Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 maja 2006, 17:47

autor: Mariusz Klamra

E3 2006 - Sprawozdanie cz. 2

Tam, gdzie zabawa staje się biznesem, czyli: wojna na papierowe torby, tygrysy rządzą wirtualnymi światami, kto wygrywa duszę graczy i WoW w formacie XXXXL.

Kilka dni targowego szaleństwa E3 już za nami, postanowiłem więc podzielić się z Wami przemyśleniami i obserwacjami, jakie mogłem poczynić w ich trakcie. Targi E3 to nie tylko prezentacja premierowych, nadciągających w ciągu najbliższego roku tytułów, ale również, a może przede wszystkim, okazja do wyłapania aktualnego sposobu myślenia największych rynkowych graczy, a co za tym idzie poznania nowych trendów w dziedzinie elektronicznej rozrywki. Na tym właśnie chciałbym się skoncentrować, wcześniej jednak garść ciekawostek i śmiesznostek z samych targów.

E3 „od kuchni”

Dzięki temu, że przybyliśmy na teren targów na dzień przed ich oficjalnym otwarciem, miałem okazję przyjrzeć się gorączkowej pracy przy ich przygotowaniu. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak gigantyczny wysiłek organizacyjny i ludzki, o finansowym nie wspominając, jest potrzebny, aby przez trzy dni show mógł przebiegać sprawnie i bez zgrzytów.

W przeddzień targów wszystko jeszcze „w proszku”.

Wszystkie te ogromne stoiska, często wielopiętrowe, ktoś musi zaprojektować i zbudować, a wcześniej dostarczyć na teren targów sprzęt, oświetlenie, nagłośnienie i same konstrukcje. Stosów gigantycznych skrzyń i kontenerów piętrzących się przy halach targowych nie powstydziłby się duży port przeładunkowy, zaś park ogromnych ciężarówek, które je dostarczyły, przyprawiłby o żywe bicie serca każdego fana 18 Wheels of Steel.

Stali bywalcy targów, jak Fatal1ty, przywieźli sprzęt własnymi ciężarówkami.

Dodajmy do tego setki ton papieru w postaci folderów, ulotek, plakatów, katalogów i gazetek, rozdawanych hojnie na wszystkich stoiskach, i już mamy jakieś wyobrażenie ogromnego wysiłku logistycznego.

Pozostając przy ulotkach – z dużym rozbawieniem obserwowałem wojnę na papierowe torby, prowadzoną przez działy marketingu Microsoftu i innych, mniejszych graczy. Taka papierowa torba to artykuł pierwszej potrzeby dla każdego szanującego się fana odwiedzającego targi, i mającego ambicję zebrania z każdego stoiska wszystkich możliwych płyt, ulotek i innych gadżetów. W końcu gdzieś te trofea trzeba upychać. Wiedząc o tym Microsoft przebiegle przy każdym wejściu rozmieścił standy z wydawałoby się nieskończonym zapasem toreb z napisem Xbox360. I choć konkurencja walczyła ostro, zarówno fair (ponętne dziewczyny rozstawione strategicznie przed wspomnianymi standami i oferujące inne torby), jak i nie do końca fair (poważni biznesmeni o azjatyckich rysach wynoszący w niewiadomym kierunku naręcza toreb Microsoftu), to gigant z Redmond tę wojnę wygrał, co musiało przyprawić niektórych o zgrzytanie zębów – na przykład na stoisku Sony praktycznie nie dało się zrobić zdjęcia Playstation 3, którego głównym motywem nie byłby wspomniane torby z napisem Xbox360. :-)

Fani World of Warcraft byli dobrze rozpoznawalni.

W ogóle, jak na targi biznesowe i tylko od 18 lat, oraz bardzo słoną cenę biletów (około 200$), liczba fanów była ogromna. Szczególnie rzucali się w oczy fani World of Warcraft – zawsze w grupach 3-4 osobowych, różnili się tylko kolorem i rozmiarem koszulek reklamujących ich ulubioną grę (dobrze, że Blizzard na swoim stoisku zapewnił pełną gamę rozmiarów, włącznie z XXXXL).

To głównie z myślą o fanach, bo przecież nie o takich starych targowych wyjadaczach jak prasa, większości wystawców udało się przemycić na swoje stanowiska „prezenterki” o bujnych kształtach, co prawda obficiej niż zwykle ubrane, ale...

