Audiowizualia na miarę Oscara. 14 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock
Pierwszy BioShock skończył piętnaście lat. To dobry moment, by przypomnieć sobie, że pokochaliśmy tę serię za fabułę, stylistykę, gameplay, postacie i wiele więcej. Oto czternaście elementów wyróżniających cykl studia Irrational Games na tle innych gier.
Audiowizualia na miarę Oscara
Na koniec zostawiłem element serii pozornie najmniej istotny w całej tej układance, który jednak spaja wszystko w jedną komplementarną całość. Oprawę audiowizualną BioShocków można bowiem śmiało określić mianem małego dzieła sztuki i nie będzie to nadużycie. Fakt, grafika odrobinę się zestarzała, ale chodzi mi bardziej o jej styl niż jakość, a ten niezmiennie pozostaje aktualny i adekwatny do koncepcji twórców.
Jako że o wyglądzie Rapture sporo już napisałem – neony, mroczne zaułki, plamy krwi, gra światła i cienia – omówię tę kwestię na przykładzie Columbii. Obiecałem zresztą, iż wyjaśnię, w jaki sposób do BioShocka Infinite przylgnęła łatka produkcji przesadnie brutalnej. Wzięło się to poniekąd stąd, że – jak już wiecie – owo dzieło studia Irrational Games porusza kilka „Ważnych Tematów” (takich pisanych wielką literą), a podniebna Columbia, w której rozgrywa się jego akcja, jest nader urokliwym miejscem, nijak niekojarzącym się z ucinaniem głów czy wypruwaniem wnętrzności za pomocą niebhaka. Po co więc w grze ta cała przemoc?
Zostało jeszcze 65% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla CiebieHubert Śledziewski