Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 21 grudnia 2006, 15:25

autor: Krzysztof Gonciarz

Tenis. Testujemy Wii i uprawiamy Sports

Nie każdy chce je kupić, nie każdemu się ono w ogóle podoba, ale ze świecą szukać takiego, co by się nie zastanawiał jak to całe Wii się naprawdę sprawdza w praktyce.

Wii Sports wykorzystuje ideę Mii, czyli tworzonych z poziomu głównego menu konsoli ludzików-avatarów, które przejmują tutaj role zarówno sportowców, jak i publiczności. Możemy tu zobaczyć na własne oczy, że koncepcja ta ma w sobie dość duży potencjał zabawowy. Mii-kumple obserwujący nasze poczynania w kręgielni ze stołków w tle, mii-przełożony stojący naprzeciwko nas w pojedynku bokserskim, mii-ojciec miotający piłkę w baseballu – to wszystko zawiera pewien niewysłowiony pierwiastek bycia cool. Zabawę w każdej dyscyplinie rozpoczynamy właśnie od wyboru postaci, w którą się wcielamy, a także określenia, czy jesteśmy lewo- czy praworęczni (swoją drogą to naprawdę niezwykłe, jak wielkie to ma znaczenie). Każdy Mii uczestniczący w zabawie ma przypisany Skill Level, liczbowo odzwierciedlający aktualny poziom umiejętności gracza. Zmienia się on, rosnąc i malejąc, w zależności od osiąganych wyników – kiedy uda nam się dobić do pułapu tysiąca punktów (kwestia kilku godzin treningu), otrzymamy wdzięczny tytuł PRO. Ot, takie tam poboczne bajery. Szkoda tylko, że nie wiążą się z tym faktem żadne unlockables.

Tenis

Zawarty w Wii Sports tenis jest najbardziej znaną gierką w tym pakiecie, głównie za sprawą częstego wykorzystywania jej przez Nintendo w materiałach reklamowych nowej konsoli. Oczekiwania wobec tego niewielkiego tytułu urosły głównie na skutek powszechnego wyobrażenia, że gracz będzie zmuszony wykonywać przed telewizorem ruchy faktycznie zbliżone do tych, które zwykło się wykonywać uprawiając ten sport. I tak to zazwyczaj w pierwszym kontakcie wygląda – my machamy łapami, a konsola zdaje się całkiem sprawnie interpretować owe wygibasy.

Fani Nintendo od miesięcy czekali na tę chwilę.

Każdy mecz jest tutaj deblem, a gracze (w przypadku partyjki jedno i dwuosobowej) kontrolują jednocześnie obu tenisistów. Może się to wydawać nieco dziwne, ale po pewnym czasie samoistnie wchodzi użytkownikowi w krew. Dojście do piłki odbywa się automatycznie, co jest pomysłem jak najbardziej słusznym, a przy tym dobrze zaimplementowanym i pasującym do ogólnej mechaniki rozgrywki. Naszym zadaniem jest tylko i wyłącznie sterowanie rakietą. Odbywa się to w sposób, którego pełne zrozumienie wymaga rozegrania przynajmniej kilku meczów. Otóż o kierunku naszego zagrania decyduje moment wykonania machnięcia Wiilotem – a nie sposób, w jaki się do owego machnięcia zabierzemy. Jedynym wymogiem jest wykonanie ruchu zgodnego z ustawieniem naszego zawodnika do piłki – backhandu lub forhendu. Spryt Nintendo polega na tym, że choć wykonywanie „tenisowych” ruchów przed telewizorem nie da nam tu rewelacyjnych wyników, umożliwi jako-takie panowanie nad wydarzeniami na korcie. Po kilku godzinach zabawy siłą rzeczy odkryjemy jednak, że najlepsze efekty zapewnia gwałtowne szarpanie samym nadgarstkiem – i w ten sposób będziemy grać już do końca, bezpowrotnie porzucając fun płynący z wygłupiania się.

Wii Sports

Wii Sports