Coś jest w pielęgniarkach, co działa na wyobraźnię facetów.

Oczywiście prezenterki te niewiele wiedziały o prezentowanych grach, ale za to jak się prezentowały. :-) Niestety, regułą tegorocznych targów E3 było to, że niewiele potrafili o pokazywanych grach powiedzieć również sami wystawcy. Owszem, pracownicy działów PR sypali jak z rękawa zwrotami typu „grafika nowej generacji” czy „przełomowa innowacyjność rozgrywki”, jednakże przyciśnięci do muru pytaniami o konkrety wymiękali, stosując uniki w stylu „O to trzeba by zapytać kogoś z działu produkcji. Oo, akurat ich nie ma...” albo „ostateczne decyzje w tej kwestii jeszcze nie zostały podjęte”, na koniec sięgając do najcięższego kalibru: „to jeszcze tajemnica, nie mogę nic zdradzić”. No to po co było w ogóle się wystawiać? Były od tej reguły chlubne wyjątki, ale nie przysłaniały faktu, że najwięcej o grze można było się dowiedzieć, po prostu w nią grając.

Fallout 3 na targach był... na plakatach. Na każde pytanie na jego temat odpowiedzią był tylko uśmiech i kręcenie głową...

Pomimo tłumów na halach targowych, w zasadzie nie było nigdzie widocznych jakichś dużych kolejek, zaś nieliczne które się pojawiały, sygnalizowały coś wyraźnie bardziej atrakcyjnego niż przeciętna. Zaobserwowane przez niżej podpisanego to ogromna kolejka na stoisku Nintendo do zagrania na Wii, kolejki na stoisku Prima Guides do osobistości podpisujących i rozdających ich najnowsze poradniki, kolejka do LucasArts na prezentację najnowszego Indiany Jonesa oraz oczywiście kolejki do bufetów.

Uroczy sobowtór Lary z Tomb Raider Legends rozdający dedykacje na stoisku Primy.

Te ostatnie miały istotny walor informacyjny, gdyż można było w nich usłyszeć szczere opinie na różne tematy (Na przykład stojąca przede mną „szycha” z jednego z gigantów rynku do swoich kolegów: „Co za idiota wymyślił tę nazwę Wii? Czy oni tam w Nintendo nie mają mózgu?”. Spróbowalibyście coś takiego wyciągnąć od niego oficjalnie). No właśnie – najwyższa pora na obiecane na początku przemyślenia na temat trendów.

O ile w poprzednich latach rynek zachodni MMO należał niepodzielnie do potentatów spod znaku największych światowych koncernów, zaś Azjaci obserwowali i uczyli się fachu na swoich lokalnych rynkach, to w tym roku czuć było wiatr zmian. Z czyśćca Kentia Hall (dla niewtajemniczonych – na E3 są 3 główne hale, prestiżowe South i West Hall oraz znajdujący się w kazamatach podziemi, zapomniany przez Boga i ludzi a nawet fanów i prasę Kentia Hall, gdzie na malutkich zazwyczaj stoiskach wystawiają się drobni sklepikarze, producenci dziwnych akcesoriów i początkujący producenci z przeważnie nikomu nieznanymi tytułami) przenieśli się do West Hall, prezentując nie pojedyncze tytuły, jak ich więksi bracia z zachodu, ale całe pakiety gier. NC Soft (Guild Wars, Auto Assault) przywiózł ich na targi 10, mało znany w Polsce Webzen (MU Online) 6 – i nie są to, jak podkreślali w rozmowach, ich wszystkie produkty, ale wybrane z oferty perełki, które mają największe szanse „zawalczyć” o serca i umysły zachodnich graczy. Istotne jest przy tym, iż zdają oni sobie sprawę, że gusta i preferencje zachodnich graczy różnią się, i to często dość znacznie, od ich kolegów z Azji. Prawdę tę boleśnie odczuli zachodni potentaci wprowadzający swe gry MMO na azjatyckie rynki, a ponieważ zależność działa w obie strony, azjatyccy producenci często w rozmowach używają terminu „kulturyzacja” gier, oznaczającego nie tylko tłumaczenie i lokalizację, ale również zmianę i dopasowanie treści, terminologii a nawet grafiki gry do preferencji zachodnich graczy.

Stoisko Webzena było jednym z najokazalszych na targach.

