lecz skokowy (obrót co 90 stopni). Jako syn słynnego pirata przemierzasz 54 podziemne lokacje w poszukiwaniu ukrytego gdzieś przez ojca skarbu. Po drodze zbierasz przydatne przedmioty (np. żywność, kompas, rozświetlające ciemności lampy), potykasz się z mieszkańcami podziemi (z czego szczególnie przerażające są wielgachne mrówki) oraz wypełniasz kieszenie cenną zawartością odnalezionych skrzyń.

Sinbad to bodaj pierwsza piracka gra z widokiem FPP. Faktem jest, że pod kątem graficznym nie ma się czym „jarać”, no ale z drugiej strony – ta gra ma ponad 20 lat!

Dzielny Sinbad ponownie powrócił na ekrany telewizorów w roku 1986 za sprawą Sinbad and the Golden Ship . Tym razem zamiast z grą FPP masz do czynienia z przygodową tekstówką, podobną nieco do Pirate Cove (ale z lepszą grafiką). Jesteś, drogi Sinbadzie kapitanem pirackiego statku, który w dziwnych okolicznościach utracił swoją jednostkę. Aby odzyskać własność, przemierzasz pustkowia, jaskinie, wąwozy i piaszczyste nadmorskie wydmy, by w efekcie dotrzeć do okrętu i wyjaśnić jego tajemnicę (łącznie do przejścia jest ponad 100 ekranów). Gra zawiera elementy magii, którą potrafisz władać zarówno ty, jak i napotykane przez ciebie postacie.

Jako, że pod koniec lat 80-tych era wysłużonego ZX Spectrum dobiegała końca, kolejny Sinbad pojawił się już tylko na komputerach 16-bitowych (no, może nie do końca – była też wersja na C-64). Chodzi oczywiście o Sinbad and the Throne of Falcon (1987), grę całkiem odmienną w założeniach od swoich poprzedników. Nie główkowanie, żmudne wstukiwanie komend czy nużące przeszukiwanie podziemi, lecz akcja czystej wody – oto założenia tej produkcji z Cinemaware. W skórze tytułowego młodzieńca pomagasz księżniczce Damaronu w pokonaniu złego Czarnego Księcia. Przed tobą nieustanne pojedynki z siepaczami władcy, morskimi piratami i różnego rodzaju maszkarami. Czasami musisz gdzieś pożeglować, z kimś pogadać albo odnaleźć wartościowy artefakt. Gra jest o wiele ciekawsza od poprzedników.

Wraz z wzrostem możliwości graficznych komputerów nastąpił zmierzch nieinteraktywnych przygodowych tekstówek. Ostatnią bodaj piracką pozycją z tego gatunku były Plundered Hearts z 1987 roku. W grze wcielasz się w młodą angielską dziewczynę (!), żeglującą do Indii Zachodnich, do złożonego chorobą ojca. Nie dane jej jest jednak dotrzeć do celu – po drodze jej okręt zostaje zaatakowany przez piratów, a ona sama dostaje się do niewoli. Wyrwać się z wrażych rąk, odnaleźć drogę do celu i dotrzeć do papy – oto zadania do zrealizowania. Gra mimo drakońskiej oprawy jest niezmiernie ciekawa i, co jest rzadkością w tekstówkach, zawiera cztery różne zakończenia.

Co 16-bit to 16-bit. Sinbad and the Throne of Falcon w wersji na Atari ST prezentował zupełnie nową jakość grafiki.
Gry pirackie, cz. 3
Gry pirackie, cz. 3

Gry pirackie na konsole kiełkowały w o wiele większych bólach, niż na komputerach domowych. Dopiero w II połowie lat osiemdziesiątych XX wieku drgnęło coś w tej materii i powoli acz nieśmiało zaczęły pojawiać się gry wideo o morskich rozbójnikach.

Gry pirackie, cz. 2
Gry pirackie, cz. 2

Otrząsanie się rynku po wydaniu Pirates! trwało kilka lat, jednak kiedy Pirates! Gold okazał się jedynie podrasowanym graficznie, niczego nowego nie wnoszącym do zabawy remakiem jedynki, producenci ruszyli do boju.