Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 21 grudnia 2006, 15:25

autor: Krzysztof Gonciarz

Wiilot. Testujemy Wii i uprawiamy Sports

Nie każdy chce je kupić, nie każdemu się ono w ogóle podoba, ale ze świecą szukać takiego, co by się nie zastanawiał jak to całe Wii się naprawdę sprawdza w praktyce.

Warto jeszcze dodać kilka słów na temat ustawień systemowych, a konkretnie najistotniejszego ich aspektu – połączenia z Internetem. Konsola wyposażona jest w modemik Wi-Fi i jeżeli mamy w domu access pointa bądź router sieci bezprzewodowej, konfiguracja powinna przejść szybko i bezboleśnie (popularny u nas Livebox też daje radę, pamiętajcie tylko o wciśnięciu przycisku REG z tyłu jego obudowy, bo tak jak ja będziecie się bez końca głowić, co jest nie tak, hehe). Gracze bez opcji nawiązania łączności bezprzewodowej skazani są na kolejny dostępny osobno gadżet – kartę sieciową, którą wpinamy na USB.

Na naszej tablicy ogłoszeń pojawiają się notki o dokonaniach w poszczególnych grach.

Atrakcje związane z Internetem są na tę chwilę dość ubogie i każdy, kto zaznał sieciowej rozkoszy Xbox Live zareaguje na ofertę Nintendo z niesmacznym grymasem mięśni twarzy. Boli, że nie mamy faktycznej możliwości nawiązania komunikacji z kimkolwiek, z kim nie porozumiemy się wcześniej drogą bardziej tradycyjną – do wysłania jakiejkolwiek wiadomości potrzebujemy bowiem 16-cyfrowego numeru konsoli adresata. Tak jest, żadnych chat roomów, żadnego forum, nic. Grając na tej platformie jesteśmy sami, a teoretycznie ciągła obecność konsoli w sieci, usługa o dumnej nazwie WiiConnect24, w ogóle tej sytuacji nie zmienia. Zero łączności ze światem, o ile nie pogrzebiemy po forach internetowych w poszukiwaniu znajomych. A nawet jeśli to zrobimy, co najwyżej będziemy mogli pisać do siebie wiadomości i wymieniać Miiludki. Ech.

Wiilot

No tak, dochodzimy do sedna sprawy. Jak w praktyce sprawdzają się te legendarne już kontrolery, które swoistego kultu dosłużyły się na długo przed premierą? Najlepiej odpowiada na to pytanie słowo „naturalnie”. Tak, to właśnie w naturalności i intuicyjności jest pies pogrzebany, jako że po kilku godzinach grania i przełamaniu pierwszych barier przestajemy w zasadzie myśleć, że trzymamy w łapach jakieś eksperymentalne indywiduum, a bez żadnych dystrakcji skupiamy się na rozgrywce – w wymiarze bardziej interaktywnym niż zwykle. Zabawne, że każdy rozpoczyna swą przygodę z pilotami od ekspresyjnego machania łapami we wszystkie strony. Taki w końcu obraz gry na Wii próbowało nam narzucić Nintendo we wszystkich tych spotach reklamowych, w których roześmiani skośni bracia i skośne siostry szaleją przed telewizorami niczym epileptycy. Przypomina się też słynna prezentacja Wii Sports, w trakcie której Mr. Miyamoto i spółka rozegrali mecz dwóch na dwóch, wykonując przy tym ruchy godne sesji motion capture. Nie, nic z tych rzeczy – granie na tej konsoli tak nie wygląda. Prawie wszystko jesteśmy w stanie wykonać oszczędnymi, ale precyzyjnymi ruchami nadgarstka. Zawiedzeni? Jeśli tak, to niepotrzebnie. Paradoksalnie, to co wielu z nas (w tym mnie, polecam teksty na temat tegorocznego Games Convention) swojego czasu ubodło w tym sprzęcie, okazuje się być jego niekłamaną zaletą. I z drugiej strony – wszyscy ci, którzy obrzucali Wii błotem, mówiąc, że statystyczny gracz woli siedzieć brzuchem do góry, niż biegać po pokoju, de facto zostali wysadzeni z siodła. Leżenie bądź siedzenie brzuchem do góry jest w istocie znaczącym aspektem zabawy tą konsolą.

Menu wywoływane przyciskiem Home w dowolnym momencie zabawy.

Rozłóżmy kontroler na czynniki pierwsze. W jego lewym-górnym rogu znajduje się przycisk Power, który służy do włączania/wyłączania zarówno konsoli, jak i samego pilota. Tuż obok mamy tradycyjny, cyfrowy krzyżak, jak na mój gust (czy raczej: jak na moje dłonie) umieszczony został o jakiś centymetr za daleko od grającego. Dwa główne przyciski, A i B, znajdują się odpowiednio pod kciukiem oraz palcem wskazującym. Idąc nieco niżej napotkamy 3 kolejne guziczki: „+”, „-„ oraz występujący między nimi Home. Zastosowanie plusa i minusa różni oczywiście w zależności od gry, podobnie jak umieszczonych na samym dole „1” i „2”, Home za to pełni rolę podobną do logo Xboxa na padzie do 360-tki. Gdy go wciśniemy w dowolnym momencie zabawy, wysunie się pomocnicze menu z ustawieniami kontrolera oraz opcją powrotu do głównego menu konsoli bądź resetu gry (uwaga: zarówno reset na obudowie konsoli jak i ten software’owy nie powoduje ponownego uruchomienia całego systemu, odpowiada jedynie za wczytanie płytki na nowo).

Wii Sports

Wii Sports