Drugą istotną, szczególnie dla niezbyt majętnych zwykle polskich graczy, nowinką jest odchodzenie w MMO od modelu abonamentowego. Większość krajów Azji jest zbyt uboga, aby wystarczająco wielu graczy stać było na płacenie wysokiego, comiesięcznego abonamentu, szczególnie przy tak ogromnej liczbie nowych tytułów. Stąd zmiana myślenia i tendencja do wprowadzania gier, w które można grać za darmo, gracz płaci zaś (ale nie musi tego robić) za pewne dodatkowe możliwości lub też wyjątkowe, unikalne przedmioty. Są to przy tym opłaty niewielkie, dokonywane zwykle za pomocą mikropłatności – na przykład popularnych również w Polsce SMS-ów. Co istotne, nie są to produkcje półamatorskie, z grafiką rodem z ubiegłego wieku, ale w pełni profesjonalne, wysokiej jakości tytuły.

Polska, prawie 40-milionowy rynek z szybko rozwijającą się infrastrukturą szerokopasmowego Internetu, jest dla tych tytułów ciekawym i perspektywicznym rynkiem – jak twierdziło kilku moich rozmówców możemy się spodziewać już wkrótce (choć raczej jeszcze nie w tym roku) pojawienia się u nas pierwszych gier tego typu. No cóż – trzymam kciuki. :-)

Tak widocznej dominacji mediów internetowych nad papierowymi na targach E3 chyba jeszcze nie było. Papierowe miesięczniki o grach albo były w ogóle nieobecne jako wystawcy, albo co najwyżej zajmowały małe stoiska w odległych rejonach targów. Dla kontrastu, najwięksi amerykańscy gracze internetowi wystawili swoje „pałace” zaraz przy wejściu – Ziff-Davis ze swoją siecią serwisów 1up.com, IGN oraz oczywiście GameSpot, który przeniósł na czas targów całą redakcję do ogromnego szklanego akwarium na środku West Hall – pracowało tam na oczach zwiedzających non-stop 20, 30, a czasem i więcej redaktorów. No cóż, może to zabrzmi nieskromnie, ale biorąc pod uwagę, o ilu mniej ludźmi dysponował GOL na E3, nasze relacje były chyba całkiem niezłe. :-)

Część redakcyjna to tylko fragment całego stoiska GameSpot.

Ale trudno się dziwić, gdy popatrzyło się na eksponowane przez nich liczby – 20, 40 czy 60 milionów czytelników miesięcznie, to wielkości niemożliwe do osiągnięcia dla prasy papierowej nawet w czasach jej największej świetności. I chyba od tego trendu nie ma już odwrotu...

Termin „next generation” (kolejna, następna generacja), lub też w skrócie „next-gen”, został rozpowszechniony na ubiegłorocznych targach, gdy PS3, Xbox360 i Wii były tylko pieśnią przyszłości. Na obecnych, gdy konsole te w zasadzie stały się faktem, powtarzanie go co drugie zdanie w każdej wypowiedzi trąci brakiem wyobraźni u fachowców z działów PR. Panowie, to już obecna generacja (no, w ostateczności może „nowa generacja”), zaś PS2, GameCube i Xbox to po prostu poprzednia.

Niezależnie jednak od niezręczności, przynajmniej moim zdaniem, tego sformułowania, trzeba przyznać, że targi obracały się wokół tytułów zapowiedzianych właśnie na te zabawki. I nic dziwnego – oglądając zapowiedzi większość z nas zapewne chciałaby mieć taką w domu (wiem, wiem, najchętniej wszystkie :-) ). Którą najbardziej? Która zdobędzie koszulkę lidera? Jeszcze nigdy walka nie była tak wyrównana, tak więc po kolei:

1.PlayStation 3. Hit targów – w założeniu przynajmniej. Rzeczywistość rozczarowała, i to raczej nie tylko mnie. Chyba najtrafniej podsumował to wiceprezes Ubisoftu, mówiąc o tym, że Sony zamiast szukać swojej drogi, próbuje nieudolnie kopiować pomysły konkurentów. I rzeczywiście – kontroler rodem z PS2 z jakby na siłę pod wpływem Wii dołożoną funkcjonalnością wykrywania zmian położenia. Opcje sieciowe na wzór Xbox360 w kuluarach na razie określane są przez developerów jako „nie istniejące” lub „fatalne”. Nie polemizując z ceną, ale 100 dolarów różnicy w wersjach za większy o 40GB dysk wygląda na próbę „skoku na kasę” użytkowników. Czy to oznacza, że będzie to bubel? Na pewno nie, imponująca moc graficzna i obliczeniowa oraz przede wszystkim potęga Sony gwarantuje, że nadal jest to najsilniejszy kandydat do korony. Będzie to jednak wymagało ze strony tej firmy ogromnego wysiłku, gdyż cała premiera była naznaczona piętnem nadmiernego pośpiechu, który wymusił na Sony Microsoft wprowadzając Xbox360 pół roku temu. „Niedopracowanie”, to chyba najodpowiedniejsze słowo podsumowania tej konsoli, przynajmniej na razie.

2.Wii. Hit targów – rzeczywisty. I choć nowa nazwa wzbudza, mówiąc delikatnie, mieszane odczucia, faktycznie może to być rewolucja. A jednak Nintendo wybrało ryzykowną drogę, co też podkreślają jego szefowie, mówiąc, że wybrali postęp, a postęp nieodłącznie wiąże się z ryzykiem. Dlaczego? Bo rynkiem gier od dawna rządzą już nie ich wielbiciele, ale księgowi, dla których gra to tylko rząd słupków cyfr, po podsumowaniu którego ma pojawić się zysk. Sami zwykle w nic nie grają, więc pojęcia takie jak „grywalność” czy „radość z gry” znają tylko z biuletynów działu marketingu. Co to ma wspólnego z Wii? No cóż, wiele, gdyż żeby zysk był spory, dobrze jest zrobić grę raz i przenieść ją jak najmniejszym kosztem na wszystkie platformy. Tyle, że Wii dysponuje znacznie mniejszą mocą obliczeniową niż PS3 czy Xbox360, więc taka konwersja może być trudna, a przy wielu tytułach wręcz niemożliwa. Do tego dochodzi kwestia kontrolera – żeby w pełni wykorzystać fenomenalny kontroler Wii, trzeba wykazać się kreatywnością i nowymi pomysłami. Czy zespoły programistyczne wielkich firm, które od 5 czy 10 lat powielają ten sam produkt, dodając „przełomowe” zmiany pokroju „możliwości obracania piłki na palcu zawodnika” oraz kolejną cyfrę roku, są w stanie na taką kreatywność się zdobyć? Z wypowiedzi wydawców i producentów wynika, że niektórzy, ci którzy jeszcze nie zatracili radości z tworzenia czegoś nowego, są podekscytowani Wii. Wielu jednak wyraźnie się go boi. Pewnym atutem Wii będzie cena – ma być wyraźnie tańszy od swoich konkurentów. Czy Nintendo ma szansę wygrać? Z pewnością ma, ale nie będzie to proste.

3.Xbox360. Lider targów. Jak na razie jest królem, gdyż ma już za sobą dwa okrążenia, podczas gdy konkurenci jeszcze nie opuścili swoich bloków startowych. Konsole mają ciekawą właściwość – producentom gier dość dużo czasu zajmuje dobre rozpoznanie silnych i słabych stron sprzętu, dlatego też pierwsze gry na nową konsolę zwykle nie wykorzystują w pełni jej możliwości. Tak było też z Xboxem360, jednak to, co było zarzutem w chwili premiery, że wiele gier wygląda podobnie lub niewiele lepiej niż na konsole poprzedniej generacji, teraz jest jej atutem – nadchodzące tytuły na Xbox360 wyglądają i wykorzystują jej możliwości o wiele lepiej, zaś jej konkurenci okres dojrzewania mają dopiero przed sobą. Plotki i uśmieszki na twarzach ludzi z Microsoftu sugerują, że na premierę PS3 w listopadzie Microsoft szykuje obniżkę ceny swojej konsoli. Ouch, to będzie bolało. :-) Nieprzypadkowa zbieżność dat z oficjalnym startem sprzedaży Xboxa360 w Polsce. Czyżby gigant uznał, że wtedy będzie już nas na nią stać? No cóż, Xbox360 poniżej 800 PLN to coś, co faktycznie może być gwiazdkowym hitem. Czy uda się Microsoftowi utrzymać zdobytą na starcie pozycję lidera? Tegoroczne święta pokażą, kto jest zwycięzcą, a kto będzie musiał zadowolić się dalszym miejscem. Myślę jednak, że definitywnych przegranych w tym wyścigu nie będzie.

4.PC czyli „Games for Windows”. Czarny koń targów. Tak, to nie pomyłka, pecet był, jest i zapewne będzie, a jego urokiem jest fakt, że cały czas płynnie ewoluuje od jednej generacji do następnej. I choć wielu już dawno wróżyło mu śmierć, to cytując pewnego znanego pisarza, wygląda na to, że opowieści o niej były lekko przesadzone. Wygląda też na to, że jego renesans w dużym stopniu będziemy mogli zawdzięczać Billowi Gatesowi. Znamienny jest fakt, że po raz pierwszy w historii targów E3 w tym roku pojawił się na nich osobiście. Zaprezentowana przy tej okazji jego nowa wizja przyszłości gier, gdzie gracze będą mogli grać ze sobą w sieci, niezależnie czy posiadają Peceta (z Windowsami oczywiście), konsolę (Xboxa oczywiście), czy nawet telefon komórkowy (nie muszę dodawać chyba, że z systemem Microsoftu?), była obecna na targach, chociażby przy multiplayu w ShadowRun, gdzie jeden gracz grał na X360, a drugi na PC. Z biznesowego punktu widzenia jest to dość proste do wyjaśnienia – Xbox360 już się rozkręcił i perspektywy są dobre, zaś nadciągający rok ma przynieść premierę Visty, nowego systemu operacyjnego Microsoftu, a systemy operacyjne to coś, na czym firma ta zarabiała, zarabia i ma zamiar zarabiać najwięcej. Gry zaś to jeden z kluczowych elementów promocji Visty. I tak po myślowej nitce dochodzimy do kłębka konkretów, a w nich między innymi informacji o równoczesnych premierach nadciągających gier na Xboxa360 i na PC-ta. Koniec z polityką sztucznego opóźniania PC-towych wersji w stosunku do Xboxowych, przynajmniej jeśli chodzi o te tytuły, na które Microsoft ma bezpośredni wpływ. No, ale charyzma szefa Giganta z Redmond jest tak wielka, że od razu pojawiły się sprostowania od innych rekinów rynku, że gry, które przed targami lub nawet w ich trakcie zapowiedzieli jako tylko konsolowe, pojawią się jednak na PC. Alleluja. :-) Oczywiście jest drobny haczyk – wiele z nich, jeśli nie większość, będzie działała wyłącznie na Viście. No cóż, lepsze to niż nic...

Z pewnym poczuciem dumy patrzyłem na stoiska polskich wystawców. Zarówno to Techlandu, jak i CD Projektu, pozytywnie wyróżniały się na tle przeciętnej targów. Techland zaczyna zdobywać uznaną pozycję na świecie jako producent gier, może jeszcze nie z pierwszej ligi, ale tego prawie nikt nie osiąga z dnia na dzień. Poza samym stoiskiem Techlandu Call of Juarez był prezentowany na stoiskach największych światowych potentatów, a to już naprawdę spore wyróżnienie. CD Projekt dzięki Wiedźminowi ma szansę przeskoczyć od razu kilka stopni na drodze do światowego uznania – trzymam kciuki, aby starczyło mu wytrwałości i środków na staranne wykończenie tej tak dobrze zapowiadającej się gry. Zbyt wiele dobrych w założeniu tytułów zostało na finiszu zmarnowanych przez zbytni pośpiech lub brak gotówki. Wierzę, że w tym wypadku tak się nie stanie.

No cóż, tyle moich obserwacji i refleksji, niekoniecznie obiektywnych i kompletnych, lecz na pewno osobistych – może dlatego, że patrzyłem na tegoroczne targi E3 bardziej jako gracz, niż chłodny obserwator. Swoją drogą ciekawi mnie, ile ze złożonych na nich obietnic i przechwałek okaże się prawdą. Ale o tym zapewne za rok.

Mariusz „DeSade” Klamra

E3 2006 - Sprawozdanie cz. 1
E3 2006 - Sprawozdanie cz. 1

Tegoroczne targi zdominowały bądź tytuły zapowiedziane dawno temu, bądź odwlekane z roku na rok. Spójny obraz wtórności udanie zburzyła nowa konsola Nintendo – Wii.